Ma się rozumieć, że nie. To prawdziwa tragedia, bo procesy naprawcze trwają często o wiele dłużej niż działania, które doprowadziły do dewastacji, czy upadku tej albo innej rzeczy. Często wręcz nie da się ich przeprowadzić.
Wiedzą o tym prawdziwi specjaliści od rewitalizacji. Zakładane wskaźniki efektywności rzadko daje się osiągnąć i pozostają one jedynie (mówiąc kolokwialnie) ściemą. Dzieje się tak w każdej niemal dziedzinie naszego życia, zarówno tej gospodarczej, jak i społecznej. Dotyczy to też wartości o charakterze uniwersalnym.
Wiele osób narzeka, że nie powstała u nas dotąd żadna „galeria” handlowa. Zapominamy jednak, że to właśnie tego rodzaju obiekty ogałacają ulic handlowe w centrach polskich miast. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wybrać się do pobliskiego Piotrkowa.
Główne ulice, tętniące niegdyś życiem, obecnie zostały zdominowane przez instytucje finansowe, takie jak banki i para banki. Lokale użytkowe, utrzymujące przez całe lata całe kamienice, przestają być atrakcyjne dla najemców, którzy wolą wynajmować droższe powierzchnie w miejscach, gdzie jest większa szansa na pozyskanie klienta.
- Pozbawione swoich głównych dochodów budynki muszą z czasem podupadać a ich właściciele, by je utrzymać będą musieli podnosić czynsze w lokalach mieszkalnych – mówi Rafał Zieliński z Biura Obsługi Nieruchomości „Renoma” w Tomaszowie Mazowieckim. – Jeśli możemy nawiązać do wspomnianego wyżej Piotrkowa Trybunalskiego, miałem okazję niedawno oglądać kamienicę w centrum miasta, położoną na działce o powierzchni 2000 metrów, której właściciele, mimo poniesionych sporych nakładów nie mogą sprzedać za nieco ponad 650 tysięcy złotych. Szokujące? Z pewnością, tym bardziej, że w kamienicy jest około 20 mieszkań i 4 lokale użytkowe. A jej stan techniczny nie jest wcale najgorszy.
Deweloperzy i sieci handlowe, którzy są głównymi sprawcami upadków dzielnic handlowych zauważają, że próba tchnięcia życia w ulice handlowe jest dziś niezmiernie trudna. Co ciekawe, za taki stan rzeczy obciążają… samorządy i ich krótkowzroczną politykę w gospodarowaniu przestrzenią miejską.
W pewnym sensie trudno się z taką opinią nie zgodzić. Bez długofalowej wizji dziesiątki milionów złotych, wydatkowane przez miasta, na rewitalizację swoich centrów, są pieniędzmi wyrzuconymi w błoto.
Tomaszów w tym względzie nie odbiega poza przeciętność. Potrafimy wyznaczyć strefy zdegradowane i podjąć działania mające na celu ich restytucję, np. przez wyburzenia oraz uwalnianie terenów inwestycyjnych lub odnowienie elewacji. Jednak to wciąż zbyt mało, by można było mówić o zaplanowanym i długoterminowym działaniu.
- Miejskim ulicom można przywrócić funkcje handlowo – usługowe ale i społeczne – dodaje właściciel „Renomy”. – Warunkiem jest, że muszą być one jednakowo atrakcyjne, jak pasaże w galeriach handlowych. Dotyczy to zarówno infrastruktury, takiej jak chodniki i elementy małej architektury ale też komunikacji, czyli stworzenia odpowiedniej ilości miejsc parkingowych.
Zieliński dodaje też, że do ożywienia potrzebna jest odpowiednia dywersyfikacja struktury najemców. Obok instytucji finansowych, potrzebne są butiki, kawiarnie i restauracje. Miejsca, gdzie nie tylko można zrobić zakupy ale również miło spędzić czas, np. przy kawie i eklerce z przypadkowo spotkaną a dawno nie widzianą przyjaciółką lub znajomym.
Wyznacznikiem kierunku działań władz samorządowych powinien być fakt, że wiele tzw. sieciówek zmienia swoje strategie i coraz częściej mówi o poszukiwaniu niezależnych lokali użytkowych poza centrami handlowymi ale w miejscach uczęszczanych przez mieszkańców danej miejscowości.
Napisz komentarz
Komentarze