Czwartek 20 września 2013r
Czwartek 20 września 2013r. Już przed 8.00 rano obudził mnie głos Ray Charlesa w super hicie „Mess Around”. To „Szymon” (mieszkaliśmy razem w dwupokojowym apartamencie) uruchomił swoją maszynerię. Wojtek zawsze wozi z sobą „P-3” – nawet gdy udawał się zza granicę - swój podręczny, mały, muzyczny nadajnik. Po raz kolejny, tu w Sopocie przekonałem się, że rock’n’roll jest dobry na wszystko, na każde, dobre samopoczucie – dobre czy lepsze. Sparafrazowanym, można by rzec tekstem, - Kto rano wstaje temu rock’n’roll daje - wszyscy mieszkańcy Hotelu Leśnego wprowadzili się w odpowiedni, pogodny nastrój, który udzielił się nie tylko naszej czwórce ale również na parterze pracownikom klubu, przybyłym na 8.00 rano do pracy (pokoje hotelowe znajdują się na piętrze).
Siła dźwięku wydobywającego się z Wojtka „P-3” dochodziła do biur pracowników klubu SKLA. Po porannym prysznicu, osobistej toalecie, tak jak zaproponował dzień wcześniej Wiesław Śliwiński, udaliśmy się naszą piątką, seatem Maryli do centrum Sopotu, do braci Jochanów z żonami - na szczególnie zorganizowane śniadanie. Przybyli również przyjaciele z Gdańska, Henia i Czarek Franckowie. Gdy znaleźliśmy się w pokojach, przy suto zastawionym stole - znalazło się wspaniałe jadło, butelki piwa, przeróżne napoje, szczypta alkoholu i tzw przepitki - siedzieli już; małżeństwo Francków z Gdańska, Marek Karewicz z W-wy, Wiesław Śliwiński z Gdańska wraz z małżonką Anną, tomaszowianie Krzysiek i Darek ze swoimi żonami pełniący funkcję gospodarzy.
Przy stole znalazło się miejsce dla naszej piątki. Mogłem się spodziewać takiej stołowej zastawy, bo zawsze kiedy Jochanowie organizują tego typu imprezy połączone z konsumpcją, to są one na kulinarnym, wysokim, że tak się wyrażę, poziomie. Mówię o tym z przekonaniem, pełną odpowiedzialnością, bo w niejednym organizowanym przez nich, podobnym spotkaniu, uczestniczyłem. Nie przesadzam, także nie zawiodłem się tym razem. Podczas śniadania zachwycaliśmy się nie tylko kulinarną stroną spotkania ale również hitami odtwarzanymi z nadajnika Szymona.
Jednym z nich była, wielokrotnie powtarzana podczas śniadania, rhythm&bluesowa ballada, Mona, w wykonaniu Bo Diddleya. Rozmawialiśmy, a jakże, nie mogło być inaczej, o tej wielkiej polityce, ale szczególnie skupiliśmy się na wydarzeniach jakie dziś miały nas spotkać w Operze Leśnej. Nasze dziewczyny z kolei miały swoje sprawy, swoje problemy. Ania Śliwińska wyróżniała się w kuchennej konwersacji, w trakcie której to Ewa z Alą żony braci, jako gospodynie, przygotowywały kolejne, a jakże, smaczne danie.
Był również piękny moment przygotowany przez braci Jachanów, Darka i Krzysztofa. Otóż Krzysztof, przesłane przeze mnie na jego pocztę mailową w plikach, konkursowe felietony, wydrukował, zabindował i stworzył coś w rodzaju albumu, Subiektywnej Historii R&R w Tomaszowie. Ów publikację z dedykacją, w trakcie śniadania, obaj bracia wręczyli Wojtkowi Szymonowi, uzasadniając (Wojtka zobaczyli pierwszy raz w życiu, wcześniej znali go jako bohatera moich książek):
- Wojtek jesteś dla nas, jak pisze Antoni w swoich książkach, prekursorem Rock’n’Rolla w naszym mieście i krzewicielem tego stylu do dzisiaj, choć przed chwilą cię poznaliśmy, mieszkasz za oceanem, to jednak dzięki Antoniego publikacjom stałeś się dla nas bliskim. Jako dużo młodsi fani tego stylu, z wdzięczności za ten poniesiony wysiłek, przyjmij od nas, zadedykowaną tę oto publikację, autorstwa twojego przyjaciela z naszego miasta.
Napisz komentarz
Komentarze