Jadąc na mecz Pucharu Polski zastanawiałem się nad jednym, a mianowicie czy szkoleniowcowi udało się znaleźć odpowiedni balans między grą ofensywną, a defensywną, czyli dokładnie to co było naszym największym problemem w poprzednim sezonie.
W momencie gdy spiker zaczął wyczytywać skład, byłem mocno zaskoczony. W kadrze meczowej zabrakło Żytka, Chojeckiego, Rakowskiego, Tonowicza. Na ławce usiadł Potakowski i Milczarek.
Pierwsza formacja, która weźmiemy pod lupę to formacja obrony. Czwórka Cyran, Dolot, Broniarek, Matysiak.
Pierwszy plus i minus to postawa Broniarka. Bez wątpienia Bartek będzie solidnym wzmocnieniem gry defensywnej, jednak w przeciwieństwie do swoje kolegi - do ofensywy wniósł on wczoraj niewiele. Milczarek nie rzadko pokazał postawę nowoczesnego obrońcy, który włącza się do ataku pozycyjnego swojej ekipy - u Broniarka tego zabrakło.
Świetnie wczoraj zaprezentował się Andrzej Dolot. Można mieć kilka uwag do Andrzej, jednak Dolot wreszcie zaczął wyprzedzać swoich rywali, wkładać nogę tam gdzie inni się bali. Konsekwencją jednego z takich zagrań była żółta kartka, ale na tym polega piłka nożna. Czasem trzeba mocno kopnąć, aby rywal poczuł respekt.
Do Cyrana i Matysiaka obaj na swoim dobry poziomie. Matysiak często podłączał się do akcji ofensywnych i w 11 minucie mógł nawet przesądzić o losach rywalizacji.
W formacji pomocy obejrzeliśmy dwa nowe nabytki: Szymczyka i Łazowskiego. Obaj zaprezentowali się solidnie. Oglądając mecz miało się jednak wrażenie, iż nasi nowi Lechiści za mało biorą ciężar gry na siebie, za mało podciągali piłkę w obręb pola karnego przeciwnika. Od zawodników odpowiedzialnych za rozegranie trzeba wymagać, iż będą liderami na boisku. Od ich kreatywności, od ich zaangażowania zależeć będzie postawa zespołu. Widoki na przyszłość na pewno są, jednak mimo dobrej postawy trzeba od Łazowskiego i Szymczyka trzeba oczekiwać więcej.
Patrząc na początek wczorajszego meczu można było odnieść wrażenie, iż nowy trener zielono – czerwonych w przeciwieństwie do swoich poprzedników postawił na defensywę i grę z kontrataku. Na ile był to zabieg celowy, a na ile wynikało to z postawy Łowiczan, przekonamy się po grach ligowych.
W sobotę Pelikan miał przewagę w posiadaniu piłki, jednak dobra defensywa Lechia nie pozwoliła rywalom na zbyt wiele. Sądziłem, iż wysoki pressing, który chciał zaprezentować nasz zespół miał służyć szybki kontratakom na maksymalnie 3 – 4 podania. Niestety w momencie skutecznej gry pressingiem i odbioru, Lechiści angażowali zbyt małą liczbę graczy i ofensywa przez to została spowolniona.
Po raz kolejny obejrzeliśmy problemy zespołu z przejściem z obrony do ataku. Lechia w niewygodnych dla siebie momentach ratowała się wysokimi podaniami z głębi pola. Co więcej w momencie, gdy mieliśmy możliwość przeprowadzenia kontrataku zawodnicy w zielono – czerwonych strojach także wybierali zagranie wysoką piłką. Co ciekawe od zejścia Dawida Stańdo jedynym wysuniętym napastnikiem był Mirecki i to on musiał toczyć walki w powietrzu.
Zmiany:
Pierwszą zmianę, którą obejrzeliśmy było wejście Daniel Potakowskiego i zejście Dawida Stańdo. Była to dość dziwna decyzja, bowiem Dawid prezentował się nieźle. Co więcej na prawej stronie mogliśmy oglądać walczącego Króla. Naszym zdaniem Potakowski powinien wejść, ale kosztem Wiejaka. W tym momencie Król mógł obstawić lewe skrzydło, Potakowski prawe. Mirecki nie byłby osamotniony, a walkę w powietrzu podjąłby wyższy od Marcina - Stańdo.
Druga zmiana miała miejsce w 80 minucie. Wiejaka zastąpił Witczak. Był to dobry ruch Andrzeja Deca. Przegrywaliśmy walkę w środku pola i bez wątpienia pomoc w środkowym fragmencie boiska była potrzebna. Niestety pierwsza zmiana skutkowała tym, iż zagęszczenie środka pola nie wpłynęło na sytuacje bramkowe. Mirecki nie był w stanie walczyć sam z przodu.
Trzecia zmiana miała miejsce w dogrywce. Iwańczuk zastąpił zmęczonego Króla. Tą zmianę można nazwać gwoździem do trumny. Tak naprawdę Iwańczuk nie wniósł nic do gry. Mając na ławce Milczarka, Andrzej Dec zdecydował się na piłkarza, która tak naprawdę miotał się po boisku. Wejście Milczarka spowodowałoby, iż na pozycję defensywnego pomocnika mógł przesunąć się Cyran. Kamil potrafi przytrzymać piłkę, podciągnąć ją, Kamil potrafi popisać się prostopadłym zagraniem. W tym momencie Łazowski, Szymczyk i Witczak mieli by okazję podejść wyżej i wspomóc z przodu Mireckiego.
Przed Andrzejem Decem sporo jeszcze pracy. Na chwilę obecną jedyną różnicą, jaką obejrzeliśmy w grze naszego zespołu pod wodzą Andrzej Deca w porównaniu z poprzednikami to posiadanie piłki, które po raz pierwszy od dłuższego czasu wypadło na naszą niekorzyść. Czasu do rozpoczęcia rozgrywek pozostało niewiele. Lechiści musza zbalansować grę ofensywną z defensywną, inaczej nie będziemy mieli zbyt często wesołych min.
Napisz komentarz
Komentarze