Trwa akcja gwiazd i celebrytów mająca na celu zbiórkę pieniędzy i organizację paczek żywnościowych dla dzieci z trudną sytuacją w domu pod hasztagiem #SzkolnyObiad,
Przeglądając w internecie wiadomości na powyższy temat zacząłem zastanawiać się jak to wygląda u nas, gdyż dzieci z rodzin, gdzie alkohol leje się strumieniem, a i biedy, nie brakuje. Jedna z osób na Facebooku zaprezentowała mi oświadczenie jakie umieściło tomaszowskie Miejskie Centrum Pomocy Społecznej.
Jeśli dziecko nie może mieć zapewnionego posiłku w szkole lub przedszkolu (z powodu zamknięcia placówki w związku z sytuacją związaną z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS-CoV-2), a wcześniej korzystało z tej formy wsparcia na podstawie decyzji administracyjnej w ramach rządowego programu „Posiłek w domu i szkole” na lata 2019-2023 ‒ rodzice mogą ubiegać się w zamian o pomoc w formie świadczenia pieniężnego na zakup posiłku lub żywności (zasiłek celowy).
Czytając powyższy tekst nie dowierzałem własnym oczom, a temu kto wydał to postanowienie powinno kupić się dwa przysłowiowe "Mamroty z Wilkowyj" to może zacznie trzeźwiej myśleć. Najbardziej bulwersujący jest ostatni fragment, a mianowicie: "rodzice mogą ubiegać się w zamian o pomoc w formie świadczenia pieniężnego na zakup posiłku lub żywności (zasiłek celowy)". W tym momencie mogę tylko pogratulować totalnej głupoty, a dzieciom jedynie współczuć.
Nie wiem, czy człowiek, który wydał takie wytyczne zdaje sobie sprawę, z czego w ogromnym procencie wywodzi się bieda i brak posiłków? Oczywiście może być to niezaradność życiowa, może być choroba, czy sytuacja rodzinna, ale w większości - nazwijmy rzeczy po imieniu - jest to po prostu "wóda lejąca się strumieniami niczym wodospad Niagara.
W dobie koronawirusa wojewoda idzie na łatwiznę i rozdaje pieniądze. Choć do tej pory nie byłem przeciwny programom socjalnym, bo i moja rodzina kilkanaście lat temu sama z nich korzystała, to w tym momencie mogę tylko rzec, że głupota ludzka ma różne oblicza, a powyższe wytyczne są najlepszym tego przykładem.
Sam byłem dzieckiem w rodzinie, gdzie problem alkoholu był duży. Wiem co to znaczy nie mieć bułki na śniadanie, czy banana na deser. Wiem co to znaczy jeść codziennie zalewajkę na ziemniaku i marchewce, czy jakieś "podrabiane" wędliny. Wiem też co to znaczy, kiedy wchodzisz do domu i czujesz ten smród pijanego ojca i nie wiesz czy zdąży wytrzeźwieć zanim wstaniesz, czy też nagle "łaskawy książę" wstanie i z twoich błogich chwil, gdzie wreszcie w domu panuje cisza pozostaną tylko wspomnienia.
Do końca życia zapamiętam jednak obrazek, kiedy to moja mama, która ten dom utrzymywała - usiadła przy stole w kuchni i patrzyła na kosz owoców, a kolejno się rozpłakała, po czym rzekła do mnie: "Kiedyś nie było mnie nawet stać żeby pomarańcza wam kupić, choć bardzo chciałam". Miałem wrażenie wówczas, iż z jej strony było to takie "przepraszam".
Szkoła dla takich dzieci jak ja kiedyś, była jedynym miejscem, w którym dostali pełnowartościowy posiłek złożony z pierwszego i drugiego dania. Dzisiaj poprzez rozporządzenie wojewody istnieje duże prawdopodobieństwo że te dzieci wrócą do swoich domowych "zalewajek" na kartoflu, a reszta pieniędzy pójdzie zwyczajnie z dymem i na przelew. Jeżeli chodzi o zasiłek celowy tu także nie problem oszukać. Rozwiązanie jest jedno: w tym przypadku nie dawać nic do ręki.
Dzisiaj zamiast ryzykować głodem dziecka, pieniądze na ten cel można przeznaczyć na pomoc restauracjom, które będą gotować i dowozić te obiady, a i w tych ciężkich czasach, a przy okazji częściowo rozwiążemy drugi problem, gdyż prywatnym podmiotom niedostępnym dla klientów, każdy grosz się przyda. Oczywiście muszą być to zaufane firmy, a nie typowi dorobkiewicze z ceną 29.99 za kilogramowy filet z kurczaka, a takich firm mamy sporo.
Nie ma kierowców? Warto zorganizować wolontariuszy, a tych chętnych do pomocy dzisiaj nie brakuje i obserwując ostatni ruch w internecie jestem przekonany że chętni się znajdą.
Napisz komentarz
Komentarze