Szczegółowo o sprawie pisaliśmy w artykule „Strażnik miejski nie nadążał”. Efektem postawionych zarzutów był audyt wewnętrzny przeprowadzony w podległej prezydentowi miasta jednostce. Wnioski z niego płynące nie są do końca znane, jednak oczekiwanych przez wiele osób zmian personalnych nie było. Sama Straż miała przejść natomiast pod nadzór Wydziału Inżyniera Miasta (czyt. Straż Miejska po audycie). Tym samym komendant straży zarabiać mógłby więcej niż jego bezpośredni przełożony (czyt. Kto ile zarabia w Tomaszowie Mazowieckim cz. 3), Póki co, jakichkolwiek działań formalnych lub nieformalnych w tym zakresie nie widać.
Dosyć kuriozalne wydaje się wyjaśnienie pełnomocnika strażników miejskich, który wnosząc o umorzenie postępowania ze względu na znikomą szkodliwość społeczną argumentował, że funkcjonariusze nie zdawali sobie sprawy z nielegalności swojego postępowania, ponieważ… nie są prawnikami. Jeśliby przyjąć takie „uzasadnienie” za słuszne, należałoby je stosować do każdej osoby, popełniającej wykroczenia a która nie ukończyła studiów prawniczych. Dodatkowo zastanawiające jest też to, że strażnicy miejscy, często prowadzą nadzór nad respektowaniem prawa przez innych obywateli, w związku z tym powinni być odpowiednio przygotowani i przeszkoleni. Za to powinien ponieść odpowiedzialność pracodawca, w którego gestii i interesie leży odpowiednie i zgodne z prawem wykonywanie czynności służbowych przez jego pracowników.
O działaniach Straży Miejskiej czytaj też w artykule „Jak to się robi w Sikago”
Napisz komentarz
Komentarze