Węgrzynowski składając wniosek argumentował, że radni nie zostali zapoznani ze skargą Andrzeja Sibińskiego a także z odpowiedzią na tę skargę. – My treści tej skargi nie otrzymaliśmy – mówił. – Jaka będzie odpowiedź? My nie znamy treści tej odpowiedzi. My dajemy pełnię władzy tym zakresie panu przewodniczącemu. – Radny zarzucił Przewodniczącemu Łaskiemu, że nie przygotował odpowiednio wcześniej odpowiedzi, jaka ma być udzielona Wojewódzkiemu Sądowi Administracyjnemu, by móc ją przedstawić Radzie Miejskiej. Jego zdaniem było wystarczająco dużo czasu, by to zrobić, ponieważ została ona złożona już 30 kwietnia.
Argumentacja Mariusza Węgrzynowskiego tylko z pozoru może wydawać się słuszna. Zgodnie z prawem istnieją zawite terminy, w których należy dokonywać określonych czynności i składać odpowiednie dokumenty. Terminy są różne. W omawianym przypadku udzielenia odpowiedzi na skargę jest to termin 30-dniowy. W przypadku innych czynności, czy pism procesowych może to być termin 7-mio lub 14-to dniowy. Nie wydaje się rozsądnym, by każdorazowo zwoływać sesję Rady Miejskiej, by zapoznawać radnych z takim, czy innym pismem. Tym bardziej, że większości przypadków musiałyby to być sesje nadzwyczajne.
- Jest pan przewodniczącym komisji, miał pan projekt uchwały i ja nigdy nie słyszałem, by ktokolwiek odmówił panu dostępu do dokumentów tej skargi – odpowiadał Zenon Łaski, dodając, że możliwość zapoznania się z dokumentacją ma każdy spośród radnych.
Na wstępie dyskusji w przedmiocie skargi Mariusz Węgrzynowski zażądał, by została ona w całości odczytana w czasie obrad. Przewodniczący Łaski poddał wniosek pod głosowanie. Radni nie wyrazili jednak zgody na odczytywanie siedmiostronicowego dokumentu. Słusznie argumentował Leszek Adamski, że ogłoszona została kilkudziesięciominutowa przerwa, w celu przekazania dokumentu wszystkim radnym. - Każdy miał więc czas się z nim zapoznać - mówił.
Wokół uchwały wybuchł spór pomiędzy Zenonem Łaskim a Mariuszem Węgrzynowskim. – My powinniśmy jako radni wiedzieć jaka jest odpowiedź – powtórzył po raz kolejny radny.
- Myślę, że dyskusja zmierza się do tego, aby był ten dokument i skarżący uchwałę pan Sibiński mógł się do tego przygotować, bo na pewno ktoś mu ten dokument przekaże – włączył się w spór Leszek Adamski. – I to jest cały problem.
Niestety żaden z radnych nie zapytał czym skutkuje ewentualne uwzględnienie skargi przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, nie poproszono również, by odpowiedni urzędnik z merytorycznego wydziału odniósł się do zarzutów podnoszonych prze Andrzeja Sibińskigo. Tymczasem może się okazać, że unieważnienie Studium wiązać się będzie z niemożliwością przyjęcia planu zagospodarowania przestrzennego miasta, który jest właśnie na końcowym etapie przygotowań. Koszt jego sporządzenia to 600 tysięcy złotych.
Sibiński wniósł także o wstrzymanie wykonania skarżonej przez siebie uchwały: czy uwzględnienie tego z kolei wniosku skutkuje wstrzymaniem prac nad planem? Także na to pytanie odpowiedź nie padła. Może dlatego, że nikt go w czasie sesji nie zadał.
Zamiast zadawania konkretnych pytań radni skupili się na kłótni, dotyczące spraw drugorzędnych. Wbrew temu co mówił Leszek Adamski nie ma znaczenia, czy kopię odpowiedzi przekaże Andrzejowi Sibińskiemu którykolwiek z radnych, ponieważ tak, czy inaczej otrzyma ją za pośrednictwem Sądu. Będzie miał także możliwość odniesienia się do niej.
Dużo bardziej prawdopodobne jest, że nie przyjęcie w środę uchwały skutkować mogło koniecznością przesłania skargi, bez możliwości odniesienia się do niej. To w znacznym stopniu wzmacniałoby jedną ze stron postępowania sądowego. Czy właśnie o to chodziło Mariuszowi Węgrzynowskiemu? Pozostaje mieć nadzieję, że nie, ponieważ oznaczałoby to, że nie reprezentuje interesów miasta ale prywatnej firmy, reprezentowanej przez Andrzeja Sibińskiego.
Napisz komentarz
Komentarze