Konsumpcja nie rusza, skoro sprzedaż detaliczna miesiąca do miesiąca zmalała o 0,1 procenta. To pokazuje, że koniunktura bieżąca jest słaba. Nie można na poważnie mówić o zakończeniu kryzysu co kilka tygodni temu ogłosił premier Donald Tusk. Kryzys wyraźnie się stabilizuje. Mamy wyraźne cechy stagnacji gospodarczej, związane z tym, że nawet sprzedaż żywności nie rośnie i maleje sprzedaż paliw. A jeśli one się nie sprzedają, to znaczy że nie ma ruchu w gospodarce i w handlu. To, że rośnie sprzedaż samochodów, komponentów do aut, części zamiennych to nie znaczy, że gospodarka wychodzi z dołka.
Bardzo złym sygnałem jest stabilizacja bezrobocia we wrześniu na poziomie 13 procent, bo w ostatnich miesiącach bezrobocie rosło i nadal będzie rosło tym bardziej, że prawie 350 zakładów pracy i firm deklaruje zwolnienie prawie 40 tysięcy pracowników. To pokazuje, że właściwie nie ma nowych miejsc pracy. Bezrobocie zmniejszyło się od początku września o sto osób, a więc można powiedzieć, że o kabaretowe rozmiary, co świadczy o skuteczności rządu w walce z bezrobociem.
Na to wszystko dodatkowo nakładają się zjawiska dnia dzisiejszego typu rekordowa pula oferowanych, sprzedawanych obligacji skarbu państwa. To dzisiaj prawie 12 miliardów. To prawdziwy rekord, zobaczymy w jakiej cenie pójdą te polskie obligacje. To wszystko świadczy o tym, że w budżecie jest źle. Że brakuje pieniędzy, dochodów, a jednocześnie skarb państwa wyprzedaje dochodowe firmy przynoszące realne zyski. To bardzo niepokojące zjawisko, po którym widać, że w budżecie brakuje pieniędzy, a to jest droga do samobójstwa gospodarczego. Przecież mamy od kilka lat załamanie dochodów podatkowych w budżecie, a kto nie ma majątku, ten nie ma dochodów. Skąd więc miałyby dopłynąć te środki? Komplikuje się sytuacja w budżecie unijnym na lata 2014-2020. Są poważne opóźnienia w uzgodnieniach Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i to może skutkować tym, że pieniądze będą dostępne dopiero na początku 2015 r., czyli cały przyszły rok bez pieniędzy unijnych. A na dodatek kanclerz Angela Merkel ogłasza, że będzie dążyła do kontroli budżetów poszczególnych krajów unijnych. Tak więc pojawiła się groźba, że kanclerz z Berlina będzie decydował na co wydać pieniądze unijne. To bardzo zła wiadomość dla możliwości rozwoju gospodarczego, gdyż wiadomo, iż Niemcy nie będę w Polsce kreować produkcji konkurencyjnej. Będą nas traktować jedynie jako hurtownię, dostawcę części zamiennych, ewentualnie surowców.
Podsumowując. Nie ma żadnego ożywienia gospodarczego. Jesteśmy w fazie stagnacyjnej gospodarki, zamierają inwestycje, pieniędzy brakuje właściwie na wszystko. Oczywiście oprócz premii, zarówno dla urzędników samorządowych, jak i dla urzędników rządowych. W ostatnich kilku latach poszło na to ponad 300 milionów złotych – jak podaje prasa.
Napisz komentarz
Komentarze