Burzę wywołało pytanie do projektu zmian w budżecie zadane przez radnego Kazimierza Pietrzyka. Zdziwienie radnego wzbudził drastyczny, jego zdaniem wzrost kosztów wykonania planu. – Na początku mieliśmy zapłacić 100 tysięcy, później, po przetargu okazało się, że 305 tysięcy, teraz okazuje się, że kwota wzrasta o ¾ – mówił radny. – Jakież to dodatkowe opracowania mają być tak kosztowne? – pytał prezydenta miasta.
Pietrzyk przypominał zapewnienia władz miasta, że projekt zlecono renomowanej firmie. – Trudno uwierzyć, że projektanci (przystępując do przetargu - przyp. red.) nie wzięli pod uwagę czynności, które swoją wartością są zbliżone do kwoty wyjściowej.
Radny wskazywał także na wydłużające się procedowanie nad planem, które de facto oddala miasto od jego uchwalenia.
Z wątpliwościami Kazimierza Pietrzyka nie chciał zgodzić się Marian Kotalski. – Skoro stać nas na 300 tysięcy złotych na opracowanie planu, to możemy wydać (dodatkowe - przyp. red.) ćwierć miliona na zakończenie przedsięwzięcia – pochwalił się swoją rozrzutnością i beztroską radny.
Radnych wyrażających swoje wątpliwości nazwał hamulcowymi rozwoju miasta. Kolejne minuty wystąpienia Kotalskiego nie miały nic wspólnego z punktem obrad. Poza długim wywodem na temat „Galerii numer 1” zaatakował też miejskich urzędników – Czy Pan prezydent ma świadomość, że niektórzy urzędnicy zza pańskich pleców działają na pana szkodę? – pytał Rafała Zagozdona.
Dostało się także, nie wiadomo dlaczego w tym miejscu, tomaszowskim kupcom, co z kolei poirytowało Mariusza Wegrzynowskiego. – Szkoda, że zabrakło panu odwagi, by to wszystko mówić, gdy kupcy byli na Sali – odpowiedział Kotalskiemu. – Skoro ma pan wiedzę o jakimś urzędniku, który niezgodnie z prawem wykonuje swoją pracę, to rozumiem, że zawiadomi pan o tym odpowiednie organa.
Węgrzynowski przypomniał także o swoich wnioskach dotyczących zbadania przyczyn wadliwego przygotowania planu zagospodarowania, który został uchylony wyrokiem Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego. – Panie Prezydencie, ma pan obowiązek wnikliwego zbadania sprawy, wskazania winnych i wyciągnięcia konsekwencji.
- Droga do Sądu jest taka sama pańska, jak i moja – odpowiedział prezydent Zagozdon.
Do dyskusji włączył się miejski architekt. – W trakcie prac projektant zauważył poważne braki w materiałach wyjściowych i opracowaniach – wyjaśniała Anna Fultz. – Cena wyjściowa została określona na podstawie wiedzy, że materiały są prawidłowe.
Architekt wskazywała w tym miejscu na układ wododziałowy i nie uwzględnienie struktury własności nieruchomości w poprzednio opracowanym planie. Powoływała się także na koszty opracowania planu m.in. w Pabianicach.
W polemikę próbował wdać się Mariusz Węgrzynowski, którego wypowiedź została przerwana przez przewodniczącego Łaskiego.
Pytania: przez kogo projektanci zostali źle poinformowani, kto ich wprowadził błąd, pozostały bez odpowiedzi. Radny dowiedział się jednak, że za wadliwe sporządzenie poprzedniego projektu (uchylonego przez Sąd) odpowiedzialny jest urbanista, który projekt planu przygotował. Według pani architekt miejscy urzędnicy pozostają całkowicie bez winy. To chyba najważniejsza informacja w tym punkcie obrad, jaką usłyszeli radni. Jest ona tym istotniejsza, że sporządzenie planu kosztowało nas, czyli podatników, ponad sto tysięcy złotych.
Na koniec nie obyło się bez złośliwości. Marian Kotalski, znany z tego, że podczas sesji mówi dużo, długo i nie na temat, dopytywał, dlaczego niektórym radnym udziela się głosu kilkakrotnie?
- Jedni radni orientują się szybciej w temacie inni wolniej – odpowiedział złośliwie Zenon Łaski, co wywołało wesołość wśród naczelników niektórych wydziałów obecnych na Sali. Uradowani byli również ci, którym wcześniej zarzucano niekompetencję.
Zachowanie przewodniczącego i magistrackiego personelu, jakby nie było wyższego przecież szczebla, wymyka się wszelkim ocenom moralnym i świadczy jedynie o niskim poziomie kultury osobistej i arogancji.
Zdenerwowaniu radnego Wegrzynowskiego trudno się w tym miejscu dziwić. – Pan próbuje ośmieszać radnych, którzy są dociekliwi – powiedział do przewodniczącego, któremu z odsieczą ruszył Jerzy Kowalczyk, twierdząc, że niegrzeczni są radni, którzy zadają te same pytania na posiedzeniach komisji i sesji Rady Miejskiej.
Chciałoby się powiedzieć: „co ma piernik do wiatraka” ale zapewne to samo, co struktura własności nieruchomości do planu zagospodarowania przestrzennego. Moim zdaniem niewiele.
******
Począwszy od dzisiaj zmianie ulega formuła prezentowania przez nas tematyki poruszanej przez radnych w czasie Sesji Rady Miejskiej. Odstępujemy od szczegółowych relacji obejmujących wszystkie punkty obrad. Były one bardzo długie i utrudniały dyskusję naszym czytelnikom. W zamian proponujemy każdorazowo cykl tekstów dotyczących najistotniejszych punktów obrad.
Napisz komentarz
Komentarze