- Rozpoczynając naszą rozmowę, chciałbym zapytać o ideę, która Wam przyświeca i kilka słów wprowadzenia jak wygląda nauka w Waszej szkole. Odbiega ona od publicznych standardów dość mocno. To wprowadzi naszych czytelników w Państwa działalność. Z tego co wiemy, nie ma u Was standardowych ocen, prac domowych itd. Dla wielu to pewnie szokujące...
Jedną z głównych idei jest tworzenie środowiska edukacyjnego sprzyjającego poznawaniu własnych wewnętrznych predyspozycji dzieci. W programach szkoły w czasie codziennych lekcji mocno włączamy elementy twórczości (pedagogika twórczości) – nie jest celem kształcenie w kierunku artystycznym, lecz kształtowanie wrażliwości w różnych obszarach edukacyjnych i rozwiązywanie zagadnień problemowych w oparciu o narzędzia prowadzące w kierunku nieszablonowości myślowej i odwagi poznawczej.
Dla nas jest istotne podmiotowe traktowanie dzieci, reagowanie bieżące na potrzeby uczniów, pozostawanie w relacji z dziećmi, co pozwala im na swobodne i asertywne wyrażanie myśli, potrzeb, pomysłów i emocji. Zależy nam, aby uczniowie brali na siebie choć w części odpowiedzialność za proces edukacyjny i rozumienie, kim są w świecie i budowali świadomość, że za moment, za kilka lat jako dorośli będą budować świat. Włączenie uczniów w procesy szkoły pozwala im np. współdecydować o planie szkolnym.
Jednym z kluczowych mechanizmów szkoły jest spotkanie społeczności odbywające się raz w tygodniu – wówczas każde z dzieci i każdy dorosły może wnieść zmiany do ustroju szkoły, spowodować zmianę, zwrócić uwagę innym na jakiś aspekt życia szkolnego, podzielić się swoimi pomysłami, wypowiedzieć na głos potrzeby i nakierować uwagę innych osób na ważność tych potrzeb. Społeczność to takie spotkanie, które pozwala inicjować działania, ewaluować przebieg już rozpoczętych procesów i przede wszystkim w skali mikro uczy mocno odpowiedzialności społecznej i partycypacji w życiu społecznym. W szkole istotne są dla nas emocje dzieci i kształtowanie postawy empatii.
- Jak wygląda nauka?
Z punktu widzenia nauczyciela to pracujemy na samodzielnie opracowanych materiałach, przy czym korzystamy z ogromnej liczby źródeł. Ocenianie bieżące prowadzimy wyłącznie w formie informacji zwrotnej, nasi uczniowie nie otrzymują ocen wyrażonych cyfrowo poza, zgodnie z prawem, oceną semestralną i roczną/końcową. Widzimy, że bieżący feedback na zasadzie „umiem, utrwalam, ćwiczę" wnosi konkretne wartości i przynosi efekty w postaci, że uczniowi chce się pracować. Nie mamy konkurencji ocenowej, stąd uczenie się dla innych, dla mamy, taty, babci, itp. nie ma sensu. Ktoś jest mocniejszy w pisaniu opowiadania, ktoś inny w ortografii, ktoś inny w grafice. Rozmawiamy z dziećmi, że nie ma ludzi na tym świecie mocnych ze wszystkiego. Dobrze jest znać swoje słabsze strony, gdyż wiemy, czego możemy szukać u innych osób.
Czasami pojawia się do nas pytanie, a co w sytuacji, gdy uczeń „umiał i zapomniał" – to też absolutnie normalny proces edukacyjny, wymagający wsparcia. W czasie oceniania semestralnego i rocznego uczniowie ewaluują swoją pracę. W szkole nie oceniamy zachowania. Szkoła to takie bezpieczne terytorium, gdzie uczymy się radzenia sobie z sytuacjami mniej lub bardziej trudnymi, gdzie mierzymy się z perspektywą innych osób, stykamy się z odmiennością punktu widzenia i własnymi reakcjami.
Z dziećmi należy rozmawiać o tym, co się dzieje i pozostawać w kontakcie, aby w tych trudniejszych chwilach wypracować rozwiązania zmierzające do zrozumienia sytuacji i uzyskania porozumienia. Uczymy także dbania o mienie szkolne. Jeżeli ktoś coś zepsuje, to naprawia lub odkupuje przedmiot. Kiedyś jeden z chłopców grał na korytarzu w piłkę i wybił szybę. Był uczniem „świeżo" przyjętym do szkoły i bał się naszej reakcji. Zaskoczyło go, że nikt nie robił „afery" – po prostu wspólnie posprzątaliśmy, usiadł do internetu, by znaleźć szklarza, umówił fachowca i pokrył szkodę.
W miejsce prac domowych wprowadziliśmy materiał utrwalający, który uczniowie realizują w czasie pracy samodzielnej. Mogą poprosić nauczyciela o wsparcie w trakcie pracy.
Narzędziem monitorowania postępu edukacyjnego jest zeszyt celów. To miejsce, gdzie widzimy, jak przebiega rozwój ucznia w zakresie różnych umiejętności prowadzących do zbudowania trwałych umiejętności określonych w podstawie programowej. Pozwala nam to widzieć mocne, mocniejsze i słabsze strony ucznia. Dzieci mają tym samym dostęp do własnej drogi rozwojowej, widzą, co już potrafią, jak to, co potrafią w jednej dziedzinie przydaje się w innych dziedzinach, mogą rozmawiać z nami, czego się nauczyli, co sprawia im konkretną trudność.
- Skąd pomysł na otworzenie szkoły i taką formę nauczania? Nie obawialiście się, że to może być zbyt odważne jak na polskie warunki i powszechne, inne podejście do tego tematu?
Szkoła powstała jako oddolna inicjatywa kilkorga rodziców, którzy pragnęli stworzyć inne miejsce edukacji dla swoich dzieci. Nie jest to model biznesowy, co wiąże się z mniejszymi obawami o szansę powodzenia takiego przedsięwzięcia. Ważne były wartości i zbudowanie szkoły opartej na wartościach ważnych dla świata dziecka i wynikających z potrzeb dzieci, ważne było zbudowanie przestrzeni, gdzie dorośli rozumieją, czym jest dzieciństwo i jakimi prawami rządzi się ten okres życia.
Wybrane przez nas formy nauczania pochodzą z różnych źródeł. Jesteśmy w ciągłym rozwoju i pozostajemy otwarci na szukanie nowości. Uczymy dzieci, jak ważne jest uczenie się i sami też jako dorośli, jako organizacja i nauczyciela chcemy uczyć się i rozwijać. Ogromną inspirację i źródłem wiedzy jest dla nas prof. Krzysztof Szmidt, kierujący Katedrą Edukacji Artystycznej i Pedagogiki Twórczości na Uniwersytecie Łódzkim. Dzięki jego publikacjom, pracom zespołu, którym kieruje oraz licznym rozmowom byliśmy w stanie tak szeroko wdrożyć paradygmat pedagogiki twórczości do tkanki szkoły.
Chętnie korzystamy także z wiedzy Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Jako szkoły uczestniczymy w nowatorskim trzyletnim projekcie „Make it Open", którego celem jest opracowanie międzyprzedmiotowych programów i wprowadzanie wiedzy/umiejętności społeczności lokalnej do warstwy edukacyjnej szkoły. Wybrane szkoły z Unii Europejskiej uczestniczące w tym projekcie uczą się wzajemnie od siebie, jak prowadzić lekcje i aktywności szkolne poza budynkami szkół korzystając z lokalnych mistrzów, ciekawych zawodów, wiedzy rodziców, studentów uczelni wyższych.
To jest ciekawy wątek o otwieraniu się szkół na relacje ze społecznościami, w których osadzone są szkoły. Uważnie oglądamy się również w kierunku szkół fińskich, rozmawiając o tym, jak wygląda edukacja bez konkurencji, bez ocen, oparta na partnerstwie edukacyjnych i założeniu, że zarówno nauczyciel, jak i uczeń zyskują coś w swoich głowach w czasie lekcji, jakie to wprowadza trudności i jak radzić sobie w takim modelu z edukacją włączającą.
- Jak wygląda przykładowy dzień w waszej szkole?
Ha ha.. jak w szkole. Są zajęcia. Na pewno dbamy, by panowała spokojna, pogodna i życzliwa atmosfera. Plan dnia pod względem aktywności edukacynjych jest mieszanką ramowego planu nauczania i realizacji treści podstawy programowej oraz inicjatywy uczniów szkoły. Inicjatywność znajduje ujście w aktywnościach edukacyjnych lub społecznych. Możemy budować rakiety. Sadzić owoce cytrusowe, testować, jak zachowuje się żywność fastfoodowa w różnych warunkach. Nasze dzieci prowadzą własną grupę teatralną i uczestniczą w lekcjach teatralnych prowadzonych przez Teatr Powszechny i Teatr Nowy w Łodzi.
Pojawiają się śniadania projektowe, w czasie których omawiamy powstające inicjatywy i rozdzielamy prace, oczywiście jedząc drugie śniadanie przy wspólnym stole. Czasem drobne inicjatywy przekształcają się w duże projekty społeczne, np. dobrym przykładem są „herbacjusze" prowadzone przez 8 klasę – każda chętna osoba może przyjść i w czasie herbacjuszy wypić określony gatunek herbaty, słuchając muzyki i rozmawiając na tematy polityczno-społeczne. Czasem takie inicjatywy wymagają większej moderacji ze strony dorosłych, no ale po to jesteśmy właśnie w szkole, by siebie wspierać.
- Czy trafiają do Was osoby już przekonane do takich metod, czy musicie edukować również rodziców?
Trafiają albo już przekonani rodzice, albo na drodze do przekonania – oznacza to bycie w rozmowie i dzielenie się inspiracjami np. z obszaru rodzicielstwa bliskości i budowania relacji z własnym dzieckiem nie na zasadzie „jestem dorosły i mam w związku z tym rację". Trudno być w tej szkole, jeżeli wartości domu nie są zbieżne z wartościami szkoły.
- A jak wygląda kwestia klasyfikacji, egzaminów i wyników, które w państwowych egzaminach zdobywają Wasi uczniowie?
Wygląda różnie w zależności od nastawienia rodziny, czyli są domy, dla których wynik egzaminu końcowego jest istotny i dokładają starań, a my jako szkoła prowadzimy zajęcia przygotowujące do egzaminów. Są z kolei domy, dla których wynik nie ma znaczenia. Są dzieci z kolei, dla których ważny jest udział w olimpiadach przedmiotowych i wówczas budujemy plan pracy pod taką aktywność.
- Czy wyobrażacie sobie takie podejście do dzieci i nauki w szkołach publicznych? Czy to w ogóle jest możliwe?
Z wielu względów jest to jednak mało realne. W szkołach pracują bardzo często wspaniali niesamowici nauczyciele, lecz konkretną trudnością jest wielkość szkoły. Zindywidualizowanie relacji z dzieckiem, duża uważność na dziecko wymaga jednak zmniejszenia liczby dzieci w klasie szkolnej. Trudno budować dobrze znającą się i otwartą na każdy głos społeczność, gdy liczy ona 600 osób. To choćby z uwagi na warunki przestrzenne nie jest możliwe.
Drugim ważnym aspektem jest gotowość ludzi w ogólności do przyjęcia punktu widzenia na edukację opartego na procesie uczenia się, a nie punktozie i ocenozie. To chyba trudne jest wciąż mentalnie, ale można czasem zapytać „Twoje dziecko dostało 4 z biologii, co to znaczy? Czego dowiedziałeś się o swoim dziecku dzięki takiej informacji?". MY nie chcemy kształcić w duchu rywalizacji, ale by dzieci wiedziały, że w ciągu swojego życia mogą zdobyć wiele nowych umiejętności i zawsze jest czas na zmianę, gdy czujemy potrzebę zmiany.
- Jak radzą sobie Wasi uczniowie po ukończeniu szkoły podstawowej, czy potrafią się później odnaleźć w liceum? Na studiach?
Wiemy, że nie mają trudności. Radzą sobie normalnie, część osób zostaje w naszym liceum, część kontynuuje w publicznych szkołach średnich.
- W szkołach publicznych standardem jest to, że rodzicie odrabiają z dziećmi prace domowe. Jak u Was wygląda współpraca na poziomie rodzic-dziecko-szkoła? Dzieci potrzebują korepetycji?
Czasami uczniowie potrzebują dodatkowego wsparcia ze strony rodziców. Rozmawiamy otwarcie z rodzicami o wielu tematach – o tym, jak funkcjonuje szkoła, o wartościach domu, o wartościach szkoły. Prosimy, aby rodzice kierowali do nas swoje spostrzeżenia, chcemy być organizacją uczącą się i stad potrzebujemy feedbacku – feedback od dzieci mamy cały czas,. Podejmujemy z rodzicami czasem trudne tematy, co jest normalną częścią życia każdej szkoły na świecie, ale pamiętamy, by pozostawać ww wzajemnej życzliwości i nakierowaniu na rozwiązanie problemu, a nie eskalowanie lub nieudowadnianie, która ze stron ma rację. Istotne jest wzajemne słuchanie się i szukanie rozwiązań z pozycji celu.
- Czy ten sposób nauki wymaga specjalnie dobranej kadry? Muszą spełniać jakieś dodatkowe wymagania?
Zupełnie nie wymaga. Każdy nauczyciel jest gotowy do pracy w takim modelu edukacji – kluczowe są chęci, odwaga i otworzenie głowy na radość bycia nauczycielem i świadome towarzyszenie uczniom w rozwoju społecznym, emocjonalnym i edukacyjnym.
Dziękuje za rozmowę
Napisz komentarz
Komentarze