Jakiś czas temu do chyba wszystkich tomaszowskich szkół dotarły kalendarze na 2025. Dyrektorzy otrzymali prośby o to, by rozdystrybuować je wśród swoich pracowników, w tym nauczycieli. To, co znajdujemy w kalendarzu (poza oczywiście kalendarzowymi świętami) to dwie niezwykle ważne informacje, bez których żaden z mieszkańców Tomaszowa Mazowieckiego nie mógłby się obejść. Pierwszą z nich jest list posła wraz ze zdjęciem, na którym prezentuje się sam poseł. I to ono jest najważniejsze. Pozostała część to opowieść o frekwencji wyborczej i wspaniałości osoby ze zdjęcia. No i niezwykle ważna kwestia "wygraliśmy to razem". Poważnie? A ci, którzy głosowali na kogoś innego, też wygrali? No i na czym to zwycięstwo polega, poza inkasowaniem przez posła uposażenia i niezbyt mądrymi występami telewizyjnymi. Jeśli bowiem sukcesem jest umieszczenie w szpitalu prokurenta Glimasińskiego (co też świadczy o współpracy z ośrodkiem decyzyjnym), to ma on raczej wątpliwy charakter.
Drugą z informacji jest notka biograficzna. Ważna szczególnie dla jego wyborców, z którymi coś wygrał razem, Po roku sprawowania mandatu postanowił się wreszcie przedstawić, bo głosy oddane były przecież na chłopca z plakatu a nie żywą osobę, o której cokolwiek wiadomo. Nie ma natomiast nic o zasiadaniu w radzie nadzorczej spółki, uprawnieniach do zasiadania w niej, informacji o ukończeniu studiów MBA, co w przypadku osoby, która potrafi chwalić się nawet pastowaniem butów można uznać za zaskakujące... lub wręcz oczywiste w zależności od nazwy ukończonej uczelni.
Teraz kilka zdań nieco bardziej na poważnie. Trudno podejrzewać, by szeregowy poseł Platformy, zasiadający w tylnych ławach, będący parlamentarzystą pierwszej kadencji, miał na cokolwiek realny wpływ, poza lokalnymi rozgrywkami politycznymi, w których będzie eliminował potencjalnych konkurentów i przeciwników. Jednak jakieś zadanie choćby w formie programowego minimum powinien wykonywać. Podejrzewam, że kalendarze, rozsyłane do szkół, ich druk nie zostały sfinansowane z osobistych pieniędzy posła lub kancelarii sejmu (co też byłoby absurdalne), ale pochodzą z środków przeznaczonych na prowadzenie biura.
Zasadnym jest więc pytanie, czy jest to właściwy sposób ich wydatkowania. Czy nie powinny one służyć mieszkańcom, zatrudnianiu ekspertów, prawników i wpieraniu lokalnych inicjatyw. To takie same środki publiczne, jak te pochodzące z Funduszu Sprawiedliwości i tak samo (albo bardziej) niewłaściwie wydawane. Czym się więc różni Witczak od Macierewicza, skoro do swojej promocji politycznej obaj wykorzystują placówki oświatowe,
Na ostatniej sesji Rady Powiatu dowiedzieliśmy, że jest tylko jeden właściwy ośrodek decyzyjny i jest nim Starosta Węgrzynowski. Jak rozumiemy dzieje siię wszystko przy jego wiedzy, udziale i zgodzie??
Napisz komentarz
Komentarze