Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 23 lutego 2025 06:36
Reklama
Reklama

Z cyklu: "Okrakiem" - Człowiek ze złotym obiektywem

Rok 1944, klęska Powstania Warszawskiego. Miasta już nie było. Ocalała ludność przymusowo przemieszczała się w marszu milczenia i rozpaczy do obozu w Pruszkowie. Nie wszyscy. Sześcioletni Marek Karewicz wraz z rodzicami i babcią uciekali na własną rękę w innym kierunku.

 

„Wialiśmy na piechotę przed Ruskimi aż zatrzymaliśmy się na Tomaszowie Mazowieckim, i ja powiedziałem: „Dalej nie idę” -  wspomina Marek Karewicz. I tutaj zostaliśmy na wiele lat. Zawsze i wszędzie to mówię: wszystkie moje sukcesy i osiągnięcia zawdzięczam temu miastu. Tutaj, w szkole nr 4,  załapałem bakcyla fotografii. Często odwiedzam Tomaszów i tutaj wśród was, czuję się najlepiej. Nic w tym dziwnego, skoro w tym mieście przeżyłem wczesną młodość, pierwszą miłość i inne pierwsze fascynacje”.

 

Marek mówi o Tomaszowie, że to jest jego miasto. Ja dołączam do niego, i teraz możemy powiedzieć razem, że to jest nasze miasto. Do Tomaszowa ciągnie mnie podobnie jak ciągnie tu Marka. Chociaż mnie to miasto denerwuje. Może dlatego, że jest takie obszarpane i źle gospodarowane. Że latem, kiedy zieleń pokryje brzydotę liszajowatych murów kamienic i świeci słońce, można tu jeszcze wytrzymać. Ale jak mówi wiele osób tutaj żyjących – nic się tu nie dzieje. Niby to prawda. Nie ma kina z prawdziwego zdarzenia, nie ma teatru. Instytucje kultury podlegające Urzędowi Miasta śpią snem niekoniecznie sprawiedliwych.

 

Jest jednak garstka ludzi, którzy nie czekają na cud, tylko biorą sprawy w swoje ręce. Jednym z tych nielicznych jest mój przyjaciel, Antek Malewski, który wymyślił cykl spotkań Herosi Rock & Rolla i z wielkim powodzeniem ciągnie comiesięczne spotkania już siódmy rok. Rozpoczynał w sierpniu 2005 Elvisem Presleyem, w siedemdziesiątą rocznicę urodzin Króla Rock & Rolla. Antek poszedł dalej. W wielkim stylu udało mu się przywołać pamięć starych, dobrych (mimo wszystko) czasów lat sześćdziesiątych i zebrać towarzystwo młodych ciągle duchem sześćdziesięciolatków plus, niegdyś zapamiętale tańczących zakazanego rocka (ja też tańczyłem) na parkiecie kawiarni Literacka w Tomaszowie Mazowieckim. Z całej Polski i z reszty świata zjechał się tłumek ludzi z rodzinami, by uczestniczyć w dwóch wydarzeniach nazwanych Rodzina Literacka 62. Drugie spotkanie odbyło się w pięknym ośrodku Stowarzyszenia Chrześcijańskiego TOMY w Zakościelu koło Inowłodza. Tam poznałem Marka Karewicza.

 

Marek, mimo niepełnosprawności (jest po wylewie i porusza się na wózku inwalidzkim) jest człowiekiem wielkiej pogody ducha i dobroci. Bije od niego ciepło, wynikające prawdopodobnie z tej cechy wielkich ludzi, jaką jest skromność, czyli zero oznak wywyższania się ponad innych. Chociaż z racji osiągnięć artystycznych śmiało mógłby obnosić dumę i nieprzystępność.

 

Spędziliśmy dwa wieczory, które niepostrzeżenie przeciągały się do bladych świtów. Było o czym rozmawiać. To znaczy – my pytaliśmy, Marek opowiadał. Potrafi to robić, podobnie jak obiektywem aparatu fotograficznego, w sposób mistrzowski operuje słowem. Popłynęły opowieści o czasach i o ludziach, i o wydarzeniach, którymi od dziecka byłem zafascynowany, a nie miałem najmniejszych możliwości ani uczestniczenia w nich, ani nawet otarcia się o nie. A Marek tam i z tymi ludźmi zawsze był. Znał Leopolda Tyrmanda, Marka Hłaskę, Romana Polańskiego, Krzysztofa Komedę-Trzcińskiego, Jerzego Skolimowskiego i wielu innych z tej słynnej plejady niepokornych i wielkich artystów, a przy okazji niezapomnianych playboyów siermiężnego komunizmu. Za racji zawodu poznał i był zbratany ze wszystkimi znanymi muzykami, autorami tekstów i reżyserami.

 

Marek Karewicz wspomina: „Poldek Tyrmand usłyszał kiedyś w Hybrydach moje popisy na trąbce. Znał już moje pierwsze zdjęcia, gdyż pasjonowałem się i trąbką i fotografią jednocześnie. Powiedział krótko – Marek, zostaw rurę i bierz się za fotografię. Posłuchałem go i tak zostało. Poldek miał rację”.

 

Marek grał także na kontrabasie. Miał osiemnaście lat, kiedy uczestniczył w bezprecedensowym wydarzeniu muzycznym, jakie miało miejsce na sopockim „Monciaku” w roku 1956. Był to słynny marsz nowoorleański, który zapoczątkował w krótkim okresie politycznej odwilży młodzieżowy ruch jazzowy. Konsekwencją tego wydarzenia był I Festiwal Jazzowy w Sopocie i odkrycie Krzysztofa Komedy, którego Sextet wtedy zwyciężył. Potem przyszły inne festiwale.

Marek Andrzej Karewicz ur. 28 stycznia 1938 w Warszawie - jest artystą fotografikiem specjalizującym się w zdjęciach muzyków jazzowych i rockowych. Jest również dziennikarzem muzycznym, autorem radiowym i telewizyjnym, prezenterem muzyki jazzowej, animatorem jazzu.

 

Ukończył liceum fotograficzne na ul. Spokojnej w Warszawie (u Mariana Dederki), następnie studiował na Wydziale Operatorskim Państwowej Wyższej Szkoły filmowej w Łodzi. Od ok. 1964 prowadził warsztaty fotograficzne i kursy laboratoryjne fotografii w Pałacu Kultury i Nauki gdzie pomiędzy sesjami zdjęciowymi w studio fotograficznym pracował nad okładkami do płyt. Karewicz wykonał zdjęcia składające się na archiwum 2 milionów negatywów. Fotografował m.in. ostatnią trasę koncertową Milesa Davisa i europejską trasę koncertową Raya Charlesa.

 

Mówi Marek Karewicz: „Moje największe (śmiech) osiągnięcie? Z pewnością największe rozmiarowo, a zarazem najważniejsze dla mnie, to było zdjęcie o wymiarach 10 metrów na 3 metry przedstawiające Milesa Daviesa, zrobione na prośbę króla trąbki, które zawisło na ścianie wieżowca w sercu Manhattanu”.

 

Marek Karewicz jest autorem ok. 1500 okładek płytowych m.in. serii Polish Jazz oraz uznawanej za przełomową w historii polskiego rocka płyty Blues zespołu Breakout, gdzie sfotografował Tadeusza Nalepę prowadzącego za rękę swojego syna Piotra. Przygotował też okładki płyt Ewy Demarczyk, Niebiesko Czarnych, Czerwonych Gitar, Ireny Santor, Sławy Przybylskiej, Maryli Rodowicz, Stana Borysa, Jerzego Połomskiego i wielu innych. Po prostu robił okładki dla wszystkich wielkich w muzyce. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików (numer legitymacji 07), odznaczony też został honorowym tytułem La FIAP : Fédération Internationale de l'Art Photographique. Działał w Polskim Stowarzyszeniu Jazzowym. W telenoweli Klan grał epizodyczną rolę właściciela klubu jazzowego. Przez wiele lat związany był z warszawskimi klubami muzycznymi: Hybrydy, Remont oraz Jazz Club Tygmont. W klubie Tygmont znajduje się stała wystawa fotografii Karewicza. W lutym 2009 ukazał się album This Is Jazz zawierający 200 zdjęć artystów jazzowych autorstwa Karewicza.

 

Dnia 30 marca tego roku ponownie spotkałem się z Markiem Karewiczem, tym razem w Tomaszowie Mazowieckim. Ten sam Antek Malewski w nowym budynku Starostwa Powiatowego, a dokładniej - w obszernym hallu tej szacownej instytucji, razem z Markiem Karewiczem otworzyli galerię zdjęć i okładek płytowych Marka. W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję, a właściwie na okrzyk: Ratunku! Co za przytłaczająca budowla! Po co to i komu? Cała z marmuru, z windą, z niezliczonymi pomieszczeniami, niektórymi pustymi, czekającymi na następnych wybrańców losu, a może bardziej – wybrańców zaślepionych „sukcesami” polityków, dowód na słuszność Prawa Parkinsona (tezę w postaci "prawa" przedstawił uczony w Economist z 1955, żartobliwie szydząc z biurokracji i pokazując przyczyny i skutki jej rozrostu).

 

Następnego dnia w Sali SCH TOMY odbyło się bardzo ciekawe spotkanie z tym wielkim artystą, zakończone filmem biograficznym - Człowiek ze Złotym Obiektywem. Za niespełna miesiąc oglądałem Marka Karewicza podczas uroczystej gali transmitowanej przez II Program TVP, jak razem z Tomaszem Stańko i Wojciechem Kilarem odbierał swojego Złotego Fryderyka, przyznanego jako Nagroda Specjalna za całokształt twórczości na rzecz przemysłu muzycznego.

 

Znawcy przedmiotu twierdzą, że na zdjęciach Karewicza widać i słychać, jak muzyk gra.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Media społecznościowe należą do prywatnych firm, które mogą wpływać na siłę przekazu, nad czym użytkownicy nie mają kontroli. Używanie ich przez polityków jako głównego kanału komunikacji z obywatelami może podważać zaufanie do mediów tradycyjnych – uważa politolog i medioznawca dr Wojciech Maguś z UMCS.Data dodania artykułu: 22.02.2025 10:22
Ekspert: media społecznościowe to szerokie audytorium, ale o sile przekazu decyduje algorytm

Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

Podczas przeziębienia lub grypy 40,1% Polaków mierzy temperaturę ciała dopiero po wystąpieniu objawów gorączkowych. 27,9% chorych robi to raz na dobę, a 21,3% – kilkakrotnie w ciągu 24 godzin. Do tego 77,5% rodaków nie notuje uzyskanych pomiarów. Zaledwie 7,4% badanych zapisuje je i 2,6% robi to dość sporadycznie. Eksperci komentujący wyniki raportu alarmują, że Polacy najwyraźniej nie słuchają zaleceń lekarzy. Z kolei GIS informuje, że tylko w styczniu br. zachorowało na grypę ponad 300 tys. osób, a w lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń. Od początku stycznia hospitalizowano z rozpoznaniem grypy i jej powikłań ok. 23 tys. pacjentów. Natomiast od września ub.r. zmarło z tego powodu ok. tysiąca osób. Jednak Polacy jakby nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:33
Grypa szaleje, a Polacy nie słuchają zaleceń. Eksperci alarmują. W lutym odnotowano już 295 tys. zakażeń

MRPiPS: jest projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności

Komitet Monitorujący FERS zatwierdził projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności oraz uporządkowania systemu świadczeń - poinformowało w piątek ministerstwo rodziny. Resort dodał, że nowy system uwzględnia postulaty osób z niepełnosprawnościami, w tym orzekanie przez specjalistów z danych dziedzin.Data dodania artykułu: 21.02.2025 17:21
MRPiPS: jest projekt przebudowy modelu orzekania o niepełnosprawności
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Czy tak powinno wyglądać Liceum

Czy tak powinno wyglądać Liceum

Od kilkunastu lat na oświatowej mapie powiatu tomaszowskiego funkcjonuje zespół szkół "katolickich". Jego integralną częścią jest też liceum. Szkoły prowadzi Katolickie Stowarzyszenie Oświatowe im. Św. Ojca Pio. Liceum nadano imię Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny Królowej Polski. Zasłynęło jakiś czas temu, że żaden uczeń w nim nie zdał egzaminu maturalnego. Biorąc pod uwagę liczbę uczniów, może nie jest to nawet jakoś specjalnie problematyczne. Problemów należy szukać gdzieś indziej. Przyjrzeliśmy się dokumentom, które dotyczą funkcjonowania liceum w okresie minionych kilku lat. Wniosek nasuwa się jeden. To Liceum po prostu należy zlikwidować.
Kucharski szacuje: 2, 4 a może 10 milionów. To już prawdziwy kabaret.

Kucharski szacuje: 2, 4 a może 10 milionów. To już prawdziwy kabaret.

Internetowe szaleństwo trwa. Nagonka na prezydenta miasta i jego rodzinę, którą zainspirował (jak sam się przyznał na swoim profilu internetowym) radny Kazimierz Mordaka, rozkwita w najlepsze. Tomaszowski przedsiębiorca na swoim facebooku nie czuje zażenowania, za to przyciąga niemal wszystkich tomaszowskich hejterów. Każdego, kto ma inną opinię Pan Kazimierz Mordaka blokuje. Intencje są dosyć oczywiste. Piotr Kucharski jest w swoim żywiole. W każdym kolejnym wpisie "dokręca śrubę". W ciągu dwóch dni z domu letniskowego zrobił willę z podziemnym garażem. Jej wartość w szybkim czasie urosła już do 4 milionów złotych. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej. Radny przysłał do nas też wniosek o sprostowanie naszego artykułu na temat wyjazdu do Wisły ludzi, których prześmiewczo określiliśmy mianem "Mordaka Patrol". Popatrzcie zresztą sami, czego domaga się Kucharski. Chciałbym też, jako redaktor naczelny portalu podkreślić, że nie mamy problemu z publikacją sprostowań. Ne mogą one jednak być oparte na czyimś widzimisię ale na udokumentowanych faktach.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama