Zamknięcie przedszkoli w wyniku pandemii COVID-19 i praca zdalna postawiły nauczycieli z dnia na dzień przed wyzwaniami nowej rzeczywistości. Kiedy zaczął się pierwszy lockdown w marcu 2020 r., nikt wcześniej w przedszkolach nie przygotowywał się do edukacji zdalnej.
"Nas też to zaskoczyło, kiedy z dnia na dzień mieliśmy wysłać dzieci do domu i zamknąć przedszkole" – przyznała Milena Sobótka, zastępca dyrektora z Prywatnego Dwujęzycznego Przedszkola Motylek w Lublinie.
Anna Kotkiewicz, nauczyciel dyplomowany z puławskiego przedszkola, podkreśliła, że początki edukacji zdalnej to były próby tworzenia wszystkiego od zera.
"Musiałyśmy się wszystkiego nauczyć. Zaczęłyśmy od kontaktu z rodzicami, dla których na komunikatorach stworzyłyśmy grupy i tam przekazywałyśmy informacje" – powiedziała.
"Nasze pierwsze zajęcia w 2020 r. polegały na publikowaniu na stronie przedszkola w mediach społecznościach codziennych wyzwań dla dzieci. Były to m.in. filmiki instruktażowe, jak zrobić pracę plastyczną, jak upiec ciasteczka z rodzicami czy wykonać ćwiczenia sportowe" – wyjaśniła Sobótka.
Jedna z nauczycielek przedszkola Motylek, mając dostęp do zagrody wiejskiej, nagrała filmik o zwierzętach i traktorach. Kolejna, miłośniczka motoryzacji, przygotowała wideo o motocyklach. "Były też filmiki logopedyczne, z nauką tańca, z ćwiczeniami karate. Często nauczycielki angażowały swoje prywatne dzieci do nagrań instruktażowych, żeby pokazać, jak zbudować Polskę z klocków czy posadzić rośliny. Te filmiki były tak przygotowane, że dziecko samo, bez pomocy rodzica, było w stanie wykonać zadanie" – dodała Sobótka.
Kotkiewicz na stronie internetowej przedszkola utworzyła zakładkę dla rodziców, gdzie zamieszczane były materiały dla dzieci, m.in. bajka do przeczytania, teatrzyk do obejrzenia, autorskie zadania i ćwiczenia tworzone przez nauczycieli. Na wiosnę dzieci otrzymały specjalny link. Po kliknięciu w niego mogły śledzić, co dzieje się w bocianim gnieździe, jak wykluwają się i dorastają młode bociany. Kotkiewicz podkreśliła, że bociany były wielką atrakcją dla dzieci, które dowiedziały się przy okazji, że mogą podglądać ptaki dzięki specjalnej kamerce umieszczonej obok gniazda.
"Jeżeli przygotowywałyśmy zadania, które zamieszczone były potem na stronie przedszkola, to zawsze w poleceniach do zadania zwracałyśmy się do dzieci bezpośrednio, na przykład: zaproś rodzica do zabawy, poproś żeby przeczytał ci bajkę. Chciałyśmy, żeby czuły dalej z naszej strony uwagę skierowaną tylko do nich" – dodała.
Obie nauczycielki były zgodne, że o ile na początku był entuzjazm i zaangażowanie w wykonywaniu zadań, to po pewnym czasie zainteresowanie zaczęło spadać. A dzieci, im młodsze, tym więcej wymagały wsparcia rodziców.
"Zauważyłyśmy, że z naszych zadań korzystają na okrągło te same dzieci. Była też grupka osób, która od czasu do czasu wykonywała zadania, ale były także dzieci, które nie brały w ogóle udziału w edukacji zdalnej. Domyślałyśmy się, że może to wynikać z różnych sytuacji opiekuńczych lub z braku dostępu do komputera" – stwierdziła Sobótka.
"W naszym przedszkolu było podobnie. Jak zaczęło się to wszystko w marcu, kiedy była kiepska pogoda i nie można było wychodzić do lasu czy na plac zabaw, to wszyscy siedzieli w domach i te zadania wykonywali. A potem, kiedy zrobiło się cieplej, to już zaangażowanie spadło" – powiedziała Kotkiewicz i dodała, że nie odczytuje tego jako minus, bo wie, że dzieci wtedy więcej korzystały ze spacerów i zabaw na świeżym powietrzu.
Sobótka dodała, że podczas trwania edukacji zdalnej rodzice sami zaczęli zgłaszać, że dzieci potrzebują kontaktu z rówieśnikami i z panią.
"Początkowo zakładałyśmy 15 minut zajęć online na platformie Teams, kiedy dzieci łączyły się z nami przez internet. Nie chciałyśmy trzymać ich za długo przed komputerem, ale okazało się, że 15 minut to zdecydowanie za mało. Dzieci miały potrzebę porozmawiać, pochwalić się swoją zabawką, pracą plastyczną, swoim zwierzątkiem, jak również opowiedzieć o tym, co dzisiaj robiły" – powiedziała.
Puławskie przedszkole nie podjęło decyzji o wprowadzeniu zajęć online, zamieszczając za to na swojej stronie internetowej propozycje gier i zabaw dla dzieci.
"Znamy sytuację naszych dzieci. Wiemy, że rodzice mają różne warunki mieszkaniowe, pracują zawodowo. Często w domu był jeden komputer i inne dzieci w wieku szkolnym, gdzie wiadomo, że takiemu dziecku rodzic musi poświęcić więcej czasu i pomóc w zdalnych lekcjach. Siłą rzeczy przedszkolak zostawał z tyłu" – dodała Kotkiewicz.
Od wiosny ubiegłego roku przedszkola pracują stacjonarnie, ale nadal w wielu placówkach opracowane podczas lockdownu rozwiązania zostały. Nauczyciele są przygotowani, aby w razie przypadku kolejnego lockdownu uczyć dzieci zdalnie.
"Wypracowane rozwiązania stosujemy też wtedy, kiedy grupa trafia na kwarantannę. Wtedy rodzice już wiedzą, że zajęcia będą odbywały się na teamsach. Na naszym profilu na Facebooku cały czas znajdują się materiały do nauki i zabawy. Jak ktoś chce, to niech korzysta. Jeśli miałyśmy jakiś pomysł i on się sprawdził, to jesteśmy otwarte, żeby się tym dzielić" – podsumowała.(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze