Gdy lekarz badając chorego znajdzie w organizmie jego bolące miejsce, lekko je naciśnie, chory wyda okrzyk bólu. Takim właśnie okrzykiem odezwały się liczne rzesze czytelników "Dzień Dobry" na poruszoną przez w naszej nowej ankiecie sprawę, która na wielkim cielsku bezrobocia jest najbardziej bolącem miejscem.
— Dlaczego nie dostałem posady? Tak brzmiało pytanie postawione przez nas w ankiecie, a już z pierwszych odpowiedzi, które wpłynęły do Redakcji przejawiła się ta smutna prawda, że bez protekcji nie ma w Polsce pracy, nawet dla tych, którzy na pracę najbardziej zasługują.
Ze stosu listów (napłynęło ich w ciągu dwu dni 54) wybieramy dziś jeden, pochodzący z Tomaszowa. Oto co pisze nasz bezrobotny czytelnik.
Szanowny Parnie Redaktorze!
Dowiedziawszy się z Pańskiego poczytnego dziennika o rozpisaniu ankiety na temat tak trudnego zagadnienia, jakiem jest walka o pracę, spieszę i ja opisać swoje na ten temat przeżycia. Mam lat 24. Urodzony jestem w Polsce i choć ojcem moim jest były więzień polityczny, skazany swego czasu na zsyłkę za działalność niepodległościową. I odznaczony dziś Medalem Niepodległości, jednak w wolnej Ojczyźnie. syna byłego więźnia politycznego prześladuje okrutny pech.
Od czterech lat już staram się o pracę, pragnąc dać memu ojcu jakie takie utrzymanie, boć nie wyżywi go przecież sam medal, jaki otrzymał za swoje zasługi. Trudno zliczyć ile już naprałem podań do rozmaitych instytucji rządowych i prywatnych.
W pewnej z miejscowych instytucji rządowych był n. p. wakans a jednak na podanie moje nie tylko że nie dostałem odpowiedzi przychylnej, ale w ogóle żadnej, natomiast pracę dostał taki, który znał osobiście dyrektora
tej instytucji. Szukałem dalej. - Dowiedziałem się że pewna fabryka ma przyjmować robotników, pobiegłem więc i tam ze swojem podaniem i na krótki czas łudziłem się nadzieją. Niestety, tym razem, otrzymałem wprawdzie odpowiedź, odmowną: „pracy niema!" brzmiała lakoniczna kartka zarządu fabryki.
Przyjąłem to do wiadomości, a w tydzień później dowiedziałem się ze zdumieniem, że do tej samej fabryki zostało przyjętych 100 robotników, a Ja pozostałem na koszu.
Po pewnym czasie znajomy jeden z lat dawnych, który był w fabryce na wysokiem stanowisku a znał ojca mego z lat dawnych, przypomniał sobie łaskawie o naszey egzystencji. Poszliśmy do fabryki wraz z ojcem, ten pan kazał mi napisać małe podanko. Ja oczywiście napisałem i wręczyłem temu Panu osobiście.
Tak minął miesiąc, drugi, trzeci i czwarty. W międzyczasie przyjmowano ludzi do fabryki, a ów Pan wciąż nic dawał mi znać czy ja również zo stanę przyjęty. Dopiero po pół roku dostałem od niego odpowiedź że nic dla mnie nie może zrobić i na tem się cała sprawa skończyła.
Jak słyszałem potem od znajomych, do fabryki otwierała drogę nie tylko protekcja ale i łapówka. Niestety, ja nie miałem 50 zł. na to, żeby wepchnąć komuś w rękę i dlatego do dziś dnia tułam się bez pracy, choć jestem zdrów, młody i pracować pragną.
Uważam, że dwie są przeszkody, które tamują bezrobotnym dostęp do pracy. Tem i są: protekcja i łapownictwo. Jak jedno tak i drugie zło trzeba raz nareszcie wyplenić z powierzchni naszego życia.
Stały czytelnik
z Tomaszowa Mazowieckiego
Napisz komentarz
Komentarze