Nieuchronnie zbliżają się do nas wybory parlamentarne. Nie znamy jeszcze ich terminu, ale wszystko wskazuje na to, że odbędą się w październiku. Na dzień dzisiejszy chyba niemożliwe jest utworzenie jednej listy przez wszystkie partie opozycyjne. To chyba dobrze, bo jedyne co by tych ludzi spajało to bycie anty-pisem. Dla przeciętnego mieszkańca jednak nie ma różnicy, która zorganizowana grupa przestępcza będzie rządzić na jego dzielnicy i jakie interesy robić w zaciszu swoich gabinetów. Liczy się dla niego poczucie bezpieczeństwa. Do niedawna skutecznie budowane przez PIS za pomocą licznych programów socjalnych.
Okazuje się, że partii Jarosława Kaczyńskiego nie zaszkodził covid, a pomaga wojna w Ukrainie. Zapyta ktoś: dlaczego? To proste. Transfery finansowe w pandemii rozpędziły inflacje i dosyć łatwo pokazać to na modelach ekonometrycznych i o tym, że poszybuje ona mocno do góry było wiadomo już we wrześniu 2021 roku. Przyszła wojna i okazało się, że inflacja jest putinflacją o zasięgu globalnym. Gdybyście kiedyś jednak postanowili poszukać kornika drukarza, który żeruje na polskiej gospodarce, to na pewno znajdziecie go w NBP.
Nie wiem na ile uważnie śledzicie telewizyjne polityczne dyskusje, a ja przyznam, że staram się ograniczać ich oglądanie do minimum. Jeżdżąc autem słucham muzyki lub audiobooków. Za to zdarza mi się podyskutować na różnych internetowych grupach, gdzie ludzie unikają hejtu, a raczej posługują się ewolucyjnym wynalazkiem polegającym na umiejętności wymiany myśli i poglądów. Zazwyczaj punktem wyjścia są jakieś publikacje prasowe, a trudno o nich debatować czytając jedynie lid.
Do czego zmierzam? Do tego, że z tych wszystkich publikacji wynika, że wykonując wyboru przy urnie kierujemy się nie pragmatyzmem społecznym (nawet nie osobistym) ale emocjami. Tych lubimy, tamtych nie... Pytanie: dlaczego? W odpowiedzi: ogólniki. Dominują raczej kabaretowe wystąpienia i to one są chyba symbolem naszych czasów.
Naprawdę mam głosować na PO, bo nie lubię PIS? Jakże to tak, przecież tych pierwszych nie lubię tak samo, bo w mojej ocenie jedni od drugich wcale się nie różnią. Pozostali też nie lepsi. Co to dla mnie za różnica czy Premierem będzie ten czy inny cwaniak, różniący się jedynie znaczkiem partyjnym w klapie marynarki?
Odpowiedzi na ważne dla nas wszystkich pytania nie znajdziecie. Jakie na przykład? Otóż co ze składką zdrowotną, która stanowi dodatkowy podatek, który niszczy małe firmy, często spychając je do szarej strefy. Czy ktoś zaproponuje jej zredukowanie albo możliwość odliczenia w całości od podatku dochodowego? A może składka powinna być wręcz częścią tego podatku, nawet jeśli występowałby on w wyższej skali procentowej? Znowu może ktoś zapytać o co chodzi. No więc to proste. Działalność gospodarcza to działalność objęta ryzykiem. Czasem się zarabia a czasem.... traci.
Wyobraźcie sobie, że jest w firmie dobry miesiąc i firma zarabia 100 tys. zł. 9 procent składki zdrowotnej to 9 tys. zł. do tego oczywiście podatek dochodowy. W kolejnych miesiącach działalność z różnych względów przynosi stratę finansową. Firma już nadpłaconego ZUS nie odzyska. Może dałoby się to jakoś znieść, gdyby nie fakt, że za rzekomą składkę zdrowotną, Rząd opieki zdrowotnej nam nie zapewnia i kiedy potrzebujemy lekarza specjalisty, to i tak płacimy mu 400 zł za wizytę w prywatny gabinecie. Może więc rachunki powinien po prostu pokrywać NFZ? No ale załóżmy, że któraś cudowna partia zadeklaruje, że sposób naliczania składki zmieni, to czy jest też w stanie wskazać, jak zapełni powstałą w ten sposób dziurę w finansowaniu systemu zdrowia?
Czy kiedykolwiek słyszeliście propozycje rozwiązań w tym zakresie? A przecież to tylko jeden z przykładów. Chcecie inny? Proszę bardzo.
Mamy w Polsce prawdziwy kataklizm demograficzny. To oczywiście trend światowy. Problem mają wszystkie kraje, w tym Chiny. Mnie jednak interesuje nasz mały wszechświat. Wielokrotnie pisałem już, że przed nami konieczność zamykania kolejnych szkół miejskich i powiatowych. Oczywiście dla populistów - socjalistów zamykanie szkół jest skandalem. Niedawno nawet zaostrzone w tym względzie przepisy. I w sumie można by im nawet przyklasnąć, gdyby nie fakt, że nikt nie proponuje rozwiązań systemowych. Ani ci co rządzą, ani tamci, którzy rządzić pragną.
A przecież drogi są tylko dwie. Pierwsza z nich to ograniczenie liczby szkół i obniżenie kosztów. Druga to ograniczenie liczebności oddziałów a za tym idzie podniesienie kosztów. Kto je pokryje? Samorządy już dzisiaj ledwie zipią.
Takie pytania i wątpliwości można mnożyć. Dotyczą każdej dziedziny naszego życia. Edukacji, zdrowia, ekologii, gospodarki, kultury. Czy ktoś się zdecyduje na zakup wędek kosztem dystrybucji ryb? Zamiast dyskusji o tym jak rozwiązać nasze codzienne problemy, mamy personalne przepychanki. Nie uświadczy się pomysłów, koncepcji.
Widać to dokładnie na naszym lokalnym politycznym rynku. Jeden z pretendentów do fotela prezydenta miasta swoich cotygodniowych blogerskich wpisach w mediach społecznościowych zazwyczaj obraża przeciwników. Nie znajdziecie u niego żadnego świeżego pomysłu, który świadczyłby o tym, że można by mu takie stanowisko z czystym sumieniem powierzyć. Drugi z kolei stara się pierwszemu dorównać. Cztery lata polityki nienawiści bez żadnych wymiernych efektów dla mieszkańców miasta. Szczucie ludzi na ludzi.
Na koniec to, co w zasadzie miało być początkiem. Bo przez ten tydzień trochę pooglądałem i przyznam, że ze rozczarował mnie Szymon Hołownia. Za to pozytywnie zaskoczył Rafał Trzaskowski. Może faktycznie czas w Platformie na konkretne zmiany personalne? No ale jak to zrobić, kiedy w powiatowych organizacjach partyjnych rządzą rodzinno towarzyskie koterie? Tomaszów jest świetnym tego przykładem.
Politycy partii opozycyjnych mówią o współpracy partii demokratycznych. Muszę szczerze przyznać, że nie wiem o co tu chodzi, lub raczej, że wiem doskonale w czym rzecz. No bo skoro Ci są demokratyczni, to tamci zapewne nie są. Poważnie? A czym się to niby objawia? Działalność partii politycznych jest zdefiniowana w konstytucji oraz ustawie i naprawdę nie sądzę, by któraś z legalnie w Polsce działających była bardziej lub mniej demokratyczna. Od lat w Polsce mamy dyktaturę parlamentarną, polegającą na tym, że 231 posłów, wybranych przez 15% społeczeństwa trzyma lejce w ręku. I właśnie dokładnie to zwykliśmy nazywać demokracją. Bo oznacza ona także brawo wyboru, bez dokonywania wyboru.
Zabawne w tym jest to, że część z tych demokratycznych partii, przekształciła się z komunistycznego PZPR a jego działacze nadal wiodą prym i są traktowani jak bohaterowie walki o socjalizm i sojusz z bratnim ZSRR.
Napisz komentarz
Komentarze