Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 23 grudnia 2024 19:19
Reklama
Reklama

Pierwsze koty za płoty - krótkie podsumowanie pierwszego roku w drodze

28 czerwca 2011 roku. Sprawdzenie plecaka, prysznic, kawa, ponowne sprawdzenie plecaka, szybkie pożegnanie z rodzicami i w drogę. Zabawne - czas subiektywny i czas obiektywny. Minuta ma 60 sekund, godzina 60 minut, doba..... ok, w tym miejscu postawię "itd." bo tak w nieskończoność mógłbym pisać. W każdym razie, niedawno minął równy rok od dnia, w którym wyjechałem z Tomaszowa Mazowieckiego w kierunku południowo-wschodnim. Gdybym zapytał kogoś ze starych znajomych jak tam, usłyszałbym pewnie: Stary, nic się nie zmieniło, nic się nie urodziło. To tylko rok przecież. TYLKO rok - wszystko pamiętam jakby było wczoraj. Ale dzięki temu, że każdy dzień dostarczał mi nowych, niezapomnianych wrażeń, historii zebrało się tyle jakby było to 10 lat.

 

 

30 tysięcy kilometrów autostopem. Powrót? No jak, skoro jeszcze tyle przede mną? A jeśli już to gdzie? Chiny? Iran? Pakistan? A może Kambodża?

 

Powrót? Rzadko, ale zdarzały mi się momenty kiedy chciałem wracać. Często niekoniecznie do domu, ale do miejsc, które po drodzę odwiedziłem; do ludzi, których poznałem. Rocznica to nic wielkiego, ale ludzie lubią stawiać sobie poprzeczki i wkładać w książki zakładki. Nie jestem pod tym względem w żaden sposób oryginalny.

 

Dlatego zdecydowałem się na małe podsumowanie. Sukcesy i porażki. Zabrzmi może i nieskromnie, ale nie było żadnych porażek. Można siedzieć i zastanawiać się: "Co mi w życiu nie wyszło?". Można też: "Co by tu zrobić lepiej?". Podobno, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A jeśli widok nam nie odpowiada, zawsze można się przesiąść. Wszystko siedzi w głowie.

 

Jedno z haseł, które jakiś czas temu wpadło mi w oczy brzmiało: "Kiedy jestem dnem, przestaję być dnem i zaczynam być zajebisty". Czy faktycznie, myśląc w ten sposób jestem dnem? Czy może jestem zajebisty? Jestem tym, kim myślę, że jestem. Najpierw nastawienie; później mózg już pokieruje na właściwe tory.

 

 

 

 

Wong, którego poznałem w wietnamskim Da Nang, skończył elitarną szkołę w Singapurze. Skarżył się, że nie może znaleźć pracy bo nikt go nie chce. Błąd - zamartwiał się brakami zamiast koncentrować na atutach.

 

W Danang, poznałem Wonga. Skończył elitarną szkołę w Singapurze. Skarżył się, że nie może ani studiować, ani znaleźć pracy. Nie dostanę tej pracy. Jasne, że jej nie dostaniesz jak będziesz tak myślał. Napisaliśmy CV, rozesłaliśmy do kilku firm. Odzew był bardzo szybki. Doszło do tego, że to on mógł wybrać stanowisko i pracodawcę. W końcu, po miesiącu przyznał: Miałeś rację. Jestem zajebisty! Może nieskromne, ale prawdziwe! Po jakimś czasie Wong zadzwonił znowu, Ty, wiesz ile jest pracy i jakie pieniądze mógłbyś tutaj zarobić? Wiem, ale dziękuję. Dlaczego nie chcesz być bogaty? Wong, teraz skupiam się na podróżowaniu. Wyznaczam sobie cele związane z podróżą. Jak kiedyś będę chciał być milionerem, skupię się na tym by zostać milionerem i zostanę milionerem.

 

Nasz mózg jest tak genialny, że obojętnie jaki cel sobie postawimy, przy odrobinie chęci, wytrwałości i pozytywnego nastawienia, tak zaprogramuje nasze działania, że go osiągniemy. We wszystkim można dopatrzeć się pozytywów i negatywów. Nie twierdzę, że wszystko wyszło mi tak jak chciałem, ale gdybym siedział i zamartwiał się dlaczego cały czas jest źle, już dawno podciąłbym sobie żyły. Zamiast tego, lepiej się skupić na tym co wychodzi dobrze. A potknięcia? Wszystko ma swój koniec - upadki również. Według trzeciej zasady dynamiki, im mocniej przypieprzymy w podłożę, tym mocniej się od niego odbijemy. Potknięcia też mają swoje plusy. Co, zatem mi się przez ten rok udało? 

 

 1. Ponad 30.000 kilometrów autostopem przez Europę Wschodnią, Bliski Wschód, Pakistan, Chiny, Sar(s)y, Azję Południowo-Wschodnią do Indonezji. Od dnia, kiedy wyszedłem z domu do teraz, nie wsiadłem w ani jeden samolot. Nie, że nie lubię latać, ale Europa z Azją się tak ładnie łączy, że nie ma sensu skakać i omijać wszystkie ciekawe miejsca po drodzę.

 

Stopowanie w Chinach było bardzo ciekawe - musiałem ćwiczyć brak talentu..... przepraszam - mój wyśmienity talent i kunszt plastyczny.

 

2. Cztery razy obchodziłem Święta: Pierwszy w Pakistanie, podczas Eid (zakończenia Ramadan), drugi w Chinach w Boże Narodzenie, trzeci w Chiński Nowy Rok, również w Chinach, czwarty podczas obchodów Buddyjskiego Nowego Roku w Laosie. Pozornie - różne kultury i różne zwyczaje - najważniejsze elementy są jednak wspólne - każde z tych Świąt to przejście z jednego etapu w drugi, oraz okazja do spotkania z rodziną i znajomymi i puszczenie pozytywnej energii w stronę innych osób. Boże Narodzenie poza domem - w XXI wieku, kiedy można z powodzeniem znaleźć się w kilku miejscach na raz, nie ma czegoś takiego jak "poza domem"; co najwyżej jest AFK (away from keyboard).

 

3. Szukałem demonów, terrorystów i diabła w Iranie. Zamiast tego, spotkałem jednych z najbardziej gościnnych, uprzejmych, otwartych i inteligentnych ludzi na świecie. Wbrew idiotycznej i wyssanej z palca opinii publicznej, Persja jest jednym z miejsc, w których mieszkając czułbym się dobrze. W Iranie też dostałem pamiątkę. Trochę demotywującą bo w postaci oparzenia trzeciego stopnia od rury wydechowej motoru. Goiło się przez kilka miesięcy, ale za to, blizna ma kształt..... właśnie Iranu.

 

W Iranie mieszka diabeł. Pytam, gdzie ten diabeł?

 

4. Uczyłem się rozbierać, składać i obsługiwać AK-47 i inne karabinki automatyczne w Pakistanie. Stary, jak tak będziesz przeładowywał to pomyślą, że pipa jesteś i Cię wyśmieją. Trzeba tak - mocno, zdecydowanie. Nie wystarczy mieć broń żeby siać postrach. Trzeba umieć ją obsługiwać. Może i tak - z moich pakistańskich doświadczeń wynika, że by uniknąć problemów, trzeba mieć fuksa, znajomych i..... szybkie nogi.

 

5. Również w Pakistanie, stając w obliczu możliwie krytycznych w skutkach sytuacji, mogłem w pełni docenić życie.

 

6. Z kolei w Chinach sobie odreagowałem. Przez pół roku mieszkałem i pracowałem w super-bezpiecznym Państwie Środka otoczony osobami, którym mogłem w pełni ufać i które nigdy nie odwróciły się w razie potrzeby. Znów przyszło mi obalić głupi streotyp: będziesz robił za miskę ryżu. Miska ryżu wyglądała tak, że nie musiałem zachrzaniać na trzy etaty. Przy niewielkim nakładzie pracy było mnie stać na normalne życie i funkcjonowanie.

 

Półroczna przerwa na pracę w Chinach.

 

7. W Wietnamie, zacząłem też pracę na odległość. Wszystko dzięki Wongowi. Szukając pracy razem z nim, wróciłem przy okazji do tłumaczeń. Może i nie jest to jakaś żyła złota, ale można przeżyć od pierwszgo do, powiedzmy dziesiątego ;-). Przy okazji pracy za pieniądze, udało mi się zaliczyć trochę wolontariatów.

 

8. Stawiałem pierwsze kroki w jeździe na jednośladzie. Moja początkowa niechęć wynikała z tego, że przy pierwszym spotkaniu z Vespą we Włoszech, malutki skuterek, najpierw mnie zrzucił a później zaczął gonić. W Azji Płd-Wsch. zacząłem się przekonywać do wyższości skuterów i motorów nad samochodami.

 

9. Uczyłem się Buddyzmu i medytacji w Laosie. Zawsze wydawało mi się, że mam braki z zakresu religii. Chodziłem na religię w szkole podstawowej, gimnazjum i średniej. Mało tego - byłem żywo zainteresowany. Tyle, że zawsze wydawało mi się, że nie było to kompletne. Przez cały cykl nauczania dowiedzieliśmy się tylko o religii Rzymsko-Katolickiej. A gdzie inne odłamy Chrześcijaństwa? Gdzie Judaizm? Gdzie Islam? Gdzie Hinduizm? Gdzie Buddyzm? Gdzie Animizm? Gdzie nasze własne, staropolskie wierzenia słowiańskie? Czy będąc uczony o jednej religii muszę od razu negować inne? Całą resztę musiałem sobie już doczytać we własnym zakresie. Szóstka za materiał nadprogramowy? Taaaa, marzenia. 

 

Nadrabianie braków w wiedzy religijnej.

 

10. Uciekałem przed lejdibojami i fałszywymi uśmiechami w Tajlandii.

 

11. Przekonałem się, że Singapur wcale nie jest taki poważny jak go malują. Singapurski Lew, na tle zaawansowania, szyku i wysokiej jakości całego miasta-państwa, prezentuje się wręcz komicznie.

12. W Indonezji, po raz kolejny się przekonałem, że nie liczy się miejsce, czy sytuacja. Liczy się to, jacy ludzie nas otaczają i nasze własne nastawienie do nich. Lądując w Dumai, miałem wrażenie, że jestem w najbrzydszym miejscu na Świecie. Byłem rozczarowany Indonezją. Miał być Świat z Avatara - zamiast tego wieczny smog i zapach otwartej kanalizacji. Mimo to, zamiast od razu zwijać się na jedną z białych plaż Bali, zostałem tam kilka dni. Ogólnie, gdyby nie inni ludzie - ci którzy podwozili mnie kawałek po kawałku, ci którzy motywowali mnie - zarówno pozytywnie jak i negatywnie do dalszej drogi - ci którzy gościli mnie pod swoim, raz bardzo skromnym, raz niepoprawnie wystawnym dachem, czy ci, którzy po prostu uśmiechali się na ulicy, pewnie nadal siedziałbym na parkingu pod Opocznem na którym chyba z godzinę czekałem by zacząć podróż

 

Może spod palców belfra, zabrzmi to trochę niepedagogicznie, ale przez rok podróży nauczyłem się więcej niż przez 3.... ba.... nawet przez 5 lat ogólniaka. Ale ja, ogólnie, nie lubiłem swojego ogólniaka. Na studiach, faktycznie, się uczyłem i śrubowałem średnią..... głównie dla stypendium. W liceum, większość moich godzin była spowodowanych nieobecnościami w różnych fajnych miejscach - to we Włoszech, to u znajomych, to w sali bilardowej. Czytałem tylko to co mnie interesowało a nie to co mi kazali. A jak mnie coś zainteresuje to potrafię się wciągnąć. Mimo to, matura jakoś mi wyszła.

 

Dużo? Nie dużo - jeszcze wiele do zjechania, wiele do zobaczenia, wiele do nauczenia. W tym, najbliższym celem jest liźnięty niedawno surfing i chodzenie po dżungli. W Iranie zauważyłem, że z chodzeniem po pustyni nie mam żdanych problemów. Jakoś tak naturalnie mi to wychodziło. Dżungla to dla mnie nowy świat. I choć przyzwyczaiłem się do ukąszeń muszek, komarów, mrówek i innych śmiesznych owadów; choć nie boje się już ruszającej się podłogi i tego czego nie widzę, to do sprawności małpki i tych niebieskich ludków z Avatara brakuje mi jeszcze wiele. Teoretycznie, skoro nie umiem, powinienem się wycofać ale te kolorowe motylki nawołują i wciągają by zobaczyć co kryje się za kolejnym rosnącym w poprzek krzaczkiem.

 

Na pustyni czuję się jak w domu. Ilekroć, jednak, wchodzę do dżungli, po jakimś czasie okazuje się, że czegoś mi brakuje. Metodą prób i błędów, trzeba się w końcu nauczyć.

 

Niewiele za mną, wiele przede mną. Są marzenia o..... dalekich podróżach. Czytam o odległych, egzotycznych miejscach, widząc mapę, odruchowo jeżdżę po niej palcem. Drzewko - a co za nim? Otwarte drzwi. Co w środku. Stolik. Wypij mnie. Ale to wszystko duże! O górka! Trzeba się na nią wdrapać. Ale ładny widok. A tam w oddali.... idziemy obadać. Na horyzoncie pojawiają się nowe marzenia i plany. Nie są osadzone w żadnym konkretnym czasie - nie ma się co spieszyć. Bardziej w przestrzeni. W końcu, czas jest subiektywny. A może i przestrzeń też? W każdym razie, podsumowanie to tylko zakładka wrzucona do książki; metka, etykietka, nic konkretnego ani konstruktywnego..... chociaż.... nie.... jest okazja. Szczególnie, że ja rozstrzepany z natury jestem. Okazja do zrobienia sobie listy przed podróżą: 

 

ciekawość jest,

motywacja jest

marzenia są

 

Melduję posłusznie gotowość do dalszej drogi.

 

Rzeczy najważniejsze są. To jedziemy. A koła? Koła to się załatwi po drodzę. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Czytelnik! 06.07.2012 20:57
Czytam regularnie. Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!

www.poswiecie.pl 06.07.2012 14:30
Super sprawa, zycze wielu dalszych ciekawych wrazen :)

xyz 05.07.2012 17:54
Super będziesz miał wspomnienia :) Zazdroszczę takiej wyprawy :) Powodzenia w dalszych przygodach

Opinie
Kongres Sportu Powszechnego na PGE Narodowym - Inwestycja w Zdrowe Społeczeństwo W minionym tygodniu, 12 grudnia 2024 r.  w Centrum Konferencyjnym PGE Narodowy odbył się Kongres Sportu Powszechnego, organizowany przez Fundację Orły Sportu w ramach programu Aktywna Szkoła, przy wsparciu Ministerstwa Sportu i Turystyki, Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Partnera Strategicznego - ORLEN S.A.Data dodania artykułu: 18.12.2024 12:53 e-Doręczenia obowiązkowe już w 2025 r. Już od 1 kwietnia wszystkie firmy wpisane do KRS będą miały obowiązek posiadania adresu do e-Doręczeń. Urzędy oraz zawody zaufania publicznego (m.in. adwokaci, radcy prawni, notariusze) mają jeszcze mniej czasu, bo niecały miesiąc, ponieważ ten obowiązek obejmie je już od 1 stycznia 2025 r.Data dodania artykułu: 17.12.2024 10:04 Narzędzia diagnostyczne wspierające pracodawców w promocji zdrowia personelu Ponad 53% średnich i dużych firm w Polsce deklaruje, że dba o to, by ich kultura organizacyjna znacząco sprzyjała zdrowiu pracowników. Wynika to z deklaracji kadry zarządzającej zdrowiem i dobrostanem w tych firmach, zebranych w ogólnopolskim badaniu Krajowego Centrum Promocji Zdrowia w Miejscu Pracy Instytutu Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera, zakończonym w listopadzie br. Reprezentatywna próba badawcza liczyła 1032 organizacje i odzwierciedlała ich strukturę branżową, kategorię wielkości zatrudnienia oraz lokalizację w podziale wojewódzkim.Data dodania artykułu: 17.12.2024 10:01
Reklama
Reklama
Sztuka – Sport – Olimpiada Na wystawie zatytułowanej „Sztuka – Sport – Olimpiada”, prezentowane są obrazy oraz sylwetki tomaszowskich olimpijczyków którzy reprezentowali nasze miasto, a tym samym nasz kraj, na olimpijskich stadionach, w różnych dyscyplinach sportowych. Tematyka sportu została przedstawiona w malarstwie, nurcie pop artu. Na płótnach przedstawione są różne dyscypliny lekkoatletyki i nie tylko. Prezentujemy dzieła Niny Habdas (1942–2003), łódzkiej malarki i graficzki, Wiesława Garbolińskiego (1927–2014), Andrzeja Szonerta (1938–1993) i Benona Liberskiego (1926–1983). Płótna powstały w latach siedemdziesiątych XX wieku, podczas Pleneru Olimpijskiego zorganizowanego w Spale koło Tomaszowa Mazowieckiego. Prezentowane obrazy zostały przekazane w darze tomaszowskiemu Muzeum w latach 70. XX wieku przez Wydział Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Wystawę uzupełniają informacje o Tomaszowskich Olimpijczykach, pamiątki Stanisławy Pietruszczak z XII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku (1976) oraz znaczki poczty japońskiej wydane z okazji XVIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Nagano (1998), podarowane Muzeum przez Pawła Abratkiewicza. Wystawa przypomina nam o pięknej tradycji umacniania więzi pomiędzy ideą sportu olimpijskiego a twórczością artystyczną, która może kształtować humanistyczne wartości sportu i kreować jego wizerunek w społeczeństwie. Zapraszamy do zwiedzania wystawy w dniach 1 sierpnia – 27 października 2024 r., w godzinach otwarcia Muzeum: od wtorku do piątku od godz. 9.00 do 16.00, w soboty i niedziele od godz. 10.00 do 16.00 (w poniedziałek nieczynne). Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.08.2024
Helios zaprasza na Maraton Sylwestrowy  Jak co roku kino Helios zaprasza na nietuzinkowego sylwestra w filmowych klimatach. Tym razem oprócz gwiazd kina, będą nas bawić również giganci muzyki. W zależności od zestawu na który się zdecydujemy, na wielkim ekranie zobaczymy Nicole Kidman, Antonio Banderas’a, a potem jeszcze Celeste Dalla Porta i Gary’ego Oldman’a lub Robbie’go Williams’a we własnej osobie oraz Boba Dylana, zagranego przez Timothée Chalamet’aW zestawie pierwszym, na początek w doskonały nastrój wprowadzi nas ROBBIE WILLIAMS, czyli prawdziwa „sceniczna małpa”. Ten film to porywający, niebanalny portret zwykłego brytyjskiego chłopaka, który podbił świat rozrywki najpierw w zespole Take That, a potem w karierze solowej. Po przerwie na powitanie Nowego Roku, jego miejsce zajmie Timothée Chalamet, który wcielił się w rolę wielkiego Boba Dylana! Gwarantujemy, że nie zabraknie doskonałej muzyki, wspaniałych emocji, zabawy i dobrego smaku, a to wszystko w niepowtarzalnej kinowej atmosferze. swoich pasażerów do ich domu…Z kolei w zmysłowym zestawie drugim gwarantujemy zabawę w towarzystwie zniewalająco pięknych kobiet i nie mniej przystojnych mężczyzn, ich nieposkromionych żądz i romansów. Na początek Nicole Kidman w filmie „BABYGIRL”, a po przerwie na noworoczny toast, również przedpremierowo film mistrza Paolo Sorrentino, „BOGINI PARTENOPE”. Będzie energetycznie, romantycznie, ale przede wszystkim bardzo zmysłowo... Wszystko to w niepowtarzalnej kinowej atmosferzeCałość dopełni skromny sylwestrowy poczęstunek przygotowany przez Puchatek obiady na dowóz oraz lampka szampana o północy.Bilety na Sylwestrową odsłonę cyklu Nocne Maratony Filmowe dostępne są na stronie: www.helios.pl, w kasach kin Helios w całej Polsce oraz w aplikacji mobilnej. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także – zaoszczędzić. Do zobaczenia na nocnych seansach!Data rozpoczęcia wydarzenia: 31.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 533 Cena: Do negocjacjiZapraszamy Państwa do odwiedzenia naszego punktu zaopatrzenia medycznego Tomaszów Maz. ul. Słowackiego 4Na zdjęciu: Obudowa PB 533 w kolorze nabucco z wkładem PB 521 z okrągłymi podstawami łóżka oraz frontami z nakładką tapicerowaną. Akcesoria: Lampa przyłóżkowa.Wysokiej jakości obudowa drewniana PB 533 dostępna w kilku kolorach w połączeniu z wkładem regulowanym PB 521 tworzy spójną całość i oddaje domowy charakter łóżka przy zachowania jego podstawowych funkcji. Możliwość konfiguracji wyposażenia dodatkowego w postaci np. składanych barierek bocznych sprawia, iż model ten cieszy się dużym zainteresowaniem klientów indywidualnych oraz placówek opiekuńczych.  Kolory niestandardowe*: DETALE PRODUKTU:1. Aplikacje z drewna bukowego4. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji2. Możliwość konfiguracji z barierką składaną5. Tapicerowana nakładka (opcja)3. Różne wymiary leża 6. Okrągłe podstawy łóżka (opcja)OPCJE:zmiana długości i szerokości leża • zmiana kolorystyki • możliwość zastosowania okrągłych podstaw kół • tapicerowana nakładka frontuPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 39 do 80 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:206 × 96 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:106,8 kgStopki regulowanemax 100 mm FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-533 [PDF]
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama