W Weekend "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie bezprawnej inwigilacji w hotelach Polskiego Holdingu Hotelowego oraz przekazania przez prezesa PHH posłowi PiS informacji o spotkaniu polityków opozycji w jednym z hoteli zarządzanych przez holding. Inwigilowani jeszcze w czasie rządów PiS mieli być politycy ówczesnej opozycji, ale również białoruska opozycjonistka Swietłana Cichanouska.
Wiceprezes PSL Urszula Pasławska w niedzielę w TVP Info, komentując te doniesienia oceniła, że świadczy to o tym, że "służby miały własną politykę, a na pewno nie służyły państwu polskiemu". "To jest dla nas tragiczna informacja" - dodała.
Poseł Konfederacji Witold Tumanowicz powiedział, że podsłuchiwanie polityków jest "absolutnym skandalem" i wszystkie siły polityczne powinny takie działania "bardzo mocno skrytykować ponad podziałami". Wyraził również nadzieję, że obecnie rządząca ekipa nie będzie się posuwać do takich czynów w ciągu najbliższych czterech lat.
Doradca Prezydenta RP Błażej Poboży zapewnił, że nikt w Polsce w okresie rządów PiS nie podsłuchiwał polityków. "Byłem wiceszefem MSWiA i mówię z pełnym przekonaniem, ucinając te wszystkie teorie spiskowe, że polityków w Polsce nikt nie podsłuchiwał" - podkreślił.
Wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek (Lewica) przypomniał, że w poprzedniej kadencji Sejmu był delegatem do zgromadzenia parlamentarnego Rady Europy, gdzie sygnalizował o tym, że Cichanouska i społeczni działacze mieli być podsłuchiwani w hotelach PHH. "Nie uciekniecie od odpowiedzialności za to, że próbowaliście różnymi nielegalnymi metodami wyciągać informacje" - zwrócił się do Pobożego.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Aleksandra Gajewska (KO) powiedziała, że jeśli doszło do podsłuchiwania polityków, to należy wyciągnąć "bardzo poważne konsekwencje" wobec osób, które do tego doprowadziły. Dodała, że takie działania nigdy nie powinny mieć miejsca, a cała sytuacja "zachwiewa naszą wiarygodnością na arenie międzynarodowej".
Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak w sobotę w Radiu ZET powiedział, że prokuratura wszczyna śledztwo, mające na celu "wyjaśnić rolę panów Marcina Wąsika i Joachima Brudzińskiego w tej inwigilacji". "To szczególnie przykre, że inwigilacja dzieje się w kontekście obecności liderki białoruskiej pozycji, która przed totalitarnymi restrykcjami uciekła z kraju" - dodał Siemoniak.
Do wypowiedzi w niedzielę odnieśli się politycy PiS Wąsik i Brudziński. "Siemoniak doskonale wie, że to informacja nieprawdziwa, wymyślona" - napisał na portalu X Wąsik podkreślając, że Siemoniak nadzorujący służby musi o tym wiedzieć, a "mimo tego komentuje to jako +bulwersujące+". "Bulwersujące jest to, że Siemoniak nie dementuje fejka. Bo ten fejk bije w przeciwników. Łajdactwo" - napisał Wąsik.
Brudziński na portalu X napisał, że "konfabulanckie zarzuty o moim rzekomym wpływie na inwigilowanie Pana i Pańskich kolegów, są tak samo +prawdziwe+ jak +prawdziwym+ byłoby stwierdzenie, że to co robicie jako rządzący dzisiaj w Polsce ma coś wspólnego ze standardami państwa prawa".
"Oczywiście jestem do dyspozycji prokuratury i nie mam żadnych obaw, co do wyników tego śledztwa. Z zainteresowaniem i rozbawieniem natomiast będę śledził te teatralnie, przerysowane medialne wzburzenia Pana kolegów i dziennikarzy tworzących alternatywną rzeczywistość. Mówienie i pisanie o tym, że jako europoseł mogłem zlecać służbom inwigilowanie polityków opozycji jest tak piramidalnie głupie, że aż zęby bolą" - zakończył Brudziński. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze