Na stadionie OSiR, jako jedną z osób prowadzących zawody sportowe dla dzieci zauważyliśmy Michała R. Było to dla nas dużym zaskoczeniem, gdyż wiedzieliśmy, iż był on bohaterem dosyć głośnej kilka lat temu w naszym mieście sprawy związanej z wykorzystywaniem seksualnym dzieci.
Potwierdza to Rzecznik Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim pani Sędzia Iwona Szybka. Pierwszy wyrok w sprawie z art. 200 Kodeksu Karnego zapadł w Tomaszowskim Sądzie Rejonowym 19 października 2000 roku. Sąd zapoznał się z materiałem dowodowym zebranym przez prokuraturę, opiniami biegłych i uznał oskarżonego winnym doprowadzenia do poddania się czynnościom seksualnym 5 dziewcząt w wieku 10 i 12 lat. Tym samym Michał R. został skazany na 4 lata bezwarunkowego pozbawienia wolności oraz pokrycie kosztów postępowania sądowego.
Od wyroku tomaszowskiego Sądu oskarżony złożył apelację do Sądu Okręgowego, który złagodził karę do 3 lat odosobnienia. W ten sposób Michał R. trafił do więzienia, które jakiś czas temu opuścił.
Byłym więźniem po opuszczeniu murów zakładu karnego zaopiekowała się grupa kolegów. Do tego wątku wrócimy jednak za chwilę.
Według plakatu reklamującego imprezę, organizatorami PKOL – iady był Urząd Miasta, Ognisko TKKF „ZNP”, Ośrodek Sportu i Rekreacji, Zarząd Miejskiego TKKF, Zarząd Powiatowego Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, I Liceum Ogólnokształcące i Ośrodek Kultury „Tkacz”. Patronem medialnym był Tomaszowski Informator Tygodniowy.
Pytana o skłonności oraz wyrok skazujący Michała R. Diana Dylewska, która zajmowała się zawodami z ramienia TKACZA, nie kryła swojego zaskoczenia. - Nic nie wiem na temat pana R. i jego przeszłości. Nie wiem nawet o kogo dokładnie chodzi – powiedziała nam w rozmowie telefonicznej. – Zajmowaliśmy się tylko wycinkiem organizacji, całość koordynował Antoni Smolarek w ramach TKKF.
Jednak zdaniem pracownika TKACZA, uczestnictwo osoby skazanej za czynności seksualne wobec dzieci na imprezie dla dzieci nie stanowi wielkiego problemu. Tym bardziej, że odbywała się ona w miejscu publicznym. – Może nie należy tak od razu potępiać – powiedziała portalowi.
O udział pedofila w imprezie dla dzieci zapytaliśmy odpowiedzialnego za oświatę w naszym mieście wiceprezydenta Waldemara Wendrowskiego. – Nie wiedziałem nic o udziale tego Pana. Jeżeli jest prawdą to, co pan mówi, to uważam to za skandal. To nie powinno mieć miejsca. Będę tę sprawę wyjaśniał z organizatorami, by w przyszłości takie zdarzenia nie miały miejsca.
Wiceprezydent także odesłał nas do Antoniego Smolarka, jako głównego organizatora imprezy.
Antoni Smolarek z rozbrajającą szczerością wyznał nam, że zna te „nieprzyjemne strony życia Michała (R.)”. – To nie jedyna impreza, w której uczestniczył Michał od wielu lat - powiedział. – Jest osobą na którą można zawsze liczyć.
Pedagog, nauczyciel i działacz sportowy przyznaje, że zna R. od ponad 30 lat. – W tym czasie nie zauważyłem u niego żadnych tego typu skłonności – próbował przekonywać. – Czytałem opinie biegłego w tej sprawie i jej poziom był moim zdaniem, żenujący.
Antoni Smolarek, w przeciwieństwie do organów ścigania, w winę Michała R. nie wierzy. - Michał to jeden z najlepszych działaczy w dawnym województwie piotrkowskim. Dzisiejsi działacze nie są godni, by stanąć obok niego – bronił kolegi.
Zapytany czy uważa, że gdyby rodzice, których dzieci brały udział w ubiegłotygodniowych zawodach wiedzieli, kto będzie jednym z organizatorów, dopuściliby do udziału w nich swoje pociechy, nie odpowiedział nic.
Swojego oburzenia nie kryją natomiast osoby, które w sprawie Michała R. uczestniczyli jako świadkowie i… poszkodowane.
Jeden ze świadków opowiadał nam o ponad 20-letniej dzisiaj dziewczynie, która wciąż boi się spać blisko drzwi.
Michał R. nadal lubi dzieci. W ubiegłym roku w jednym ze sklepów rozdawał cukierki przebrany za mikołaja. Trafił nawet na listę przyjaciół dzieci co roku publikowaną przez tomaszowski oddział TPD.
Mariusz Strzępek, Paweł Bogaczewicz
-----------------------------
Bez nadzoru żyje w Polsce 7,6 tysiąca osób podejrzanych o pedofilię. Część wyszła na wolność po wyrokach - alarmuje "Gazeta Wyborcza". Od czterech lat istnieje w Kodeksie Karnym przepis, który daje sędziom prawo wysyłania na leczenie pedofilów, którzy odsiedzą wyrok. Tyle, że sędziowie nie mają ich gdzie wysyłać.
Tymczasem w 2006 roku ofiarą pedofilów padło ponad 4 tysiące dzieci, w 2007 ponad 8 tysięcy. W ubiegłym roku było to prawie 6 tysięcy.
Profesor Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog, podkreśla na łamach "Gazety Wyborczej", że osoby będące na wolności nie są leczone - bo nie ma gdzie ich leczyć, nie są też monitorowane - bo nie ma kto tego robić. Nikt zatem nie wie, ilu z nich stanowi realne zagrożenie dla dzieci. A zdaniem seksuologa, aż 70 procent skazanych i nieleczonych pedofilów będzie recydywistami.
Tymczasem posłowie piszą na nowo prawo pozwalające przymusowo leczyć pedofilów - wskazuje dziennik.
Napisz komentarz
Komentarze