Powierzchnia ogrodu wzdłuż tych ulic ogrodzona została siatką, która to siatka szczelnie porośnięta była winoroślami, z czarnym winogronem o bardzo słodkich kiściach. Zrywaliśmy winny owoc przynosząc ich duże ilości do domów. Nasze mamy przetwarzały winogrona na konfitury, dżemy, wina, soki czy inne napoje, czyniąc zapasy na zimę i wczesną wiosnę.
Często na tym „winobraniu” spotykałem się ze starszym o dwa lata kolegą, dziś nieżyjącym już, Andrzejem Śliwińskim (były pułkownik LWP). Śliwińscy mieszkali w tzw. Krycha kamienicy przy ulicy Niebrowskiej a ja na rogu Warszawskiej i Zawadzkiej (dziś na naszym podwórku znajduje się wulkanizacja). Andrzej był inteligentnym, oczytanym chłopakiem. Pewnego wieczoru, razem siedzieliśmy na winogronowym żywopłocie blisko siebie, napełniając owocami swoje pojemniki. Po chwili Andrzej odzywa się do mnie, - Tolek zejdź na chwilę na ziemię, muszę Ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Zszedłem na dół, zbliżywszy się do niego. Andrzej cały czas rozglądając się dookoła czy nikogo w pobliżu niema, wziął mnie pod rękę i wzdłuż ogrodzenia doszliśmy do ulicy Cmentarnej skręcając w jej głąb w lewo, na wysokość trzeciego/czwartego drzewa. Rozejrzał się jeszcze raz wokół, w lewo, w prawo po czym nachylił się do mojego ucha, szeptem wypowiadając słowa. – Słuchaj Tolek, to co ci powiem zatrzymaj tylko dla siebie, nikomu nie powtarzaj – jeszcze raz rozejrzał się dokładnie wokół i dokończył – istnieje na świecie taka muzyka, bardzo szalona, przybyła do Europy zza Oceanu, jest zakazana i nazywa się ROCK’n’ROLL. To co ci powiedziałem zachowaj dla siebie, nikomu ani słowa, ani mru, mru.
Czułem, pomimo nieznanego mi wyrażenia, że Andrzejprzekazał mi bardzo ważnąinformację, którą muszę pielęgnować i trzymać w głębokiej tajemnicy. Wracając do domu przez całą drogę, by nie zapomnieć o zakazanym terminie, powtarzałem sobie; rock’n’roll, rock’n’roll, rock’n’roll. Te słowa, nawet na chwilę nie dawały mi spokoju. Kiedy znalazłem się w domu sięgnąłem po rocznikiDookoła Świata (ojciec prenumerował Przekrój i Dookoła Świata, które po roku zszywał i oprawiał u introligatora w twarde okładki). Przeglądając całe rocznik 1956 i 1957 (były to kolorowe tygodniki) natrafiłem na artykuły pana Marka Konopki, który był stałym korespondentem agencji PAP, piszącym ze Stanów Zjednoczonych. Pan Konopka w swych artykułach wyrażał się bardzo krytycznie o imperialnej Ameryce, o jej wyzyskującej, kapitalistycznej gospodarce, o rasizmie, orozhuśtanej wolności, o pseudodemokracji i stosunkach międzyludzkich ale również zauważyłem, że pisze artykuły pod tajemniczym dla mnie terminem, rock’n’roll. Dotarłem do dwóch bardzo ważnych publikacji, które po przeczytaniu utwierdziły mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z zakazanym owocem i to co Andrzej Śliwiński mi przekazał, było racją, że muszę wystrzegać się tej muzyki i trzymać ją w wielkiej tajemnicy.
Pierwszy artykuł dotyczył Elvisa Presleya (Jailhouse Rock, Blue Moon, It’s Now Or Never) a właściwie była to bardzo krytyczna, karykaturalna recenzja z pierwszego filmu z Presleyem, Love Me Tender (1956 rok). Elvisa, króla rock’n’rolla, przedstawił w kiczowatym westernie jako ryczącą krowę na amerykańskiej prerii (dziś wiemy co to były za tytułowe hity np. Love Me Tender czy Poor Boy, obie piosenki z filmu). Pierwszy raz zetknąłem z tak szkalującym określeniem - Elvis Pelvis (Elvis miednica, biodro) – Presleya, nadane mu ze względu na nowatorskie, jak na tamte czasy, poruszanie się na scenie w trakcie koncertowania, śpiewania. Warto pamiętać, że w tym krytykowanym przez Marka Konopkę okresie (rok 1956) Elvis, jak nikt dotąd działający w światowym show businessie, nagrał w jednym roku i sprzedał osiem Złotych Płyt (singli) czyli każda z nich, by uzyskać ten status, sprzedana była w milionie egzemplarzy. Elvis to uczynił.
Drugi tekst pana Konopki dotyczył największego skandalisty w historii, killera rock’n’rolla, Jerry Lee Lewisa (Whole Lotta Shakin’ Go On, Great Balls Of Fire, Crazy Arms). Poza, jakby dziś nazwać, chuligańskimi wybrykami Jerryego Lee na scenie (rzucanie stołkami, uderzanie w klawisze fortepianu stopą nogi w bucie, skakanie po fortepianie czy podpalanie tego instrumentu), był jeden, chyba największy skandal w dziejach rock’n’rolla - ożenekkillera z 13-letnią Myrą Brown, córką kuzyna, żeby było tragiczniej, gitarzysty z jego zespołu. Ten incydentalny związek przez purytańską opinię publiczną wyeliminował Jerryego Lee Lewisa na wiele lat z koncertowania i skutkował zakazem w mediach (radio, TV) propagowania, odtwarzania jego wspaniałych nagrań. Miało to wpływ na sferę ekonomiczną ale szczególnie na artystyczną.
Te dwa artykuły uświadomiły mi, że mam do czynienia z szatańską, demoralizującą muzyką, że muszę się, choć emocjonalnie podnieca każdą młodą duszę, jej wystrzegać. Choć po 1956 roku (miesiąc październik), po upadku prześladowczego i zbrodniczego stalinizmu, żelazna kurtyna oddzielająca zgniły ZACHÓD od „postępowego” WSCHODU podniosła się nieco w górę, to jednak słuchanie zakazanego rock’n’rolla nadal odbywało się w wielkiej konspiracji, by nikt o tym nie wiedział. Inaczej można było popaść w prawdziwe tarapaty, szczególnie w szkole.
Tylko jak to zrobić, kiedy epidemia rock’n’rolla opanowała już i zaraziła cały świat i wszystkie kraje demoludu, również Polskę, moje miasto, mój dom?
Napisz komentarz
Komentarze