- Zapis o konieczności zebrania 500 podpisów jest absurdalny i praktycznie niewykonalny - mówi radny Grzegorz Haraśny, z którego inicjatywy podobne możliwości zgłaszania przez mieszkańców miasta uchwaliła Rada Miejska poprzedniej kadencji. - Występując z inicjatywą stworzenia obywatelom możliwości współdecydowania o wielu, istotnych dla nich sprawach mieliśmy świadomość, że poziom aktywności społecznej nie jest u nas zbyt wysoki. Nie można więc go jeszcze bardziej ograniczać, tworząc sztuczne bariery. Zebranie 50 podpisów wymaga poświęcenia dużej ilości czasu a zebrać ich tyle, ile zaproponował Zarząd Powiatu jest w mojej ocenie niemożliwe.
Niestety innego poglądu jest Zarząd Powiatu. - Taka liczba osób wydaje się być liczbą reprezentatywną dla Powiatu liczącego 120 tysięcy osób - próbowała przekonywać naczelnik Lis odpowiadając na pytanie Mariusza Węgrzynowskiego.
Niestety, absurdalność tej argumentacji aż kłuje w oczy. Zbieranie podpisów pod konkretnym wnioskiem czy projektem uchwały, to nie to samo, co zbieranie ich pod listą poparcia dla partyjnych działaczy różnego szczebla, biorących udział w wyborach do różnych organów władzy państwowej i samorządowej. Trudno sobie wyobrazić, by mieszkańcy małej wsi w gminie Czerniewice, liczącej w sumie niespełna 100 mieszkańców musieli biegać po sąsiednich siołach, by przekonywać do sprawy, która mieszkańców innych wiosek bezpośrednio nie dotyczy. Po raz kolejny nasi urzędnicy udowadniają więc, że żyją w oderwaniu od rzeczywistego świata, w którym żyją żywi ludzie, nie zdominowanego przez partyjnych „aktywistów”, głoszących jedynie słuszne teorie.
Tym bardziej należy pochwalić Mariusza Węgrzynowskiego, który dostrzegł absurdalność wprowadzonych do Statutu zapisów i zgłosił wniosek o obniżenie koniecznej liczby podpisów do 100. Ogłoszono przerwę, po której zarządzono przegłosowanie wniosku radnego. Niestety, tylko 6 radnych wykazało się zdrowym rozsądkiem (Mariusza Węgrzynowski, Grzegorz Haraśny, Barbara Klatka, Małgorzata Nowak, Grzegorz Sławiński, Ewa Wendrowaka), radni PSL wstrzymali się od głosu, a pozostali (radni PiS i SLD oraz Sławomir Żegota z Platformy Obywatelskiej), nie pierwszy zresztą raz, wykorzystali okazję do wykazania się całkowitą i absolutną bezmyślnością, graniczącą z pospolitą głupotą.
- Można przyjść do mnie i ja staram się indywidualne, mądre pomysły realizować - komentował Starosta Piotr Kagankiewicz, najwyraźniej nie rozumiejący istoty społeczeństwa obywatelskiego. - Równie dobrze może przyjść grupa osób do radnego i również jest inicjatywa uchwałodawcza, więc ja nie widzę zagrożenia, że blokujemy możliwość realizacji się w samorządzie demokratycznym, jakim jest Powiat Tomaszowski. Można indywidualnie przyjść z pomysłem, czy do Zarządu, czy do Prezydium Rady.
Starosta w mojej ocenie nie jest w stanie pojąć, że czasy pierwszych sekretarzy PZPR, do których można było przyjść na skargę lub „z pomysłem” a czasem wysłać donos już (na szczęście) dawno minęły. Reprezentowany przez niego sposób myślenia stawia obywatela, mieszkańca, członka wspólnoty samorządowej w charakterze petenta, pozbawiając możliwości współuczestnictwa w tworzeniu i kreowaniu indywidualnych inicjatyw.
Smutne ale i zabawne zarazem również jest to, że Piotr Kagankiewicz przewodzi równocześnie w naszym Powiecie partii, która w swojej nazwie nosi przymiotnik „obywatelska”.
Napisz komentarz
Komentarze