Odkąd moje dziecko poszła do szkoły, walczę o przyzwoite obiady podawane w szkolnej stołówce. Nie zimne, nie „byle jakie” ale takie, które dzieci z korzyścią dla własnego zdrowia i z przyjemnością mogły zjeść. Chłodna zupa, udka z kurczaka suche, kupowane mrożone, zamiast świeżych. Do tego jakieś gotowe kopytka. Chociaż moje dziecko lubi te kopytka, zalewajkę i rosół, to na tym szkolne menu się kończy a ono samo na obiady chodzić nie chce i nie jest przypadkiem odosobnionym. Czasem więc na te obiady zaglądam i zdarza mi się zwrócić komuś uwagę.
Syn mój przyszedł do szkoły z przedszkola, gdzie jedzenie było super. Ja mówię, do nauczycieli, mówiłam też dyrekcji, że obiady nie są dobre. Niestety, jak grochem o ścianę. Nauczyciele doskonale sobie zdają sprawę, że te obiady są na niskim poziomie jakościowym. Nikt się jednak na ten temat głośno nie wypowiada, podobnie jak rodzice, którzy wolą się nie narażać. Nie chodzi o to, by pisać skargi ale może warto aby osoby odpowiedzialne za oświatę w mieście (może jacyś radni) zajrzeli od czasu do czasu do szkół na obiad.
Może też na łamach portalu porozmawialibyśmy o tym, co w naszych szkołach, zdaniem rodziców jest nie tak, jak należy. Być może takie informacje były pożyteczne dla władz miasta i udałoby się coś na lepsze zmienić. Tematów zapewne będzie wiele i nie ograniczą się jedynie do zimnych i mało smacznych posiłków. Nie chodzi o to, by pisać o konretnych szkołach ale raczej o problemach.
Napisz komentarz
Komentarze