Pierwotnie sesję planowano na 27 listopada. Zgodnie z sugestiami radnych zwyczajowo mają się one odbywać w każdą ostatnią środę miesiąca. Podobnie miało być i tym razem. Powiatowi samorządowcy chcą w tej kadencji skończyć z patologią zwoływania sesji w nadzwyczajnym trybie. Ich zdaniem, musi być on zarezerwowany dla sytuacji wyjątkowych. W ubiegłej kadencji sesje w zwyczajnym trybie zwoływano rzadko. Najczęściej obywały się one w przyspieszonym trybie, lub zdalnie w czasie pandemii. Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, że radny, który z obawy przed zarażeniem nie chciał brać udział w posiedzeniu "na żywo". ale nie miał problemu, by występować przed kamerką internetową z plaży w Grecji lub Chorwacji.
Sesje "nadzwyczajne" są wygodne zarówno dla radnych, jak i Starosty. Ci pierwsi nie mają potrącanej diety, w przypadku abstynencji, a ten drugi ma możliwość ograniczenia swobody wypowiedzi i dowolnego kształtowania programu, według własnych potrzeb i interesów własnej partyjnej formacji. Program najczęściej jest ograniczony do punktów ujętych we wniosku a rozszerzenie go o dowolny punkt wymaga zgody wnioskodawcy. Radni są ubezwłasnowolnieni. Co gorsza jest im często z tym bardzo dobrze.
Dlaczego więc po raz kolejny zwołano sesję w kontrowersyjnym trybie? Ponieważ Mariusz Węgrzynowski chciał aby posiedzenie odbyło się 20 listopada, aby w ten sposób uniknąć głosowania nad własnym odwołaniem. Zgodnie z obowiązującym prawem, powinno się ono odbyć nie wcześniej niż po upływie 30 dni od daty złożenia wniosku. Wcześniej opinię w tej sprawie powinna przedstawić komisja rewizyjna, której przewodniczy obecnie Szczepan Goska. Radny PiS jednak do dzisiaj nie wprowadził punktu o odwołaniu Starosty pod obrady.
Emocji nie brakowało już na posiedzeniach komisji, kiedy omawiano projekty proponowanych uchwał. Najwięcej kontrowersji wzbudził zapis o zwiększeniu o kilkaset tysięcy złotych wydatków na wynagrodzenia. Trudno się dziwić skoro w ostatnich latach zatrudnienie wzrosło o ponad 50 osób (w samym tylko Starostwie), przy czym z pracy odeszło wielu fachowców. Skarbnik, Beata Zysiak, tłumaczyła, że zapis w budżecie jest tylko zapisem, ale nie zostanie zrealizowany i że równie dobrze można pieniądze przeznaczyć na dowolnie inny cel. No cóż...
Radny Kociubiński miał problem z utrzymaniem spokoju. Mówił o własnym odwołaniu (które zaskarżył do WSA) oraz o "wypędzaniu ze Starostwa, watahy". Merytoryki w dyskusjach nie było żadnej.
Podsumowując, Mariusz Węgrzynowski stracił większość w Radzie. Przegrał wszystkie głosowania, poza jednym. Czy mając tylko kilku radnych da się skutecznie rządzić (bo o zarządzaniu już od dawna nie ma mowy)? Pytanie oczywiście retoryczne. Biorąc pod uwagę niechętną Radę, wrogi samorząd wojewódzki i administrację rządową, Starosta powinien sam złożyć rezygnację.
Kolejna Sesja już 27 listopada. Tym razem w zwyczajnym trybie. Zapewne większość punktów wróci pod obrady. W porządku znajduje się też odwołanie Mariusza Węgrzynowskiego. Czy uda się je przeprowadzić?
Napisz komentarz
Komentarze