Scena dramatu
Miejscowość Łazisko położona jest w powiecie tomaszowskim, w gminie wiejskiej Tomaszów Mazowiecki. Wójtem gminy od wielu lat jest pan Franciszek Szmigiel. Jest ona tzw. gminą obwarzankową, która otacza miasto będące stolicą powiatu. Jest ważnym aby ten fakt na samym wstępie zaznaczyć, ponieważ nazwa Tomaszów wprowadza w błąd większość osób śledzących posty w opisywanej sprawie,
Stąd setki maili wysyłanych zamiast do wójta, do prezydenta miasta, Marcina Witko z żądaniami podjęcia działań i odebrania zwierząt. Ten chaos pogłębia jeszcze fakt, że kapitał polityczny na tej kontrowersyjnej sprawie postanowił zbić radny miejski, Adrian Witczak. Zamieszczony przez niego internetowy wpis zyskał setki komentarzy. W większości wypełnionych podsycaną umiejętnie nienawiścią.
Łazisko to, ciągnąca się kilka kilometrów wieś. Zamieszkuje ją kilkaset osób. Kiedyś byli to w większości rolnicy. Dzisiaj jej rdzenni mieszkańcy przemieszali się z budującymi tu swoje domy mieszczuchami. Miejscowość ciągnie się od wiaduktu nad trasą S8. Jadąc powiatową drogą mijamy na przemian nowoczesne domy i gospodarskie zabudowania. Podobny charakter ma obecnie większość miejscowości w gminie.
Nowi mieszkańcy przynoszą do gminy pieniądze w postaci podatków, ale równocześnie konflikty z zamieszkującymi wsie rolnikami. Okazuje się często, że enklawa ciszy i wiejskiego spokoju nie jest tym czego się spodziewali i idylliczny charakter polskiej wsi zakłócają napływające zza płotu wiejskie zapachy. Zapomina się, że to nie wieś przyszła do tych ludzi ale oni przybyli na wieś.
Czy podobna sytuacja stała się zarzewiem szeroko komentowanego konfliktu? Trudo na to pytanie znaleźć prawdziwą odpowiedź. Rolnik, zamieszkuje niemal na samym jej końcu i jak twierdzi, jeden z sąsiadów wchodził często pod jego nieobecność na posesję, robił zdjęcia, rzucał petardami w chodzące po podwórku psy.
Przejdźmy więc do bohaterów dramatu, zaczynając od... samego końca.
Prozwierzęcy aktywiści w obronie zwierząt
Jako pierwsi do rolnika z Łaziska przyjechali młodzi ludzie jako Patrol Interwencyjny ds. Ochrony Praw Zwierząt, przy TPZ "Arkadia" w Głownie. To grupa działająca od jakiegoś czasu na terenie Tomaszowa Mazowieckiego. Potwierdzają, że mają mało doświadczenia, szczególnie, kiedy sprawa jest tak poważna i gdy mamy do czynienia ze zwierzętami gospodarskimi. Pod protokołem z wizyty podpisała się Nikola Andrysiak. Znajduje się w nim wyszczególnienie liczby zwierząt oraz zalecenia uprzątnięcia "gnojówki" zaszczepienia psów.
Rolnik nie wnosił uwag. Otrzymał zalecenie, by w ciągu 14 dni zrobić w zabudowaniach gospodarczych porządek. Rzeczywiście do zrobienia jest w tym gospodarstwie niemało, a zwierząt bardzo dużo. Świnie, krowy, konie i kaczki. Do tego oczywiście psy. Sytuacja jest poważna. Pogłębia ją fakt, że obecna pora roku to przednówek, a więc zwierzęta całą zimę spędziły w oborach, Wiosna to okres oczyszczania z obornika wywożenia go jako nawozu na pola. Jak młodzi ludzie trafili do Łaziska? Przyjechali w sprawie zgłoszenia dotyczącego rzekomo agresywnych psów błąkających się po wsi a mieszkających w tym gospodarstwie.
To, co zobaczyli jednak na miejscu spowodowało, że tematem postanowili zainteresować DIOZ. W ten sposób kolejni obrońcy zwierząt trafili do pana Adama. Inspektor z TPZ Arkadia przyznaje jednak też, że nie do każdego pomieszczenia został przez właściciela wpuszczony, a sam właściciel nie do końca wiedział czy ma do czynienia z urzędnikami, czy może ze społecznikami.
Na korzyść osób przeprowadzających kontrolę jako inspektorzy TPZ przemawia fakt, że rzeczywiście starają się pomagać zwierzętom, a ich głównym celem nie jest odbieranie zwierząt ale pomoc ich właścicielom, jeśli taka w ogóle jest możliwa. Jednak zasadniczym błędem było to, co wydarzyło się dalej. Zamiast powiadomić właściwe służby samorządowe i weterynaryjne na pomoc ścignięto grupę osób, która nawet wśród miłośników zwierząt nie ciszy się zbyt dobrą opinią. Nie tylko ze względu na agresywne formy działania ale także na wątpliwe etycznie zbiórki pieniędzy, prowadzone w internecie.
DIOZ przyjechał do Łaziska we wtorek. Na posesji rolnika pojawiła się też policja, przedstawiciele samorządu i weterynarz. Od początku podwórze kipiało emocjami. Oczywiście nie zabrakło filmowania telefonami, Filmy z interwencji trafiły szybko na instagram. Widzimy na nich agresywnego mężczyznę. Rzecz jednak w tym, że nie jest nim właściciel zwierząt, a osoba mieszkająca w innej wsi, oddalonej o kilkanaście kilometrów. Skandaliczne jest to, że na filmie pokazano twarz mężczyzny, którego łatwo rozpoznać. Człowiek te ma dzieci, uczęszczające do szkoły podstawowej. Wielbiciele zwierząt zlinczowali w ten sposób nie tylko tego mężczyznę ale i całą jego rodzinę. Do tego stopnia, że na profilu np. Adriana Witczaka pojawiały się nawoływania do jej uśmiercenia.
Właściciel zwierząt został natomiast potraktowany gazem. Inspektor z TPZ twierdzi, że on również zachowywał się agresywnie i wymachiwał widłami. Jego zdaniem było niebezpiecznie. No ale przecież na miejscu była Policja i to ona powinna w takim przypadku interweniować.
DIOZ natomiast wywołał falę pełnych nienawiści emocjonalnych wpisów internetowych. Miały one bardzo konkretne skutki. Setki osób nawoływało do wykonania samosądu na rzekomym zwyrodnialcu i sadyście. Podawano nawet adres a pod dom podjeżdżali ludzie, którzy obrzucali człowieka obelgami. Nad posesją nadzór objęła Policja.
Aktywiści działają błyskawicznie. Jeszcze we wtorek odebrano z posesji szczeniaki, zapomniano o karmiącej je matce. Szybko też pojawiła się zbiórka pieniędzy, równie szybko na koncie znalazło się kilkanaście tysięcy złotych. Co ciekawe, te same osoby zarzucały rolnikowi, że otrzymywał dopłaty do produkcji rolnej.
Na tym jednak swojej aktywności nie zakończyli, bo od wczoraj wygrażają, że ponieważ gmina nie podjęła żadnych działań, dzisiaj przyjadą odebrać zwierzęta siłą. Informacja o bezczynności gminy jest oczywiście nieprawdziwa. Ale o tym napiszemy za chwilę.
Oprawca zwierząt z Łaziska
Pan Adam to samotnie mieszkający mężczyzna w wieku około 70 lat. Prowadzi gospodarstwo rolne właściwie od zawsze. W pracach pomaga mu dorywczo córka siostry. Na jego podwórku czas się zatrzymał. Prawdopodobnie nawet cofnął. Na fotografiach z Google Street View sprzed kilku lat wygląda lepiej niż obecnie. Kiedy go spotykamy przed domem w niczym nie przypomina agresywnego człowieka, jakim zaprezentowano go na filmiku DIOZ (bo przecież nikt nie wyjaśnił, że to nie jest on). Chętnie oprowadza nas po gospodarstwie. Możemy zajrzeć niemal w każdy kąt. 20 krów, 9 świń, kilka koni. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest tu wszystko, jak chcielibyśmy aby było. Konie i krowy w tych samych pomieszczeniach, w których egzystują świnie. Brak segregacji. Nic jednak nie wskazuje na to, by ktoś nad zwierzętami się znęcał, lub aby były niedożywione.
Konie Pana Adama, wyglądają bardzo dobrze. Są wyczesane i dobrze odżywione. Spośród 9 świń, tylko jedna wygląda na wychudzoną. I to właśnie zwierzę pokazywano w Internecie. Zresztą próbowano je sfotografować kilka razy. Psy również nie wyglądały na konające z głodu i z całą pewnością nie muszą odżywiać się padliną, jak sugeruje w swoim wpisie na instagramie DIAZ. Potwierdza to zresztą w protokole z soboty TPZ. Psy otrzymują od właściciela suchą karmę.
Na wsi na temat właściciela zwierząt nie usłyszeliśmy niczego złego. Celowo pytaliśmy osoby, które zamieszkują miejscowość od wielu lat. Ma opinię dobrego i chętnego do pomocy. Nikt nie potwierdza, by nadużywał alkoholu. Słyszymy natomiast, że człowiek ten ciężko pracuje i bywa, że z pola zjeżdża dopiero w nocy.
Pan Adam w gminie jest również znany. Nigdy nie ubiegał się o żadną pomoc czy wsparcie z ośrodka pomocy społecznej.
Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni jednak co jednego. Człowiek ten z wiekiem przestał sobie radzić. To, co było możliwe w wieku 50 lat, teraz staje się wysiłkiem ponad siły. Codzienna opieka nad kilkudziesięcioma zwierzętami go zwyczajniej przerasta. Części inwentarza powinien się pozbyć, sprzedając go. Po interwencji DIOZ jednak nie będzie to możliwe.
Sam zainteresowany czuje się zaszczuty. Obcy ludzie podjeżdżają pod jego bramę. Nie może zrozumieć po co palą znicze. Na wiadomość, że zostaną odebrane mu zwierzęta, stwierdza, że nie ma już po co żyć i skorzysta ze sznura w stodole. Tym jednak rzekomi miłośnicy zwierząt się nie przejmują.
Tak samo zresztą jak losem dzieci mężczyzny uwiecznionego na filmie. Gdy zapytaliśmy dlaczego filmowali i upubliczniali wizerunek człowieka jeden z panów (będący w stałym kontakcie telefonicznym z jakąś panią poseł) potwierdzający, że jest z DIOZ (później stwierdził, że jest wolontariuszem) że los dzieci to nie jego sprawa, bo on tu przyjechał w sprawie zwierząt. Zapytany czy ma świadomość, że krzywdzi rodzinę i dzieci człowieka z filmu, stwierdził że sam sobie jest winny. nie był w stanie pojąć, że człowiek ten nie był właścicielem zwierząt, a mieszka w miejscowości oddalonej o 20km. Podsumowując zdaniem tych ludzi można ratować zwierzęta krzywdząc niewinnych ludzi w tym dzieci. Dla normalnego człowieka jest to po prostu rzecz nie bywała.
W tej sprawie nasza redakcja gotowa jest sfinansować pomoc prawną, jeśli osoby pokrzywdzone zechcą dochodzić swoich roszczeń
Gmina bierna w kryzysie
Stanowisko Gminy Tomaszów Mazowiecki przeczytać możemy na jej profilu w mediach społecznościowych. Pierwszy komunikat w tej sprawie pojawił się już 29 marca. Czytamy w nim, że pracownicy Urzędu Gminy Tomaszów Mazowiecki w porozumieniu z Powiatowym Inspektorem Weterynarii podejmują niezbędne działania w celu odebrania zwierząt od właściciela. Gmina informuje też, że dzień wcześniej o godz. 14:45 do Urzędu wpłynęła telefoniczna informacja o prowadzonej interwencji związanej z podejrzeniem naruszenia dobrostanu zwierząt gospodarskich i prośbą o udział przedstawicieli tut. Urzędu. Gmina nie potwierdza, że wcześniej wpływały do niej skargi na rolnik, tak jak sugerujący aktywiści, zarzucając jej urzędnikom bierność.
Wczoraj ukazała się kolejna informacja Szanowni Państwo, ma ona prostować nieprawdziwe informacje pojawiające się w przestrzeni publicznej, które wywołały falę gróźb kierowanych w stronę pracowników urzędu. Wójt Franciszek Szmigel wyjaśnia, że urzędniczki próbowały podczas interwencji wytłumaczyć jak wygląda sama procedura obioru zwierząt i wydania decyzji.
- Zostało to zinterpretowane jako brak chęci do działań – to absolutnie nieprawda! - czytamy. - Urzędnik nie może wydać decyzji o odbiorze zwierząt z naruszeniem prawa, czyli m.in. bez opinii weterynarza, osoba odpowiedzialna za los zwierząt, mogłaby ją łatwo podważyć, a tym samym zwierzęta nie trafiłyby do bezpiecznego miejsca - wyjaśnia wójt i dodaje, że opinię weterynarza, która jest niezbędna do wydania decyzji, otrzymano 30 marca 2023 r. Od razu uruchomiono procedura wydania decyzji administracyjnej o czasowym odebraniu zwierząt.
- Absolutnie najważniejsze jest dla nas dobro tych zwierząt. Najpierw musimy jednak dla dobra tych zwierząt przeprowadzić zgodnie z prawem procedurę. Nie mamy, jako pracownicy urzędu, żadnego wpływu na to, jakich formalności należy dopełnić, by wydać decyzję administracyjną. Reguluje to ściśle ustawa. - wyjaśnia Franciszek Szmigiel.
W Łazisku obecni byli wczoraj sołtysi okolicznych wsi, urzędnicy gminy, wicewójt Sławomir Bernacki. Dzisiaj od rana prowadzone są czynności związane z odbiorem zwierząt, ale nie mogą być wykonane. Dlaczego? O tym za chwilę
Obóz koncentracyjny dla zwierząt
Takie między innymi nagłówki mogliśmy przeczytać w prasie. Co ciekawe piszący teksty dziennikarze nie pofatygowali się na miejsce. Artykuły pisali niestety przez telefon. Bazowali głównie na informacjach od DIOZ oraz przekazywanych przez urzędników czy weterynarzy.
Na ile są one wiarygodne? W jednym z artykułów czytamy na przykład, że zwierzęta mają zostać przeznaczone na ubój. Informację taką przekazał ponoć jeden z weterynarzy. Gdy pytamy w gminie czy jest to prawda otrzymujemy zdecydowane zaprzeczenie. Po pierwsze byłoby to niezgodne z prawem, po drugie zwierzęta są obecnie.... materiałem dowodowym w związku ze złożonym w prokuraturze zawiadomieniem.
Z tego samego powodu właściciel nie może zwierząt sprzedać. Będzie jednak musiał ponieść koszty ich utrzymania. Z kolei z uwagi, że nie jest go na to stać, pokryje je oczywiście gmina.
Ci sami jednak weterynarze, którzy obecnie wydają swoje opinie, mieli je zupełnie inne, kiedy przyjeżdżali do zwierząt. Nikt nie zawiadamiał gminy o nieprawidłowościach. Nikt też nie starał się starszemu człowiekowi pomóc. Przecież to nie urzędnicy odwiedzają na co dzień gospodarstwa ale właśnie lekarze weterynarii.
Dzisiaj słyszymy, że podobnie zaniedbanych (a nawet bardziej) gospodarstw jest w naszym powiecie jeszcze kilkanaście. Będziemy czekać na kolejne występy internetowe domorosłych szeryfów od zwierząt? Wszystko na to wskazuje.
Znikające zwierzęta
Okazuje się, że zanim zwierzęta zostały odebrane ktoś je w nocy zdążył "uprowadzić" na podwórku pozostały jedynie cztery świnie. Pan Adam twierdzi, że zostały skradzione. Aktywiści uważają, że właściciel wywiózł zwierzęta sam. Podobnego zdania była obecna na miejscu dziennikarka, która twierdziła, że świnie sprzedano w okolice Poznania. TVP po raz kolejny okazało się lepsze niż CIA. Co gorsza pani była wyraźnie "nastawiona". Jej zdaniem właściciel zwierząt to osoba niesprawna intelektualnie. Na jakiej podstawie to oceniła, skoro nigdy z nim nie rozmawiała? Nasza redakcja miała wczoraj okazję do długiej rozmowy i podobnego wrżenia raczej nie odnieśliśmy.
Obecni na miejscu od rana przedstawiciele DIOZ, którzy przyjechali zabrać zwierzęta nie reagowali na wyjaśnienia lekarza weterynarii, który próbował im wytłumaczyć zasady transportu zwierząt.
Niestety społeczna akceptacja dla działalności tego rodzaju organizacji pozwala im na agresywne i aroganckie zachowania. Przyznam, że obserwowałem je dzisiaj z dużym zażenowaniem. Ludzie ci czują się kompletnie bezzkarni i nie jestem przekonany, czy naprawdę chodzi tu o dobro zwierząt. Kolejne instagramowe posty świadczą raczej o tym, że nie chodzi o empatie ale o zrobienie zadymy a przy okazji zarobienie grubych tysięcy złotych na pobudzonych emocjach, które na tego rodzaju działalność nie są w stanie spojrzeć w sposób nazwijmy to krytyczny.
Co gorsza, według lekarza weterynarii, który dzisiaj był na miejscu interwencje prowadzone przez aktywistów zarówno w sobotę, jak i we wtorek zaszkodziły zwierzętom. Panika spowodowała, że dorosłe krowy praktycznie stratowały młodego cielaka. Z kolei zwierzęta nie były w złym w stanie. Natomiast problemem były warunki, w jakich przebywały.
Napisz komentarz
Komentarze