Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 16:23
Reklama
Reklama

Dr Sanak: wieczna czujność jest ceną naszej wolności

Cywilni pracownicy słabo się sprawdzają na wojnie. To jest strategiczne dla naszego bezpieczeństwa, żebyśmy mieli wykształcone kadry medyczne o specjalizacji militarnej. Bardzo mi się podobają słowa Thomasa Jeffersona, który powiedział, że "wieczna czujność jest ceną naszej wolności" – powiedział PAP dr n. med. Tomasz Sanak z Collegium Medicum UJ.

PAP: Nasi ratownicy pomagają rannym na wojnie w Ukrainie i, jak wiem, są tam bardzo cenieni. W Polsce mamy dobrą szkołę ratownictwa?

Dr n.med. Tomasz Sanak: Polscy ratownicy medyczni, na tle innych z krajów UE, mają najwyższe kompetencje dotyczące realizacji medycznych czynności ratunkowych. Od kilkunastu lat mogą samodzielnie wykonywać pewne procedury medyczne i podawać leki. System Państwowego Ratownictwa Medycznego nauczył nas tej samodzielności, przy czym my te medyczne czynności ratunkowe możemy stosować – zgodnie z przepisami – tylko podczas pracy w pogotowiu ratunkowym lub na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Jednak wojna to stan wyższej konieczności, no i inny kraj, więc te umiejętności, które mamy z cywilnego pogotowia ratunkowego, możemy wykorzystywać na Ukrainie.

PAP: Co umieją polscy ratownicy, czego nie potrafią ich unijni koledzy?

T.S.: W każdym kraju człowiek umiera w ten sam sposób, więc poziom wiedzy i umiejętności jest porównywalny. Chodzi o kompetencje – w niektórych krajach ratownik nie może wykonać pewnych procedur czy podać pewnych leków, dlatego, zamiast ratować człowieka na miejscu, wiezie go do szpitala. Ale nie popadajmy w samozachwyt, to, że mamy większe kompetencje wcale nie znaczy, że wszyscy jesteśmy tacy wspaniali. Oczywiście większość wykorzystuje w stu procentach kompetencje, ale brakuje nam jeszcze uprawnień do podawania pewnych leków, by jeszcze bardziej profesjonalnie wykonywać medyczne czynności.]]

Ratownicy są jednak różni. Część to są osoby, które realizują grafik i tyle. A część to ludzie z pasją, chętni do samorozwoju. Ale niestety system nie promuje tych ambitnych – nie ma ekstra dodatków za to, że się kształcisz i zdobywasz nowe umiejętności. Jest zaledwie kilku dyrektorów pogotowia w Polsce, którzy promują takie osoby i za to pełny szacunek.

PAP: Praca ratownika na wojnie jest specyficzna, gdyż spotyka się z obrażeniami, które na co dzień, w czasach pokoju, zdarzają się bardzo rzadko.

T.S.: Na polu walki dziewięćdziesiąt parę procent zgonów wynika z wybuchu rakiet czy improwizowanych ładunków wybuchowych, ostrzałów moździerzowych. Obrażenia wynikające z postrzału z broni krótkiej czy długiej to zaledwie kilka procent. Faktycznie więc – w normalnym życiu tego typu obrażenia zdarzają się incydentalnie.

Na szczęście ci koledzy i koleżanki, którzy aktualnie przebywają na Ukrainie, a znam kilkoro takich, to ludzie, którzy mają doświadczenie, np. służby w Polskich Kontyngentach Wojskowych w Afganistanie/Iraku – i to jest piękne, że możemy wykorzystać nasze doświadczenie misyjne, aby dziś udzielać pomocy Ukraińcom.

Jeśli chodzi o samą medycynę pola walki, to od momentu powstania obrażeń do momentu przyjazdu do szpitala, to – paradoksalnie – nie jest to skomplikowana medycyna. To wręcz rzemieślnictwo polegające na tym, że musimy zatamować krwotoki, rozpoznać odmę prężną jamy opłucnej i niedrożność górnych dróg oddechowych, po czym przewieźć pacjenta do szpitala. Problemem jest potężny ładunek stresu związany z udzielaniem pomocy, ponieważ wchodzimy w środowisko taktyczne i zawsze istnieje ryzyko tzw. ataków wtórnych.

Ponadto medycy muszą być podporządkowani pod reguły tzw. dyscyplin – np. udzielamy pomocy zgodnie z dyscypliną świetlną, co może oznaczać, że mamy poszkodowanego, którego widzimy tylko przez noktowizor, nie jest możliwe podświetlenie latarką tak, jak na sali operacyjnej, pacjenta, żeby dokonać detekcji krwotoków.

Kolejna dyscyplina – dźwiękowa – bardziej dotyczy walki na bliskich odległościach, czyli w budynkach (co na Ukrainie nieczęsto się wydarza) – trzeba zachować ciszę, żeby nie zdradzić swojego miejsca pobytu potencjalnemu wrogowi i nie sprowokować ataku.

Kolejna dyscyplina – czasowa – polega na tym, że to nie stan kliniczny pacjenta, ale sytuacja taktyczna dyktuje to, co my możemy zrobić dla naszego poszkodowanego. Głównodowodzącym każdą akcją jest dowódca zespołu czy plutonu, niemedyk. Jeżeli on powie medykowi, że ma zakaz zejścia czy odłączenia się od sekcji, to musimy się temu podporządkować co, naturalnie, ma wpływ na los poszkodowanych. Z badań prowadzonych na polach walki wynika, że 90 proc. rannych umiera na etapie przedszpitalnym, dlatego to od ratowników, ich wyszkolenia i wyposażenia zależy, czy poszkodowany przeżyje. Przy czym około 30 proc. zgonów odbywa się w czasie od zdarzenia do jednej minuty, a 58 proc. zgonów w czasie od 1 minuty do 60 minut – i właśnie w tej grupie ratownicy mają największe pole do popisu.

PAP: Powiedział pan, że oprócz umiejętności ratownika medycznego ważne jest jego wyposażenie.

T.S.: Miałem dzisiaj nieprzyjemność rozmawiać z dystrybutorem sprzętu bez certyfikatu medycznego, który przekonywał mnie, że jego sprzęt jest lepszy niż ten atestowany, bo tańszy. Otóż nie, radykalnie się z tym nie zgadzam – na równi z ratowniczymi umiejętnościami człowieka, życie ratuje także sprzęt. Dobry sprzęt, certyfikowany, najlepiej przez Komitet Naukowy TC3, czyli Tactical Combat Casualty Care, ponieważ udzielanie pomocy na polu walki jest bezwzględnie podporządkowane pod wytyczne. To nie jest tak, że ja sobie wymyślę, iż do swojego plecaka spakuję to, to i to, tylko w procesie przygotowania do misji uczestniczę w certyfikowanych kursach, na ich podstawie przygotowuję się do udzielania pomocy.

PAP: Co ma ratownik w plecaku? Jakie jest jego wyposażenie?

T.S.: Jest kilka segmentów wyposażenia. Na pierwszy składa się to, co mamy przy sobie – każdy żołnierz, medyk i nie medyk, ma Indywidualny Pakiet Medyczny, zwany ipemedem. W tym ipemedzie znajduje się sprzęt, który służy do tamowania masywnych krwotoków: opaska uciskowa, gazy homeostatyczne, czyli opatrunki, które w kontakcie z krwią powodują natychmiastowe powstawanie skrzepu, gaza rolowana do upakowywania silnie krwawiących ran penetracyjnych oraz opatrunek indywidualny.

Drugi segment ipemedu to rzeczy, które służą do zabezpieczania odmy prężnej, która powstaje, kiedy mamy do czynienia z postrzałem klatki piersiowej i powietrze dostaje się do jamy opłucnej. Służy do tego opatrunek okluzyjny albo okluzyjny z mechanizmem zastawkowym – chodzi o to, żeby zablokować dostęp powietrza do jamy opłucnej oraz umożliwić pozbycie się gazu z klatki piersiowej. Niektóre jednostki mają także igły do dekompresji odmy.

Trzecia sekcja wyposażenia ipemedu to rurka nosowo-gardłowa do udrażniania górnych dróg oddechowych. To ważne, aby pamiętać o tych trzech największych zabójcach pola walki: masywnych krwotokach, niedrożności górnych dróg oddechowych i odmie prężnej opłucnej. Paradoksalnie – każdy pacjent, który jest ranny i z obrażeniami, np. wyciągnięty spod tramwaju – będzie w tych patomechanizmach umierał – jeśli nie dostanie natychmiastowej pomocy, gdyż te patomechanizmy to są tzw. reversible causes of cardiac arrest, odwracalne przyczyny zatrzymania krążenia: jeżeli mamy odpowiednie przygotowanie i sprzęt, to żaden poszkodowany, u którego wcześnie się pojawiliśmy, nie powinien zginąć na ich skutek. Jest takie powiedzenie płk Nicholasa Senna, amerykańskiego wojskowego i lekarza: "Los rannego spoczywa w rękach tego, kto założy mu pierwszy opatrunek".

PAP: To omówiliśmy zawartość ipemedu, co dalej?

T.S.: Kolejne elementy należą już do wyposażenia ratowników medycznych – to rzeczy związane z zaawansowanym sposobem udrażniania górnych dróg oddechowych oraz z leczeniem wstrząsu krwotocznego za pomocą płynoterapii, choć płynoterapia poprzez kroplówkę, tzw. krystolaidami, to przestarzała metoda. Nowoczesna medycyna ratunkowa nakazuje leczyć wstrząs krwotoczny preparatami krwi lub krwią pełną.

Mamy także sprzęt związany z zabezpieczaniem urazów narządów ruchu, czyli szyny. Dysponujemy także lekami – kluczowym jest, aby medyk, na odpowiednio wczesnym etapie, podał poszkodowanemu leki przeciwbólowe, gdyż pacjenta, który ma urazy, krwawi po wybuchu, cholernie boli. Są także leki, które pomagają organizmowi pacjenta w wytworzeniu skrzepu, np. kwas traneksamowy, leki pomagające w zabezpieczeniu drożności górnych dróg oddechowych do procedury rapid sequence intubation, ale są także bardzo prozaiczne leki typu apap czy ibuprom, maść na odciski czy zasypka do stóp

PAP: Żołnierz powinien dbać o stopy.

T.S.: Jak byłem na misji w Afganistanie, a spędziłem tam prawie dwa lata, to pomocy na polu walki udzielałem trzy razy, większość porad, jakie udzielałem żołnierzom, miała związek z niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Zimą to były odmrożenia, latem uszkodzenia rogówki, zapalenia spojówek, dlatego taki medyk, oprócz tego, że jest przygotowany do działania w sytuacjach ekstremalnych, musi także mieć wiedzę na poziomie lekarza rodzinnego, musi też wiedzieć, jak wyleczyć pacjenta z grzybicy stóp, jakiego pudru używać, żeby zapobiec stopie okopowej. Żołnierz przebywający w okopach w trudnych warunkach atmosferycznych jest bardzo narażony na choroby górnych, a nawet dolnych dróg oddechowych (zapalenie płuc). Trzeba umieć sobie radzić ze wszystkim.

PAP: Mówi się, że wojna przynosi postęp w medycynie. Czy pan to obserwuje na co dzień?

T.S.: Zgadzam się z tym w stu procentach, medycyna pola walki, zwłaszcza jeśli chodzi o zabezpieczanie obrażeń, zdecydowanie wyprzedza medycynę cywilną. Dla przykładu: w 2007 r., kiedy pojechałem pierwszy raz do Afganistanu, czyli 15 lat temu, miałem na wyposażeniu opaski uciskowe i homeostatyki, a w pogotowiu ratunkowym, w którym jeżdżę, mam je zaledwie od paru lat.

W mojej opinii medycyna pola walki o 10 lat wyprzedza medycynę cywilną. To smutne doświadczenie – nauka na rannych – ale jeśli wojna już jest, należy wyciągać z niej wnioski. Dlatego U.S. Army posiada coś takiego, co się nazywa "trauma registry", rejestr urazów. Na tej podstawie naukowcy badają liczbę i rodzaje obrażeń kończyn górnych, dolnych, klatki piersiowej, głowy, analizują sposoby ich leczenia i na tej podstawie ustalają wytyczne – jak, w przypadku konkretnego urazu, postępować. Nieustannie trwają badania dotyczące ulepszania sprzętu, umiejętności oraz szkolenia żołnierzy – jak zabezpieczać obrażenia.

Nie wyobrażam więc sobie, aby Ukraińcy nie zbierali podobnych danych, szczególnie że ilościowe próby rannych są gigantyczne. Wojsko Polskie straciło w ciągu 10 lat w Afganistanie i Iraku ok. 200 żołnierzy, a chłopców na Ukrainie zginęło już przynajmniej kilkanaście tysięcy i ważnym jest, żeby świat nauki analizował przyczyny zgonów i wyciągał odpowiednie wnioski.

PAP: Oprócz żołnierzy na Ukrainie giną także cywile, głównie pod gruzami domów.

T.S.: Wojskowi ratownicy medyczni pomagają często przy tego typu zdarzeniach, ale nie zapominajmy, że na Ukrainie wciąż działa pogotowie ratunkowe, straż pożarna i to oni są zobowiązani do udzielenia pomocy cywilom w strefie bezpiecznej.

Jest takie powiedzenie – no medicine in a gun fight, żadnej medycyny w trakcie wymiany ognia, to dotyczy również żołnierzy. Inne powiedzenie mówi, że najlepszym opatrunkiem na polu walki jest lufa karabinu, gdyż jeśli zneutralizujemy przeciwnika, tym samym mniej rannych będzie po naszej stronie. Dowiedziono, że udzielanie pomocy pod ogniem będzie skutkowało tym, że ranni i zabici zostaną również medycy. Polscy ratownicy niosą pomoc ukraińskim żołnierzom na polu walki, ale polscy lekarze leczą ich także w naszych szpitalach.

PAP: Trafiają do nas najcięższe przypadki?

T.S.: Nie mam ogólnokrajowych danych. Szpital Uniwersytecki, w którym pracuję, przyjął już z kilkadziesiąt osób. Wielkie chapeau bas dla wszystkich szpitali, dla wszystkich zespołów medycznych, które podjęły się leczenia ukraińskich żołnierzy.

U nas odbywa się leczenie rehabilitacyjne, ranni zostali zabezpieczeni na miejscu, na Ukrainie, u nas przechodzą dłuższe procesy terapeutyczne, dzięki czemu udrażniamy szpitale ukraińskie. Pacjent z raną postrzałową brzucha leży w szpitalu dobre kilkanaście dni, ale jeżeli po podstawowym zabiegu uda się go przetransportować gdzie indziej, zwalnia miejsce dla następnych.

Na wojnie w placówkach medycznych obowiązuje zasada pustych noszy. Polega na tym, że w szpitalach przyfrontowych staramy się jak najszybciej zabezpieczyć pacjenta i ewakuować – w głąb kraju albo za granicę, aby mieć wolną intensywną terapię, wolny blok operacyjny dla kolejnych poszkodowanych.

PAP: W ubiegłym tygodniu prezydent Andrzej Duda powiedział podczas uroczystości 20–lecia utworzenia Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, że trwają prace nad stworzeniem wojsk medycznych. Jaka jest pana opinia na ten temat?

T.S.: Jestem wielkim fanem Wojskowego Instytutu Medycznego, pracowałem tam przez pięć lat, w Zakładzie Medycyny Pola Walki, zrobiłem tam doktorat, i jestem przekonany, że gen. Grzegorz Gielarak jest najlepszą osobą predystynowaną do utworzenia takiej formacji. Bardzo źle się stało, że została zamknięta Wojskowa Akademia Medyczna w Łodzi, która była nakierowana na kształcenie wojskowych medyków.

Specyfika udzielania pomocy na polu walki jest inna niż uczą lekarzy cywilnych, dlatego uważam, że jeśli ktoś chciałby zostać wojskowym lekarzem, ratownikiem czy pielęgniarką, powinien się kształcić w odrębnych instytucjach, gdyż równolegle do medycznych powinien mieć zajęcia taktyczne związane z wojną. Cywilni pracownicy słabo się sprawdzają na wojnie. To jest strategiczne dla naszego bezpieczeństwa, żebyśmy mieli wykształcone kadry medyczne o specjalizacji militarnej.

Bardzo mi się podobają słowa Thomasa Jeffersona, który powiedział, że "wieczna czujność jest ceną naszej wolności", to, że jesteśmy przygotowani na najgorsze, jest dowodem naszego profesjonalizmu. Ja bardzo boję się takich pospolitych ruszeń polegających na tym, że nagle, kiedy wybuchnie kolejna pandemia albo wojna, zaczynamy się uczyć – to jest za późno. Musimy być przygotowani na wroga i to odpowiednio wcześnie.

PAP: Kto miałby przygotowywać te nowe kadry?

T.S.: Mamy w Polsce wielu weteranów, którzy dziś nie są należycie wykorzystywani, ludzi, którzy wąchali krew, piach i proch na polach walki. Do realnej wojny personelu nie da się przygotować na tzw. kwitach. Wszystkie kwity, procedury i książeczki możemy spalić, kiedy stajemy face to face z wrogiem. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Reklama
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
„Miłość jak miód” „Miłość jak miód” „Miłość jak miód”seans w ramach cyklu Kultura Dostępna!W czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Majkę (Agnieszka Suchora) i Agatę (Edyta Olszówka) równie dużo łączy, co dzieli. Obie są po pięćdziesiątce, przechodzą menopauzę i nie wierzą, że w ich życiu cokolwiek zmieni się na lepsze. Jedna mieszka nad Bałtykiem, druga w Tatrach. Jedna prowadzi cukiernię, druga jest wziętą architektką wnętrz. Jedna jest wdową, drugą partner właśnie zostawił dla młodszej. Jedna poświęca się dzieciom i wnukom, kompletnie zapominając o sobie, druga nie ma rodziny i dba o swój duchowy rozwój. Pewnego dnia przyjaciółki spotykają się na pogrzebie koleżanki z liceum. Agata namawia Majkę do spontanicznego wyjazdu w góry, sama zaś zajmuje jej miejsce. Nieoczekiwana zamiana ról przynosi szereg komplikacji, zabawnych zwrotów akcji i wyzwań, którym kobiety będą musiały stawić czoła. Czy uda im się przezwyciężyć przyzwyczajenia, uprzedzenia i lęki? Czy zdobędą się na odwagę, żeby otworzyć się na miłość i rozpocząć nowy rozdział w życiu? Czy naprawdę nigdy na nic nie jest za późno?Kultura Dostępna w Kinach jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest Narodowe Centrum Kultury. Projekt dofinansowano ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Szczegółowe informacje i repertuar najnowszej edycji cyklu w kinach Helios w całej Polsce dostępne są pod adresem: www.helios.pl/kultura_dostepna oraz www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/kultura-dostepna. Data rozpoczęcia wydarzenia: 28.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Dawid Podsiadło - Dokumentalny  w Helios na Scenie Dawid Podsiadło - Dokumentalny w Helios na Scenie W czerwcu 2024 roku Dawid Podsiadło zagrał 7 koncertów stadionowych dla pół miliona widzów. Finałem tej trasy były rekordowe dwa koncerty na Stadionie Śląskim w Chorzowie dla prawie 200 tys. osób. Ten film to zapis tych 7 wyjątkowych dni, a zobaczymy go już 3 grudnia w kinach Helios.Film „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” to intymny portret jednej z największych postaci polskiej sceny muzycznej. Reżyser Tomasz Knittel zabiera widzów na pełną emocji podróż, towarzysząc Dawidowi Podsiadle podczas jego monumentalnej trasy koncertowej, obejmującej siedem występów na stadionach w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Chorzowie. Jednak to nie same koncerty są tu najważniejsze, lecz Dawid – artysta, który tą trasą zamyka pewien etap swojej kariery i zastanawia się, co przyniesie przyszłość.Kamery śledzą Dawida nie tylko na scenie, ale przede wszystkim za kulisami – w chwilach skupienia, zmęczenia, radości i refleksji. Film pokazuje jego prawdziwą twarz: człowieka pełnego pasji, ale i niepewności.Dawid otwiera się przed widzami, dzieląc się przemyśleniami o drodze, którą przeszedł, o presji związanej z popularnością oraz o tym, co dalej po zakończeniu tak ogromnej trasy. Obecność znakomitych gości, takich jak Edyta Bartosiewicz, Monika Brodka, Daria Zawiałow, Kaśka Sochacka, Artur Rojek, Ralph Kaminski, Kortez i Vito Bambino zdecydowanie podkreśla wagę tego etapu.To unikalna okazja, aby zobaczyć, jak wygląda życie artysty w momentach triumfu, ale i w tych cichszych, bardziej intymnych chwilach, kiedy sceniczne światła gasną, a pytanie „co dalej?” staje się najważniejsze.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Data rozpoczęcia wydarzenia: 03.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie małe

Temperatura: 9°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 14 km/h

ReklamaArtis Gaudum
Reklama
Reklama
ReklamaArtis Gaudum
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama