Doskonałym przykładem tego rodzaju problemu jest możliwość korzystania z obiektów sportowych należących do samorządu powiatowego, przez uczniów szkół podstawowych. W minionej kadencji ktoś wymyślił, że szkoły za możliwość korzystania z sali gimnastycznej innej szkoły powinny płacić. To nic, że z opłat zwalniani byli wszyscy inni. Przez cztery lata dwa samorządy, których siedziby oddalone są od siebie o 500 metrów nie potrafiły się ze sobą dogadać. Pytanie tylko: czy aby na pewno musiały?
Szkołę Podstawową numer 14 dzieli z popularną "Samochodówką" jedynie betonowy płot, w którym zresztą zamontowano specjalnie furtkę. Tuż za nią znajduje się duża hala sportowa, stanowiąca zaplecze dla szkoły ponadgimnajalnej. Jak zapewnia dyrektor podstawówki nie jest ona w 100 procentach wykorzystywana, więc mogłyby korzystać z niej dzieci z podstawówki, których zajęcia wychowania fizycznego odbywają się często na szkolnych korytarzach.
Po raz pierwszy o problemach z korzystaniem z hali sportowej przez uczniów SP14 pisaliśmy w 2015 roku, kiedy opublikowaliśmy na łamach naszego portalu list jednego z rodziców.
Czytaj: Wszystkie dzieci nasze są
Co ciekawe problem pojawił się nagle po zmianie ekipy rządzącej Starostwem. Nowe władze dopatrzyły się, że kilka lat wcześniej Rada Powiatu Tomaszowskiego (dokładniej mówiąc w roku 2009), przyjęła uchwałę w sprawie udostępniania obiektów sportowych, będących w dyspozycji szkół i placówek szkolnych, dla których organem prowadzącym jest Powiat. Upoważniła równocześnie Zarząd Powiatu do ustalenia wysokości opłat za ich wykorzystanie. Przyjęto kuriozalne zapisy zgodnie z którymi zobowiązanymi do wnoszenia opłat nie są stowarzyszenie sportowe a za korzystanie z obiektu powinny płacić szkoły.
- Za wykorzystanie połowy sali muszę płacić 40 złotych za godzinę. Wyszło mi, że za 42 godziny tygodniowo muszę zapłacić 1680 zł tygodniowo, a więc 6720 zł miesięcznie, co w skali roku daje 67200 zł. Niedługo wartość tej hali będzie tyle wynosić - mówił wówczas dyrektor Sławomir Żegota, który o budowę hali w Samochodówce najbardziej chyba zabiegał.
Prawie trzy lata trwały przepychanki między miastem, powiatem, szkołą i rodzicami. Śladów na ten temat w dokumentacji Starostwa żadnych nie ma. Jest natomiast korespondencja między dyrektorami obydwu szkół a powiatem. Były też interpalacje radnych w tej sprawie. W końcu w marcu 2018 roku zarząd Powiatu wyraził łaskawie zgodę na to, by dzieci mogły ćwiczyć w jako takich warunkach. Z kolei obecny Zarząd w odpowiedzi na interpalację radnego Mariusza Strzępka twierdzi, że szkole podstawowej stworzono możliwości ale ona z nich nie skorzystała.
Czytaj także: A budowali dla dzieci
Sławomir Żegota potwierdza, że rzeczywiście tak było, ale dodaje z uśmiechem, że Zarząd Powiatu wyraził zgodę w marcu, a więc niemal na koniec roku szkolnego, kiedy robi się ciepło, dzieci zaczynają korzystać z boisk na świeżym powietrzu. Dodaje też, że na uzgodnienie harmonogramu korzystania z obiektu przez obie szkolne dyrekcje potrzeba czasu, a także, że decyzje tego rodzaju wydaje się przed rozpoczęciem roku szkolnego, by dyrektor dysponujący obiektem mógł zorganizować odpowiednio siatkę godzin.
Tymczasem w sierpniu, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, zgodę na korzystanie z sali, ku zaskoczeniu wszystkich cofnięto. Dlaczego? Nikt tego nie wie, bo w dokumentacji Starostwa nie ma ani jednego słowa na ten temat.
Rozpoczęto kolejną wymianę pism, sprawą zajęła się komisja Edukacji, Kultury i Sportu. W jej wyniku po raz kolejny decyzję zmieniono. Znowu wyrażono zgodę. Tyle, że harmonogram korzystania z sali już był wcześniej dostosowany do ułożonego w "Samochodówce" planu lekcji. Trudno go przecież zmieniać w środku roku.
Jest nadzieja, że sytuacja zmieni się w nowym roku szkolnym. Chyba właśnie teraz jest właściwy moment, by na ten temat rozmawiać.
Napisz komentarz
Komentarze