Blizna powstała około października zeszłego roku, ale muzycy znali się już wcześniej i grywali razem, jak mówi wokalista Wojtek, na murku pod blokiem. Ich muzyczne inspiracje sięgają lat 70-tych i klasyków rocka, jak choćby Iron Maiden, Pink Floyd czy Guns'n'Roses, zahaczają też o polski punk rock. Wśród utworów, które wykonali na koncercie, pojawiło się kilka coverów nieśmiertelnych kawałków (jak np. „Knocking on heavens door” Guns'n'Roses) ale większość tego co można było usłyszeć to utwory autorskie Blizny.
Chłopaki zagrali z ikrą, pasją i na pewno nie można odmówić im talentu. Przy mocniejszych uderzeniach aż dziwne mogło się wydawać, że spod strun nie sypią się iskry a bardziej melodyjne utwory według mnie nie ustępują rockowym balladom starych wyjadaczy. Długo pozostanę pod wrażeniem tego koncertu. Być może Bliznę można będzie usłyszeć znowu w drugiej połowie września. Póki co z każdym występem zyskują sobie nowych fanów i myślę, że to dopiero początek. Oby spełniło się ich marzenie o nagraniu płyty.
Po występie Blizny na scenie pojawiła się trójka muzyków wchodzących w skład Feekcji. W obecnym składzie grają od marca i jak sami żartują, współpraca jest aż za dobra. Feekcja to formacja szerzej już znana tomaszowskiej publiczności. Mają za sobą studyjne nagranie singla i koncerty nie tylko w naszym mieście, chociaż to tutaj najbardziej ze względu na publiczność lubią występować.
Zespół zagrał swoje utwory ( „Na skrzydłach”, „Iluzja”) i kilka coverów, których nie można zaklasyfikować do jednego gatunku. Rozpiętość gatunkowa muzyki, z której czerpią inspirację muzycy z Feekcji, jest imponująca. Od bluesa i Dżemu z najlepszych lat, przez funk, po metal rodem z Black Sabbath. Taka też jest ich muzyka – prawdziwa mieszanka stylów i brzmień, w której niemal każdy znajdzie coś dla siebie. Feekcja nie zamyka się na jeden rodzaj muzyki. Zagrali m.in. kawałki Dżemu, Jamiroquai i… „Another brick in the wall” Pink Floyd.
Muzyka przez cały wieczór niosła się w rozgrzanym jeszcze słońcem powietrzu, obie ekipy dawały z siebie wszystko na scenie, instrumenty rozgrzały się do czerwoności a publiczność miała prawdziwą dwugodzinną rockową ucztę. Niech żałują Ci, którym nie chciało się tego wieczoru opuścić wygodnych foteli przed telewizorami, żeby w Galerii „Arkady” na własne uszy usłyszeć, że „rock is not dead”. Tych, którzy nie mogli pojawić się w Galerii być może pocieszy fakt, że ekipa filmowa z D&V nakręciła cały koncert i być może już wkrótce można będzie obejrzeć nagranie w Internecie.
ashen
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze