Autorem akcji jest dr Czesław Miś, pediatra z Nowego Sącza. W grudniu zeszłego roku wygrał ze swoim pracodawcą sprawę o nadgodziny. Sąd uznał, że lekarzowi należy się 169 godzin wolnych za 25 dyżurów. Unijne przepisy nakazują wliczać dyżury do czasu pracy a pracownikowi za pracę w godzinach nadliczbowych dawać czas wolny.
Polscy lekarze pracują nawet 250 godzin miesięcznie zamiast maksymalnie 160. I nie uznaje się tego za nadgodziny.
W środowisku lekarzy wyrok ten nazwano Prawem Misia. Ale okazało się, że szpital wyroku nie respektuje. - Dni wolne dostałem dopiero, gdy mój adwokat wezwał dyrekcję do wykonania wyroku - mówi dr Miś. - Ale najgorsze, że nadal dyżuruję bez wolnego za dodatkowe godziny.
- Do szpitali, z których napłyną takie wnioski, będziemy wysyłać kontrole - mówi Danuta Samitowska, rzecznik PIP. - Jeśli stwierdzą nieprawidłowości, placówki mogą być wezwane do ich usunięcia. Ponadto mogą być ukarane grzywnami, możemy też kierować wnioski do sądów grodzkich.
- To bardzo wygodna forma dla lekarza, który nie chce wytaczać sprawy dyrektorowi. We wniosku do PIP można zastrzec swoje dane, a kontrola i tak musi być przeprowadzona - tłumaczy Krzysztof Bukiel, szef OZZL.
Wiele szpitali nie wprowadzi takiego rozwiązania. A jeśli za dyżury lekarskie będzie można odbierać wolne godziny, szybko okaże się, że lekarzy jest za mało.
- Chyba musielibyśmy wprowadzić pracę zmianową - mówi prof. Piotr Kuna, dyrektor łódzkiego Szpitala Uniwersyteckiego nr 1. - Tylko że wtedy oddziały zabiegowe powinny zatrudnić 30 lekarzy. Nigdzie nie znajdę tylu chirurgów.
Polscy lekarze pracują nawet 250 godzin miesięcznie zamiast maksymalnie 160. I nie uznaje się tego za nadgodziny.
W środowisku lekarzy wyrok ten nazwano Prawem Misia. Ale okazało się, że szpital wyroku nie respektuje. - Dni wolne dostałem dopiero, gdy mój adwokat wezwał dyrekcję do wykonania wyroku - mówi dr Miś. - Ale najgorsze, że nadal dyżuruję bez wolnego za dodatkowe godziny.
- Do szpitali, z których napłyną takie wnioski, będziemy wysyłać kontrole - mówi Danuta Samitowska, rzecznik PIP. - Jeśli stwierdzą nieprawidłowości, placówki mogą być wezwane do ich usunięcia. Ponadto mogą być ukarane grzywnami, możemy też kierować wnioski do sądów grodzkich.
- To bardzo wygodna forma dla lekarza, który nie chce wytaczać sprawy dyrektorowi. We wniosku do PIP można zastrzec swoje dane, a kontrola i tak musi być przeprowadzona - tłumaczy Krzysztof Bukiel, szef OZZL.
Wiele szpitali nie wprowadzi takiego rozwiązania. A jeśli za dyżury lekarskie będzie można odbierać wolne godziny, szybko okaże się, że lekarzy jest za mało.
- Chyba musielibyśmy wprowadzić pracę zmianową - mówi prof. Piotr Kuna, dyrektor łódzkiego Szpitala Uniwersyteckiego nr 1. - Tylko że wtedy oddziały zabiegowe powinny zatrudnić 30 lekarzy. Nigdzie nie znajdę tylu chirurgów.
Paweł Trzciński, rzecznik resortu zdrowia: - Trwają prace nad dostosowaniem naszych przepisów do prawa Unii. Chcemy dać lekarzom możliwość rezygnacji z dyżurów bez wyciągania wobec nich konsekwencji. Jednak mamy nadzieję, że medycy, dbając o swoich pacjentów, nie pozostawią ich bez opieki.
Resort zdrowia planuje wprowadzenie specjalnych umów dla lekarzy pracujących w szpitalach. Będą mogli dobrowolnie wyrazić zgodę na wydłużenie pracy powyżej 48 godzin tygodniowo.
Bukiel: - Wiemy, jak resort zdrowia chce zmienić ustawę o ZOZ, ale naszym zdaniem zmiany są niewystarczające. Dlatego będziemy zachęcać kolegów do składania wniosków do PIP.
Co cała sprawa ma wspólnego z Tomaszowskim szpitalem? Otóż ma i to dużo. Dla tomaszowskiej placówki oznacza to kolejny, milionowy dług, z którego tak łatwo nie wyjdzie. W chwili obecnej szpital ma 30 mln złotych długu.
Napisz komentarz
Komentarze