Nie jest dla nikogo tajemnicą, że polityczne zmagania, mają na celu przejęcie władzy, wszystko jedno czy na szczeblu samorządowym, czy też centralnym. Takie ścieranie się nie jest w sumie niczym złym. To zwyczajne w demokratycznym państwie działanie. Warunek jest jeden. Władza nie może być celem samym w sobie. Powinna być narzędziem do realizacji z góry nakreślonych celów /albo jak ktoś woli programów/. W Polsce jest dokładnie odwrotnie. Te cele mają charakter narzędzi, a posiadanie władzy stanowi efekt użytych narzędzi. Mało czytelne? No ok, to spróbuję nieco jaśniej.
Zadam pytanie czysto retoryczne: czy ktoś z Was zna przedstawiciela jakiejkolwiek partii, który byłby w stanie zaprezentować jakieś pomysły na funkcjonowanie miasta, powiatu, województwa, czy kraju? Kto słyszał o konkretnych rozwiązaniach systemowych w dziedzinie społecznej, oświatowej, zdrowotnej, gospodarczej czy też zagospodarowania przestrzeni miejskiej? Przyznam, że ja nie słyszałem. Dotyczy to zarówno tych pochodzących z opcji rządzącej jak i tych będących w opozycji.
Tyle, że z perspektywy naszego miasta doskonale widać, że to przed opozycją jest większe wyzwanie. Na krytyce obecnego prezydenta daleko się nie zajedzie. Nie można traktować wyborców jak kompletnych idiotów, którzy pójdą i zagłosują na jakiś komitet tylko po to, by odsunąć od władzy PiS. Sory, ale to już było. Liczyć kolejny raz na coś, co ja nazywam myśleniem "obrazkowym", a więc głosowanie na szyldy, może i można w wyborach parlamentarnych, ale czy podobnie będzie w samorządówce. No niech będzie, w jakiejś mierze ta strategia może się sprawdzić tylko co z tego... Zamiast zmieniać otaczający świat działacze będą zmieniać /jak się uda/ srołki.
Uff, udało mi się jakoś płynnie przejść do meritum. Zapytacie dlaczego srołki a nie stołki? Otóż odpowiedź jest prosta. Między tymi dwoma jest parę zasadniczych różnic. Przede wszystkim dostępność tych drugich jest o wiele mniejsza. W takim Tomaszowie, jest zaledwie kilkanaście takich interesujących stanowisk, które moglibyśmy w ten sposób określić.
Ale jak się głębiej zastanowić wcale nie one są tak naprawdę interesujące. Co prawda wynagrodzenie na nich jest stosunkowo wysokie, bo potrafi sięgnąć miesięcznie kilkunastu tysięcy złotych, ale wiąże się ono z jakąś odpowiedzialnością /polityczną, cywilną i karną/, koniecznością wykazania się jakimiś minimalnymi umiejętnościami. No i ludzie je zajmujący są zawsze w jakiś sposób rozliczani z efektów swojej pracy.
Dlatego dużo ciekawsze są różnego rodzaju srołki. Co prawda jest tu dużo mniejsza kasa, ale i odpowiedzialność właściwie żadna. Zajmują więc ludziska te miejsca w spółkach, urzędach, radach nadzorczych, bo im się należą z tytułu udziału w wyborach. Starają się siedzieć cicho i za bardzo nie wychylać. Wszystko zgodne z peerelowską zasadą "czy się stoi czy się leży, pensja zawsze się należy".
Okazuje się w ten sposób, że nie chodzi o żadne cele, programy, zmiany. Nie ma tu żadnej wizji otaczającego nas świata. Energia działania koncentruje się na liczbie srołków możliwych do uzyskania. O to tak naprawdę chodzi w tych wszystkich wiecach, wieczykach, manifestacjach, machaniu chorągiewkami i strzelaniu selfików.
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze