4 lipca 1946 r., doszło do pogromu ludności żydowskiej w Kielcach. Według ustaleń pionu śledczego IPN w zajściach zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. Pogrom kielecki w 1946 r. sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu.
Według historyka IPN dr. Ryszarda Śmietanki-Kruszelnickiego w czasie zajść na ul. Planty miała miejsce niezrozumiała bierność i nieudolność sił porządkowych oraz wojskowych.
„Osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, miały obowiązek chronić każdego obywatela polskiego, niezależnie od narodowości. Przypomnę, że żołnierze z kieleckiej komendy, którzy przed 4 lipca radzili sobie z różnymi incydentami i zaburzeniami na terenie miasta, nagle 4 lipca byli dziwnie bezradni” – zaznaczył. Pierwsze oznaki niepokojów pojawiły się wcześnie rano, jednak eskalacja przemocy nastąpiła około godziny 10, kiedy tłum zgromadził się na ulicy Planty, gdzie znajdowała się kamienica zamieszkiwana przez Żydów. Pomimo obecności na miejscu lokalnych sił wojskowych, milicji i Urzędu Bezpieczeństwa, służby nie podjęły skutecznych działań, aby powstrzymać tłum i zapobiec rozlewowi krwi.
„Stawiam tezę, że pogrom można było przerwać po godzinie 11. Kieleckie siły wojskowe, milicja, Urząd Bezpieczeństwa oraz jednostki z Oficerskiej Szkoły Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Legnicy, które stacjonowały w Kielcach, miały wystarczającą liczbą sił mundurowych, aby przerwać i uspokoić sytuację oraz te zajścia” – powiedział.
Tymczasem – jak zauważył – służby nie tylko nie uspokoiły sytuacji, ale pozwoliły na eskalację zajść, a ich działania miały charakter prowokacyjny.
Zaznaczył, że niezwykle istotne jest, że do zamieszek w Kielcach doszło tuż po tzw. referendum ludowym, którego wyniki były sfałszowane. Referendum było kluczowe dla umocnienia władzy komunistycznej w Polsce. Miało na celu pokazanie poparcia społeczeństwa dla rządów komunistycznych.
W tym kontekście pogrom kielecki mógł być postrzegany jako sposób na odwrócenie uwagi od oszustw związanych z referendum. Dlatego też reakcja na wydarzenia w Kielcach była spóźniona i nieskuteczna, a komunistyczne służby bezpieczeństwa wykazały się bierną postawą, pozwalając na eskalację przemocy.
„Czas po referendum był bardzo wrażliwy dla władzy komunistycznej. Dlatego kategoryczne sformułowania o podburzonym i rozfanatyzowanym tłumie, jako sprawcy dramatycznych krwawych zajść, bez pogłębionej analizy, są zbyt daleko idącym uproszczeniem” – zaznaczył.
„Analiza dokumentów wskazuje, że na zbrodnicze działania grup i poszczególnych osób z tłumu nałożyły się celowe i nieodpowiedzialne decyzje dowodzących formacjami wojskowymi. Oba czynniki występowały razem i zadecydowały o rozmiarach pogromu” – podkreślił historyk.
4 lipca 1946 r. w Kielcach, poza wydarzeniami na Plantach, doszło do innych zajść, w których ofiarami stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego, Reginę Fisz, i jej kilkutygodniowe dziecko.
Zgodnie z ustaleniami pionu śledczego IPN, w czasie pogromu w Kielcach, w którym uczestniczyli cywilni mieszkańcy miasta, milicjanci i żołnierze, zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. 35 Żydów zostało rannych. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze