Tak często zachowuje się nasze rozwijające i uczące wciąż na tych samych błędach, młode, demokratyczne społeczeństwo. Społeczeństwo gotowe od lat kilkudziesięciu nieustannie wierzyć i ufać w populistyczne slogany i wielkie słowa o niczym.
Nieustannie najlepiej sprawdza się stosowane od zawsze hasło rozdawania jak największej ilości pieniędzy z niewiadomej i nieznanej nikomu puli. Słuchając obietnic o podwyżkach, dofinansowaniach, budowaniu mieszkań, organizowaniu miejsc pracy, opiece socjalnej, można śmiało odnieść wrażenie, że gdzieś w znanym tylko politykom miejscu na terenie naszego państwa znajduje się wielki skarbiec, pełen złota pozostawionego w spadku przyszłym pokoleniom przez średniowiecznych władców. A nawet gdyby się znajdował, podążając przykładem brytyjskich laburzystów, wielcy Narodu Polskiego wiedzieliby doskonale, jak się z nim uporać.
Ale lud ślepo wierzy, raz kocha, raz nienawidzi, ale wierzy zawsze, nieprzyzwyczajony i niechętny do wzięcia odpowiedzialności we własne ręce, gotowy za to do potulnego i posłusznego poddania się kontroli, kiedy to czuje się jak bezbronne dziecko u matczynego łona.
Cytowany wcześniej eseista Gabriel Laub pisał także: „Wszelka władza wychodzi z ludu i nigdy do niego nie wraca.” Charakterystyczną cechą społeczeństw XXI wieku jest świadoma rezygnacja z wolności jednostki w zamian za poczucie iluzorycznego bezpieczeństwa kolektywu, który jako masa pozbawiony jest krytycznego myślenia i twórczego spojrzenia na rzeczywistość. Cechuje go poddańczość, chwilowa przynajmniej fascynacja „autorytetem”, który nawet jeżeli z biegiem czasu stanie się wrogiem tłumu, to inna władza musi pokierować tłumem, aby ten wiedział, jak ma postępować i co ma myśleć. Wtedy ta władza dzierży berło i koronę, a zapatrzony tłum bezmyślnie słucha i patrzy, dając się z rozkoszą mamić.
I tak, w poprzednich stuleciach autorytetem ludu była jednostka. Silna, charyzmatyczna, nietypowa. Nie same idee i wartości działały na lud, porywając go do walki i heroicznych czynów, ale siła perswazji autorytetu, budzącego w niepokornych duszach ludzi te idee i te wartości, na których jednostce zależało. Tak rodziły się i upadały potęgi wielkich historycznych postaci, będących przede wszystkim wybitnymi psychologami.
XXI wiek ciągnie za sobą wiatry i burze, dokonujące spustoszenia w wartościach, ideach i wierzeniach ludu. Demokratyczna władza, mająca w założeniu stać na straży praw indywidualnych, pozwala przy dźwiękach fanfar i burzy oklasków tę wolność niszczyć w imię „wolności ludu”.
W imię wolności mniejszości narodowych, seksualnych, w imię wolności związków zawodowych, w imię wolności kobiet. Zabija wolność w imię „wolności”. Zabija idee równości w imię „równości”. A lud poddany entuzjastycznie patrzy. Tylko patrzy. Z szeroko zamkniętymi oczyma.
Postępująca demoralizacja nie karze ludowi myśleć i stawiać pytań. Odbiera to, o co kiedyś lud walczył. Tylko dziś nie ma już bohaterów, mogących tłum pociągnąć do walki. A jeśli nawet tacy się znajdą, tłum już nawet nie zwróci na nich uwagi.
Dziś bóstwem są media, których lud nie rozumie, których się boi i których poddańczo słucha. A próżno nam szukać z nadzieją, która miejmy nadzieję słusznie nie gaśnie, bohaterów w mediach trzymających nad ludem szeroko rozpostarte ramiona.
Gustaw Le Bon napisał kiedyś, że Wolter z całą pewnością miał więcej rozumu niż cały świat, jeśli za cały świat uznać tłum. I trudno się nie zgodzić z tą mimo wszystko kontrowersyjną myślą, patrząc na uległe zachowanie polskiego społeczeństwa. Każdy pomysł łamiący podstawowe prawa obywatela, jako niezależnej jednostki, jest w trybie przyspieszonym kupowany przez ogół społeczeństwa, jeśli przyklasną temu media i w odpowiedni sposób, przygotowany PR-owskimi technikami, zostanie on sprzedany.
Ciężkim przeżyciem było dla mnie czytanie licznych artykułów, wypowiedzi na forach etc. zachwalających pod niebiosa pomysł wprowadzenia parytetu płci. Zdrowo rozumująca jednostka bez większych problemów powinna sprostać temu logicznemu wyzwaniu i zbuntować się, uznając parytet jako niesprawiedliwie zmniejszający szanse i kobiet, i mężczyzn.
Dlaczego wyrównanie liczby osób pod względem płci miałoby gruntowniej poprawić pracę polskiego parlamentu tudzież innych miejsc pracy, gdzie nie ma to żadnego znaczenia? Czy w szkole, gdzie jest 50% kobiet i 50% mężczyzn, edukuje się młodzież lepiej i efektywniej? Nie. Zatrudnia się odpowiednich fachowców niezależnie od płci, koloru skóry, włosów i rozmiaru spodni.
Parytet w tej kwestii jest całkowitym zaprzeczeniem idei równości szans. Startując z tej samej pozycji, kobiety mają możliwość otrzymać nawet, powiedzmy, 320 miejsc w sejmie. Podobnie mężczyźni. I podobnie osoby powyżej 1,80 m wzrostu. Nie dyskryminujmy nikogo w imię walki z dyskryminacją! Podobnie sprawa ma się co wolności jednostki do korzystania z własności, za którą państwo próbuje wziąć się już od dłuższego czasu.
Niedawno weszła w życie ustawa o zakazie palenia papierosów m.in. w knajpach i restauracjach. Dotyczy ona większej liczby miejsc zarówno w przestrzeni publicznej, jak i prywatnej, ale zatrzymam się na wyżej wymienionych. Otóż poza barami, które spełniają wymóg posiadania osobnych sal z wentylacją o odpowiednim metrażu, panuje całkowity zakaz palenia papierosów wewnątrz tych miejsc. Jest to jawne pogwałcenie prawa człowieka do własności. Zakładając, iż jestem właścicielem restauracji, ja decyduję o tym, czy w mojej restauracji można palić czy też nie. Ja decyduję o tym, czy można tu oglądać telewizję, i ja decyduję o tym, czy wpuszczam np. tylko blondynów albo tylko ludzi w zabawnych strojach. Wolno mi, ponieważ ja jestem prywatnym WŁAŚCICIELEM. Gdy ktoś nie lubi papierosów, ku mojej stracie, odwiedzi konkurencję, podobnie, gdy nie ma ochoty zafarbować włosów lub ubrać spodni w kratę.
Gdy państwo interweniuje, zagłębiając się coraz silniej w moją prywatną przestrzeń, przy aplauzie ludu, który chlubi się będącymi na topie hasłami o walce z zanieczyszczeniem czy ochronie środowiska, jest to wyraźny sygnał o beznadziei, poddaństwie ludu i powolnej śmierci wartości i ideałów przy nieustannej aprobacie społecznej. W imię „ideałów” zabija się ideały. Śp. Marek Grechuta śpiewał:
Wolność to skrzypce z których dźwięku cud
Potrafi wyczarować mistrza trud
Lecz kiedy zagra na nich słaby gracz
To słychać będzie tylko pisk, zgrzyt, płacz
Niech każdy weźmie te „skrzypce” w swoje ręce.
Mateusz W. Jaroń
www.goniecwolnosci.pl
Naszych czytelników zachęcamy do sięgnięcia po lutowy numer miesięcznika Stowarzyszenia Koliber "Goniec Wolności". Tematem przewodnim tym razem jest postać Ronalda Reagana. 6 lutego była 100 rocznica urodzin tego wybitnego polityka, prezydenta USA, któremu także Polacy zawdzięczają odzyskanie wolności.
Napisz komentarz
Komentarze