Nie przez przypadek używam takiego porównania, bo komentarze internetowe przypominają właśnie ten barbarzyński sposób grupowego wykonywania kary śmierci. Anonimowość wpisów powoduje, że podobnie jak w czasach starożytnych czujemy się zwolnieni z odpowiedzialności za pozbawienie życia złoczyńcy. Stajemy się pozbawionym jakiejkolwiek podmiotowości tłumem. W ten sposób jedynym, któremu pozostawiamy atrybuty człowieczeństwa jest ofiara „kaźni”.
Przypadek dwóch młodych mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego nie jest przypadkiem odosobnionym. Tuż po nowym roku mieliśmy słynną na całą Polskę sprawę z Kamienia Pomorskiego, po której Rząd zapowiedział zaostrzenie kar wobec pijanych kierowców. Tworzone w ten sposób prawo można by nazwać „incydentalnym” w odróżnieniu od anglosaskiego systemu precedensowego, dzięki któremu jest on bardziej elastyczny i nadąża za zmianami otaczającej rzeczywistości.
Forma incydentalna tym różni się od precedensowej, że opiera się nie na indywidualnej ocenie ale emocjach wywołanych okolicznościami konkretnego zdarzenia. W takim przypadku wpływ na jakość stanowionego prawa zaczynają wywierać media, wyrażające uczucia tłumu, który po krótkim okresie euforii, najzwyczajniej w świecie o nich zapomina aż do kolejnego podobnego zdarzenia. Po okresie silnego wzburzenia, rzadko kiedy przychodzi czas społecznej refleksji.
Tak zwana opinia publiczna koncentruje swoją uwagę na wymiarze kary, zapominając, że powinna mieć ona nie tylko charakter restrykcji wobec sprawcy danego czynu ale także a może przede wszystkim stanowić czynnik wychowawczy.
O ile w przypadku sprawców zbrodni zasadnym wydaje się być ich izolowanie od społeczeństwa o tyle w odniesieniu do pijanych kierowców może być ona mocno wątpliwa. Nawet najsurowsza kara (12 lat pozbawienia wolności) nie zrekompensuje rodzinom ofiar wypadków drogowych utraty swoich bliskich. Zamiast tego obciąża kosztami utrzymania sprawcy całe społeczeństwo nie dając żadnych szans na resocjalizację izolowanego osobnika. Warto o tym pamiętać, kiedy głośno dyskutuje się o bezkarności pijanych kierowców.
Może zamiast prowadzić zmierzającą do nikąd dyskusję o zaostrzeniu kar powinniśmy rozmawiać o ich gatunku, który zamiast dodatkowych kosztów przyniesie wymierne korzyści społeczne. Przyznam, że osobiście nie znam nikogo, kto trafiłby do więzienia i wyszedł z niego lepszym.
Rozmawiając o tak dramatycznych wydarzeniach jak to z minionego tygodnia powinniśmy też pamiętać, że wypowiadane przez nas osądy „kamienują” nie tylko samych sprawców (często nieodpowiedzialnych i niedojrzałych osobników) ale także członków ich rodzin.
Napisz komentarz
Komentarze