W drodzę powrotnej, robiąc wielki huk, minęły nas dwie wyprzedzające się na wąskiej drodzę śmieciarki. Cóz - jeśli komuś nie wystarczy Hummer to może kupić całą ciężarówkę. A mając taką moc pod stopą, czemu by nie wejść w wyścigi na 1/4 mili? Zawsze jest szansa, że można wygrać drobne na paliwo.
Kiedy minęliśmy grupkę facetów smarujących się jakimś mazidłem z butelki, podjechał mototaksówkarz z ofertą podrzucenia nas do domu, który mieliśmy tuż za rogiem. Po usłyszeniu "nie dziękuję", rzucił "Marijuana?", "Good quality, I show" i wyciągnął torebeczkę. Za kilkanaście gramów czegoś co z wyglądu przypominało zawilgoconą trawkę a z zapachu raczej zieloną herbatę z nutką mięty zawołał 15 dolarów. Nie chciało mi się nawet targować. Z jednej strony, nie miałem zamiaru kupić, z drugiej, to chyba na deszczu się suszyło.
Zaraz zanim skręciliśmy za nasz róg, młoda (z wyglądu) kobieta zapytała nas "Do you want sei?" (można się tylko domyślać co jejmu* siedziało w głowie), głosem przypominającym Leonarda Cohena. O ile mogę jeszcze pomieścić w głowie prostytuujących się ladybojów, o tyle, zupełnie nie mam pojęcia co ta osoba robiła w środku nocy na pustej niemal ulicy. Biorąc pod uwagę, że w Siem Reap jest kilka klubów nocnych, dyskotek, restauracji, itp. jej próba dotarcia do klienta przypominała nieco wywieszenie ogromnego, rzucającego się w oczy afiszu na wewnętrznej stronie biurka.
Podczas naszego 10-minutowego spaceru, naliczyłem może z 7 osób. Każdy robił cos, co wydało mi się dziwne. W sumie, w małej grupce dziwaków, stałem się jednym z nich. Kto to widział by wychodzić po fajki po północy zamiast zaczekać do rana?
* jejmu - na moje oko to jest to błąd gramatyczny. Jeśli ktoś zna prawidłowy zaimek odnoszący się do ladyboy'a prosiłbym o poradę językową.
Napisz komentarz
Komentarze