Trenerze zacznę nie typowo – pół żartem, pół serio. Trochę ironia prawda? Półtora roku temu Sławomir Majak opuszczał klub w podobnych okolicznościach, na jego miejsce wszedł pan. Dzisiaj historia zatacza koło?
Trzeba się spodziewać, iż w tym zawodzie tak się zdarza. Sytuacja z Majakiem była inna, nie byłem asystentem Majaka, nie byłem blisko niego. Przyjechałem na mecz z Włókniarzem Pabianice zobaczyć drużynę i nie wiedziałem, kto zasiada na ławce. Nie byłem jedynym kandydatem. Na meczu było jeszcze dwóch, trzech innych szkoleniowców, ale akurat tak się stało, że wybrali moją osobę. Taki jest nasz zawód, jedni pracują rok inni dziesięć lat, ja przepracowałem półtora roku i tak się zdarza. Każda z osób, która na swoją przyszłość wiąże z trenerką, doskonale zdaje sobie sprawę, że w tym zawodzie jest duże ryzyko zwolnienia. W Lechii, jednak mają takie nawyki, że jak zwalniają trenera, to zwalniają go w taki sposób, iż naprawdę nie mieście się to w głowie. Wspólnie z trenerem Krzysiem Pawłowskim, chcieliśmy zaprosić oficjalnie trenera Majaka na zakończenie przygody z IV ligą. Trener Majak prowadził zespół w dwóch spotkania i zdobył ten jeden punkt, który w ostateczności też się liczył do końcowego wyniku i on swoją cegiełkę dołożył. Niektórym to niestety nie pasowało, teraz mamy dziewięćdziesięciolecie, prawdopodobnie pan Motyl i pan Ossowski nie chcą stać w jednym szeregu ze mną.
Ostatnie pogłoski w prasie mówią, iż jest pan konfliktowym człowiekiem?
Jak chcesz uderzyć psa, to zawsze jakiegoś znajdziesz, wymyślono konflikt między mną, a asystentem, jeżeli to prawda, to jak to może być, że wyrzucają trenera, a zostawiają asystenta. Jak już jest konflikt to asystent opuszcza zespół, a trener dalej kontynuuje pracę, bo to on jest głównodowodzącym.
Ponoć nie umiał pan się dogadać z asystentem i zarządem?
Mojego pierwszego dnia w pracy, mówiono mi jak mam prowadzić treningi i przez co najmniej dwa tygodnie, było takie narzucanie. Później przyszedł okres, gdzie próbowano na wszystkie sposoby mnie zwolnić, różne powody podawano i to napięcie rosło, rosło i rosło.
Pamięta pan dzień 6 czerwca zeszłego roku?
Oczywiście, zwycięstwem nad Włókniarzem Zgierz przypieczętowaliśmy awans do trzeciej ligi
W tamtym dniu udzielał pan wywiadu dla jednego z tomaszowskich mediów, obok stał prezes Michał Goździk i mówił pan cytuje: „myślę, że tutaj, wspólnie z zarządem uzgodniliśmy, iż trzon zespołu zostanie”. W tym akapicie podkreślam słowa „ wspólnie z zarządem…”. Kolejne wywiady także potwierdzały dobre stosunki. W rozmowie przed sezonem, stał obok pana Adam Król i wasze ostrożne teorie na temat awansu do II ligi, były bardzo podobne. Co takiego się stało, iż te relacje, zaczęły podążać w zupełnie innym kierunku?
Po meczu z WOY Bukowiec, udzielałem wywiadu dla jednej z tomaszowskich telewizji, można powiedzieć, że zaatakowałem zarząd, że nie są z drużyną i nie popierają naszej pracy. Oczywiście nie o wszystkie osoby zarządu mi chodziło, miałem na myśli tylko kilka osób. Przez całą czwartą ligę te kilka osób, otwarcie było przeciwko mnie, kopało pode mną dołki. Kolejno odbyło się spotkanie Zarządu, na który, był także mój menadżer, podaliśmy sobie ręce i wyjaśniliśmy sobie pewne sytuacje. Wydawało się, iż wszystko idzie w dobrym kierunku, a okazało się, iż oficjalnie było wszystko fajnie, do mnie się uśmiechali, a nieoficjalnie tak jak do tej pory i okazało się teraz jak wyszło.
Jak rozmawialiśmy w poniedziałek, wspominał pan, iż nie będzie pan udzielał wywiadów? We wtorek, jednak zmienił pan już zdanie. Co wpłynęło na pana decyzję?
Podjąłem taką decyzję, ponieważ doszły mnie słuchy, iż w mediach pojawiły się informacje, iż rozstałem się z Lechia w dobrych stosunkach, za porozumieniem stron i to mnie zbulwersowało. Wychodząc w poniedziałek z zebrania Zarządu, nikt mi nawet nie podziękował, oprócz sponsora, który mi powiedział „gratuluję wyników i dziekuję za wszystko, co zrobiłeś”. Nikt więcej nie miał na tyle odwagi. Podczas mojej pracy ciągle słyszałem „źle, źle, źle”. Wygrywaliśmy, to przeciwnik był słaby. Przegrywaliśmy to my byliśmy słabi. Remisowaliśmy to zespół, był nieprzygotowany fizycznie. Wygrywamy 5:0 to wiceprezes Motyl mówił, że mamy szczęście. Zawsze, było coś nie tak. Majic jest słabym trenerem, Majic nie przygotuje drużyny. Majic jest niekompetentny. Nie jestem konfliktowy, po prostu nie pozwoliłem sobie narzucić treningów i stylu gry wiceprezesa i nagle Majic jest konfliktowy. Jestem trenerem od wielu lat, prowadziłem grupy młodzieżowe, juniorów, seniorów, i tam jakoś nie byłem konfliktowy.
Przez ostatni rok mieliśmy różny pogląd, na temat czysto sportowych funkcjonowania klubu od strony sportowej, jednak kontakt z wszystkimi mediami miał pan bardzo dobry, a atmosfera w zespole wręcz wzorowa. Psuć zaczęło się, kiedy odszedł Krzysztof Pawłowski. Od czego rozpoczęły się nieporozumienia z asystentem Wilczyńskim, jak już oficjalnie wiadomo, dzisiaj pierwszym trenerem zespołu?
To nie był, konflikt, bo ja z tym człowiekiem nie miałem żadnego konfliktu. Dla mnie konflikt, to jest złapanie tematu i rzucanie się sobie do gardeł. Taka sytuacja nie miała miejsca. Ja z tym panem nie miałem konfliktu. Nie mogłem sobie wybierać asystenta. Ten pan został mi narzucony z góry, bo gdy by to ode mnie zależało, kontynuowałbym pracę z Krzysiem Pawłowskim. Nie miałem na to wpływu, jednak uważam, że trener Pawłowski, gdyby już nie był pierwszym trenerem, to powinien być zawsze asystentem pierwszego trenera, obojętnie, jaki by to trener nie był. Krzysiu to jest legenda klubu i facet, który zna się na piłce, jednak obojętnie, kto byłby pierwszym trenerem czy Chorwat, czy Serb, czy Polak, czy Ukrainiec to on, jako asystent powinien być zawsze do pomocy pierwszemu trenerowi, który przychodzi do klubu.
Proszę mi powiedzieć, co oznaczały słowa cytuje: „ Sponsor wybronił mnie trzy razy, za co mu dziękuję”?
Trzy razy to mało powiedziałem. Obronił mnie, kiedy chcieli mnie już zmieniać w trakcie rundy. W czwartej lidze, w listopadzie, kiedy do końca pozostały dwa mecze, grupa rządząca w klubie chciała mnie już zwolnić, pod pretekstem braku mojej zdolności przygotowania drużyny do rundy wiosennej, bo mieli zastrzeżenia, że nie prowadzę treningów tak jak oni chcą, sponsor wtedy powiedział „Nie Majic zostaje”. Ja mówię teraz o tych większych „zwolnieniach”, bo po drodze zdarzyło się jeszcze kilka tych zwolnień. Później o kolejnym „głośnym zwolnieniu” mówiło się po awansie do trzeciej ligi. Na dwa mecze, przed końcem sezonu, był zaproszony już także nowy potencjalny trener. Grupa rządząca, która chciała mnie zwolnić tłumaczyła się wywodami, iż Majić nieodpowiednio przygotuje zespół i jest to najlepszy moment. Trzecie, głośne zwolnienie, miało miejsce po porażce z Bronią Radom. Sponsor jednak zawsze mówił „Nie, on zostaje”.
Porozmawiajmy teraz o najważniejszych postaciach, czyli naszych piłkarzach. Co się działo w piątek. Dlaczego piłkarze nie wyszli na trening?
Z tego, co mi wiadomo piłkarze sami powiedzieli, że nie wyjdą na trening. Z tego co wiem, poszli do prezesa i mu to przekazali. Zapewne sami nie wiedzieli co mają robić. Ja byłem zawieszony, asystent zrezygnował, więc nie mieli pomysłu, co dalej i czekali.
Wspomniał pan, iż powiedział zawodnikom, co mnie osobiście się bardzo spodobało: „panowie nie gracie dla mnie, gracie dla siebie….” Mógłby pan dokończyć te słowa i przedstawić nam dokładnie tą sytuację?
Ja powiedziałem tak: panowie gracie dla siebie i dla swoich rodzin. Trener może być, jeden, drugi, piąty. Powiedziałem im musicie grać dla siebie, ponieważ każdy z was jest młody i każdy z was, chce osiągnąć coś w swoim życiu. To też jest ważne, aby pokazali, że jak przychodzi nowy trener to oni chcą pracować. Emocje odstawiamy na bok, a na boisku oddajemy serce.
Czy jest pan w stanie sobie wyobrazić dzisiejszą współpracę piłkarzy z nowym trenerem, po tym całym zamieszaniu?
To jest tylko kwestia nowego trenera, chłopaki byli świadkami całej tej sytuacji. Ani ja, ani oni na treningach nie odczuli jakiegokolwiek napięcia miedzy mną, a R.W. Myślę, że będą grać przede wszystkim dla siebie.
..a co by pan im dzisiaj powiedział, gdyby byli tutaj z nami?
Wczoraj im powiedziałem, że musza grać i starać się jak najlepiej, że mają grać dla siebie i swoich rodzin. Trener prędzej, czy później odchodzi. Czy jestem kozłem ofiarnym czy nie, powiedziałem im, że wystarczy jedna osoba, która płaci za to wszystko. Ja powiedziałem, że życzę sukcesów Lechii i chłopakom. Nie ludziom, którzy przez okres mojej pracy chcieli mnie zwolnić, ani mojemu zmiennikowi, ale właśnie chłopakom. Wczoraj przekazałem im, iż życzę im wygranych, sukcesów i zdrowia.
Zgodził się pan na obniżkę o 8, a kolejno o 15 procent pensji?
TAK
W tym momencie asystent Wilczyński podał się do dymisji ?
TAK
Kilka minut, godzin po tym zdarzeniu dostał pan kolejny telefon informujący o zawieszeniu?
Powiedzieli mi żebym przyszedł na spotkanie, zapewne zaskoczył ich mój telefon do nich, w którym przekazałem, że zgadzam się na proponowane warunki. Dodam jeszcze, że te wszystkie rozmowy, prowadzone były przez telefon. Ja nie miałem szansy porozmawiać twarzą w twarz. Po prostu powiedzieli mi telefoniczne, że taka jest decyzja i że nie muszę się z nimi spotykać, ponieważ nie mają oni takiego życzenia. Moja rozmowa, była krótka. Wiedziałem, jaka jest moja sytuacja, więc na temat zarobków nie dyskutowałem, tylko przystałem na proponowane warunki. Powiedziałem im wówczas, że nie mogę zostawić tego zespołu, ponieważ mnie potrzebuje i nie mogę teraz chłopakom tego zrobić, choćby z samego obowiązku do tych ludzi, których prowadziłem. Moja odpowiedź na proponowaną redukcję nie mogła być inna jak pozytywna i zgodziłem się na to wszystko. Wieczorem i tak usłyszałem, że mnie zawiesili. Wieczorem stała się jeszcze bardziej dziwna rzecz, asystent podał się do dymisji, by za kilka dni zostać pierwszym trenerem.
W sobotę w sparingu w Mogielnicy z Pilicą. Na ławce trenerskiej zasiadł dyrektor sportowy Adam Król, oraz kierownik zespołu Ryszard Juda
Oni byli przygotowani na wszystko. Zrobili nawet taki kabaret, aby dopiąć swego. Chcieli swojego faceta, mają swojego faceta.
Zatrzymajmy się tu na chwilę. W naszej poniedziałkowej rozmowie wypowiadał się pan także na temat prezesa i dyrektora sportowego pana Króla, były to pozytywne słowa. Analizując skład działaczy, pozostały dwa nazwiska, które mają coś do powiedzenia, jeżeli chodzi o strukturę funkcjonowania klubu, są to pan Motyl i pan Ossowski?
Tak
Czy to oni są bezpośrednimi zwolennikami pana zwolnienia w klubie, a dosadniej mówiąc głównymi pomysłodawcami?
Od pierwszego dnia ci dwaj panowie starali się mi narzucić i zapewne nie tylko mi swoje metody szkoleniowe. Niektórzy nie chcieli używać nazwisk, ja chce, bo nie mam się, czego wstydzić. Czego się mam wstydzić? Robiłem fajną prace i mam się wstydzić tego, że ktoś powiedział, że jestem konfliktowy, bo nie chce kogoś słuchać? To ja odpowiadałem za wyniki przed prezesem i sponsorem, ale ci ludzie swoim postępowaniem znaleźli wreszcie sposób na dymisję mojej osoby.
Proszę mi powiedzieć, co miał pan myśli mówiąc: „Krzysztof Motyl ma duży wpływ na prezesa?
Na to wychodzi.
Z całej rozmowy można wywnioskować, iż prezes do końca nie był zwolennikiem pana zwolnienia, tylko działania pana Ossowskiego, oraz pana Motyla zadecydowały o tym, że dzisiaj nie jest już pan trenerem.
Jestem tego pewny. To te osoby chciały dyktować to, co mam robić na treningach. Ja się na to nie zgodziłem i nie zgodziłbym się nigdy. Ja straciłem pracę, źródło utrzymania, ale nie mogę sobie pozwolić na narzucanie harmonogramu treningowego, jak tego nie czuje. Ja po powrocie do domu, muszę czuć że zrobiłem i realizowałem wszystko co w mojej mocy, aby zespół prezentował się dobrze. Mogłem odejść, ale dopiero wtedy, kiedy wiedziałem, że nie wychodzi, chociaż wiedziałem że starałem się cos robić, a nie w sytuacji kiedy ktoś dyktuje mi co mam robić. Moje zdanie jest takie, iż wiceprezes zatrzymał się gdzieś w latach 60, 70.
Dobrze rozumiem. Ma pan na myśli pana Ossowskiego i Motyla?
Tak. Wie pan, wiceprezes powiedział mi kiedyś: „zrób płotki dwa dni przed meczem”. Wie pan to jest 10 serii po 10 skoków na wysokość 70 – 80cm. Odpowiedziałem „nie mogę, bo jak to zrobię, oni przegrają mecz i będą zakwaszeni”. Chciał poświęcić sześć punktów i nie wiem czy bym jeszcze trenował Lechię, bo jako trener odpowiadam za wyniki, a kto by za mną stanął za moimi plecami w obronie?. Ja się na to nie zgodziłem i oni mieli pretensje do mnie.
Proszę powiedzieć jak wyglądało zebranie zarządu od wewnątrz. Decyzja ponoć, była jednogłośna?
Wiedziałem, że będzie taka decyzja, ale oczekiwałem konfrontacji między mną a asystentem. Ja liczyłem na to, że będziemy mogli opowiedzieć sobie co tak naprawdę się wydarzyło, bo ja uważam że traktowałem asystenta normalnie. Wiedział tyle, ile musiał wiedzieć jako asystent. W meczu z Otwockiem, mieliśmy zaledwie 12 zdrowych zawodników, asystent się pyta: „co robimy” Odpowiadam mu: „Jestem za tym żeby wystawić Cyrana w ataku” Radek z ironicznym uśmiechem odpowiada: „no to może Kubiaka na stoperze”. Przed meczem się śmiał, po meczu przyszedł skruszony. Z dzisiejszej perspektywy nie wiem czy on chciał mi w tamtej chwili pomóc czy zaszkodzić.
Czy chciałby pan dodać jeszcze coś od siebie?
Jest mi przykro o tej historii ze zmyślonym konfliktem. Chcieli znaleźć sposób mnie zwolnić to znaleźli i mnie zwolnili, takie ich prawo, jako pracodawców. Ja starałem się swoja prace wykonywać sumiennie, uczciwie i robić to jak najlepiej. Mogłem skończyć jak Majak, ale udało mi się. Po wywiadzie w radiu, dostałem telefony i smsy od piłkarzy z gratulacjami. To było podbudowujące, ponieważ ich szacunek utwierdził mnie, iż swoją pracę wykonałem dobrze. Może mi się udało wywalczyć przynajmniej to, że chłopaki nie będą chodzić głodni na mecz.
Do głowy przyszło mi jeszcze jedno pytanie. Część kibiców zarzuca panu, iż postawił pan na kolonię piłkarzy z województwa Kujawsko - Pomorskiego, a odtrącił pan piłkarzy z Tomaszowa.
To nieprawda, Kowalski był przede mną, zanim jeszcze trenowałem Lechię. Zarząd wykorzystał mnie do zwolnienia kilku chłopaków. Ja się nie zgodziłem. O tym, że Łysakowski odszedł z zespołu dowiedziałem się telefonicznie. W zimę i latem zaprosiłem wszystkich chłopców z UKS Trójka, ale oni nie chcieli.
Być może wpływ na to miała sytuacja, jaką obserwowali w przypadkach swoich starszych kolegów, którym podziękowano w Lechii za występy?
Nieważne skąd są chłopaki. Jak są dobrzy to będą grali. Zawszę daję szanse pograć młodym Jakubczyk i Pawłowski są tego najlepszym przykładem. Tym razem młodzi zawodnicy także z nami trenowali. Żałuje, że część chłopaków z Trójki wybrali tylko naukę, bo uważam, że jedno i drugie można pogodzić.
W imieniu (myślę, że mogę powiedzieć wszystkich) kibiców dziękuję panu za włożoną pracę w rozwój zespołu i historyczny dla nas awans, a także życzyć wszystkiego najlepszego w życiu prywatnym i zawodowym i jak najwięcej sukcesów w niezbyt czystym, ale jakże pięknym piłkarskim świecie.
Także chciałbym podziękować kibicom. Pracując z Krzysiem Pawłowskim, zawsze byliśmy mile witani ze strony kibiców. Wyniki były różne, ale zawsze czułem w nich wsparcie, nawet kiedy przegrywaliśmy, choć rzadko się to zdarzało. Zawsze czułem, że kibice są z nami, czy tu w Tomaszowie, czy na wyjazdach.
Napisz komentarz
Komentarze