Nadający się do remontu dom kupiło niedawno młode małżeństwo z dziećmi. Wszystko wskazuje na to, że zaplanowana na jesień przeprowadzka nie dojdzie do skutku. To nie pierwsze tego rodzaju zdarzenie w tym miejscu. Posesja była już zalewana co najmniej kilka razy. Sytuacja jednak się nasila a skutki nawet przy mniejszych opadach są coraz poważniejsze. Ktoś nie zorientowany zapewne powie, że przecież osoba, która zdecydowała się tutaj postawić dom wiedziała gdzie buduje i co robi. Tylko czy aby na pewno?
Kiedy powstawał budynek w okolicy nie było jeszcze osiedli a w sąsiedztwie znajdowały się 3-4 domy. Cała reszta, to były pola uprawne obsiane żytem i pszenicą. Woda opadowa miała więc gdzie wsiąkać. Kiedy teren podzielono na działki budowlane sytuacja uległa zmianie. Całość deszczu spływa teraz wprost do domów położonych najniżej. Dokonując podziału i przekształcenia gruntów rolnych nikt nie zastanawiał się nad ukształtowaniem terenu oraz gliniastym, nie absorbującym wody podłożem. Nie zapewniono odpowiedniego odwonienia. Fragmenty (coraz mniejsze) rowów wodę gromadzą w ograniczonym bardzo zakresie. Ale to nie jeszcze nie jest największy problem...
Dlaczego? Otóż do wody spływającej dwoma uliczkami z całego osiedla doliczyć należy prawdziwą rzekę płynącą ulicą Dąbrowską przy każdych większych opadach deszczu. Odkąd zaczęto budować osiedle po drugiej stronie ulicy sytuacja staje się katastrofalna. Nie tylko znikają powierzchnie gruntu wchłaniające wodę, ale też rowy odwadniające. Obecnie po każdym deszczu przy zakręci, gdzie ulica Dąbrowska zmienia się w Piotrkowską powstaje gigantyczna kałuża. Ktoś, kto miał mało wyobraźni zaplanował wyjazdy z kilkudziesięciu posesji wprost na ulicę powiatową. Przy okazji zniknęły rowy odwadniające.
- Od kilku lat walczę od przebudowę ulicy Dąbrowskiej. Zrobienie solidnych odwodnień, chodników i ciągów pieszo-rowerowych. Nie chodzi nawet o fatalną nawierzchnię drogi, bo on akurat jest najmniejszym problemem a dziury wymuszają na kierowcach, by zdejmowali nogę z gazu. Najważniejsza jest sytuacja związana z opadami oraz możliwością poruszania się pieszych. A przecież ktoś też zgodził się na kolejne budowy, w tym sporego blokowiska. Czasem mam wrażenie, że planowanie przestrzenne to coś, co u nas nie istnieje. A nie jest to tylko prowadzenie linii na mapach, ale uwzględnienie możliwości komunikacyjnych, wyposażenia terenów w podstawowe media itd. Zamiast tego liczone są jedynie potencjalne wpływy podatkowe. Nie liczy się rzeczywistych kosztów finansowych i społecznych - mówi Mariusz Strzępek.
Z każdym nowym budowanym w okolicy domem będzie oczywiście jeszcze gorzej. Teren położony po lewej stronie Dąbrowskiej jest wyżej niż ten po stronie prawej. Cała woda spływa więc na podwórka osób, które mieszkają w bezpośrednim sąsiedztwie drogi. Urzędnicy najchętniej obwiniliby za taki stan rzeczy samych mieszkańców. Tyle, że to nie mieszkańcy mają wpływ na uchwalane dokumenty planistyczne (albo na fakt, że ich brakuje). W planach miejscowych określa się nie tylko kształt budynków, ilość dopuszczalnych kondygnacji, linie zabudowy, ale także powierzchnię czynną biologicznie itd. Planuje się też ciągi komunikacyjne a one powinny uwzględniać możliwości odprowadzania wód opadowych.
Napisz komentarz
Komentarze