Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 11:31
Reklama
Reklama

Agata Puścikowska: w Powstaniu Warszawskim więcej było świętości niż zła

Okładka mojej książki jest ilustracją duchowego oblicza powstania. To ikona walczącego miasta. Oto, w morzu nienawiści, tragedii, zniszczenia, są ludzie, którzy... jaśnieją – mówi PAP Agata Puścikowska, autorka książki „Święci 1944. Będziesz miłował” o życiu religijnym w Powstaniu Warszawskim.

80 lat temu, 31 sierpnia 1944 roku, pod gruzami zbombardowanego przez Niemców klasztoru Sakramentek i kościoła św. Kazimierza na warszawskim Nowym Mieście zginęły 34 siostry zakonne, przebywający w podziemiach czterej księża i około tysiąca osób cywilnych, w tym dzieci, którym sakramentki udzieliły schronienia. Dzień ten jest uznawany za jeden z najtragiczniejszych w czasie Powstania Warszawskiego.

Polska Agencja Prasowa: Podtytuł pani najnowszej książki, „Będziesz miłował”, odnosi się do postaci prymasa Stefana Wyszyńskiego, który przeczytał te słowa na kawałku nadpalonej kartki przyniesionej do Lasek w Puszczy Kampinoskiej z płonącej Warszawy. Jaki wpływ miała jego obecność w tym miejscu na jego przyszłą postawę, stosunek do totalitaryzmu oraz poglądy na Powstanie Warszawskie?

Agata Puścikowska: Wydaje mi się, że wpływ tego doświadczenia jest niedoceniany. Był to dla księdza Wyszyńskiego okres formacyjny, ważny dla jego przyszłych losów. W kolejnych dekadach często wracał do wspomnień z tego miejsca z okresu Powstania Warszawskiego. Jednak nie tylko Powstanie Warszawskie było dla jego biografii istotne. Przez całą wojnę był związany z konspiracją antyniemiecką. Niemcy poszukiwali go już od 1939 r. Często niemal cudem udawało mu się uniknąć wpadnięcia w ich ręce. Był nawet aresztowany na kilka godzin przez gestapo w Zakopanem w październiku 1941 r., ale Niemcy nie zorientowali się, kim jest przesłuchiwany przez nich ksiądz. Rok przed powstaniem w Laskach został zaprzysiężony jako żołnierz AK i został kapelanem, noszącym pseudonim "Radwan III". Oczywiście jego obowiązki w Laskach wykraczały daleko poza obowiązki kapelańskie. W czasie Powstania Warszawskiego był sanitariuszem, który w puszczy ratował rannych i przenosił ich do szpitala polowego w Laskach.

Nie możemy przesądzić dokładnie, w jaki sposób te dramatyczne, graniczne doświadczenia wpłynęły na przyszłego Prymasa Tysiąclecia, jednak - znając jego ogromną wrażliwość, uważność na drugiego człowieka, a przede wszystkim odwagę wydaje się, że doświadczenie wojny i powstania miało na niego wpływ ogromny. I wręcz w pewien sposób go ukształtowało. Doświadczenie walki o życie - swoje i innych ludzi - po prostu zawsze zmienia. Po latach prymas wspominał nie tylko wydarzenia z Lasek, ale także ludzi, nie tylko Matkę Czacką, ale też łączniczki Armii Krajowej. Zapamiętali go ci, którzy znaleźli się z nim w Laskach. Podkreślali, że mimo wielu trapiących go chorób wykazywał się wielką siłą, charyzmą i hartem ducha. Dbał o ludzi w warunkach, których nie jesteśmy sobie dziś w stanie wyobrazić. Na szczęście pozostało wiele wspomnień świadków wydarzeń z Lasek.

PAP: Nie jest to pani pierwsza książka o Powstaniu Warszawskim, ale także o wojnie i poświęceniu. Pisała pani między innymi o pracy polskich sióstr zakonnych w pogrążonej w wojnie Ukrainie oraz o siostrach niosących pomoc w czasie Powstania Warszawskiego. Czy dostrzega pani pewną wspólnotę doświadczeń i losów?

A.P.: Oczywiście trudno porównywać te dwie rzeczywistości, ale postawy opisywanych przeze mnie osób są miejscami podobne. „Siostry z powstania” to zbiór tekstów archiwalnych, dotąd niepublikowanych. Opisuję w nich działania sióstr z Warszawy, które nie zamknęły się za murami klasztorów, lecz stanęły do walki o człowieka: były żołnierkami AK, pielęgniarkami, lekarkami, sanitariuszkami, ratowały sieroty, gotowały i prały żołnierzom. Ratowały też bezcenne zabytki. I cały czas ryzykowały swoim życiem. Gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, miałam poczucie, że historia - niestety - lubi się powtarzać. Znane mi polskie siostry zakonne pracujące w Ukrainie przebywały w schronach w pierwszych dniach ataku Rosji na Ukrainę. Byłam z nimi w kontakcie - całymi nocami notowałam to, co opowiadały. Potem przez miesiące byłyśmy w kontakcie - bo na szczęście w wielu miejscach działał internet. To było przedziwne i trudne doświadczenie: ja w bezpiecznej Warszawie, one w niebezpieczeństwie, w otoczeniu uchodźców, dzieci, ludzi, którym pomagały. Pojawiało się we mnie często dziwne uczucie: „przecież ja to już raz opisywałam! To się już wydarzyło...”.

Mimo upływającego czasu, zmieniającego się świata, katolickie siostry zakonne pozostały niezłomne i postanowiły pomagać potrzebującym. Główne zadanie sióstr w 1944 i 2022 było takie samo: ratowanie dzieci, pozostawanie z obłożnie chorymi w czasie nalotów, pomoc uchodźcom. Wówczas i teraz, ratowały nie tylko ludzi, ale także ikony, obrazy i paramenty liturgiczne. Podobnie było prawie osiemdziesiąt lat wcześniej, w walczącej Warszawie. Jedne i drugie siostry zresztą, przed tymi wydarzeniami nie sądziły, że w chwili próby będą zdolne do heroizmu, który nam wydaje się być „poza skalą”. I siostry z powstania, i siostry nadziei - z Ukrainy, jak je nazwałam, swojej postawy nie traktowały jako odwagi, lecz spełnienie obowiązku. Oczywiście siostry z Ukrainy same nie doświadczyły tak strasznych przejawów brutalności wojny jak te w Warszawie, ale bez wątpienia, bardzo ryzykowały (i w większości nie chciały bezpiecznie wrócić do Polski!), a kierowały się tym samym przykazaniem: „będziesz miłował”.

PAP: Na Laski spoglądamy w książce także poprzez pryzmat „drugiej strony”, a więc Niemców, którzy „w starciu” z Matką Czacką lub innymi siostrami, czasami wydawali się bezradni. Niemieccy kapelani wojskowi po rozmowach z Matką Czacką płakali. Jak świadkowie tych wydarzeń po latach tłumaczyli tak wielką charyzmę sióstr?

A.P.: Niemców, którzy przychodzili do Matki Czackiej nie było wielu. Przypuszczać należy, że większość z nich była żołnierzami Wehrmachtu wywodzącymi się z katolickich rodzin. Ale to przypuszczenia. Matka Czacka była wyjątkowa. Mimo swojej niepełnosprawności i wieku powalała charyzmą. Każdy z nas może wymienić kogoś, kto mimo swojej fizyczności emanuje wielką siłą, który budzi szacunek i respekt. Taka właśnie była Czacka. Na Niemcach zresztą wielkie wrażenie mogło robić jej arystokratyczne pochodzenie oraz znajomość kilku języków, obycie w świecie, wykształcenie. Nie tylko w Laskach dochodziło do sytuacji w których niektórzy Niemcy, widząc zachowanie swoich rodaków zdobywali się na refleksję i starali się zachowywać inaczej niż ich otoczenie. Bywało, że w sytuacjach ostatecznych, zachowywali się jak... ludzie. Nie były to jednak powszechne sytuacje. Tak zwanych „dobrych Niemców” był w tej tragedii tylko promil. Najczęściej mieszkańcy Lasek stykali się z bestialstwem Niemców i jeszcze większymi zbrodniami popełnianymi przez kolaborantów z RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa).

Mogli jednak liczyć na wielką życzliwość oddziałów armii węgierskiej, która to na początku powstania stacjonowała w Laskach. Węgrzy formalnie pozostawali sojusznikami Rzeszy. W codziennej praktyce wspierali jednak Polaków, okazywali dużą życzliwość. Dochodziło wręcz do nieco kuriozalnych sytuacji, takich jak koncert polskich pieśni patriotycznych zorganizowany w Laskach przez węgierską orkiestrę wojskową. Niemcy w końcu przenieśli Węgrów z dala od Lasek. Wokół pojawili się kolaboranci z RONA, którzy stali się śmiertelnym zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców, szczególnie dla kobiet. Siostry, wiedząc o gwałtach, których dopuszczali się członkowie tych formacji, przygarniały kobiety, ukrywały je. Położna, z którą współpracowała matka Czacka, leczyła poranione kobiety.

PAP: Cytuje Pani swojego znajomego, który mimo, że jest daleki od życia religijnego, to jednak powiedział, że „Warszawy i Powstania Warszawskiego nie da się zrozumieć bez przestrzeni mistycznej”. Te słowa skłaniają do pytania o to, dlaczego tak dotąd tak niewiele miejsca i czasu poświęcono życiu religijnemu w walczącej Warszawie?

A.P.: Tuż po wojnie benedyktynki sakramentki, które zginęły pod gruzami swojego kościoła i klasztoru 31 sierpnia 1944 r., ażano za powstańcze święte. Zginęło wówczas trzydzieści mniszek. Na mieszkańcach cała ta historia robiła ogromne wrażenie. Pogrzeb sióstr, już kilka lat po wojnie, był ważnym wydarzeniem w mieście. A to tylko jeden z przykładów, gdy warszawska ulica „upominała się” o swoich powstańczych świętych. Pamięć ludzka i szacunek to jedno, a realia życia w PRL – drugie. W kolejnych latach, z różnych powodów, między innymi prześladowań reżimu komunistycznego wobec religii i Kościoła, pamięć o życiu duchowym Powstania Warszawskiego została wyciszona. I to na kilka dekad. Nie mówiono o tym głośno, chociaż ludzie pamiętali.

W kolejnych latach, zmarła większość świadków, nie wszystkie świadectwa udało się spisać, zachować. Komuniści wręcz prześladowali powstańców i ich rodziny, a działo się to przez dziesięciolecia. Jak w takiej atmosferze mówić dodatkowo o duchowości sierpnia i września 1944 roku? Dopiero lata 90., a potem stworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego, zmieniło tę sytuację i upowszechniło pamięć o zrywie. Zaczęto bardziej dokumentować czas powstania, przypominać postaci, wydarzenia, toczyło się wiele dyskusji. To był pewien proces, by uwydatnić różne aspekty powstania. Ale też, co trzeba podkreślić, Kościół katolicki wyniósł już wtedy, do chwały ołtarzy bł. Michała Czartoryskiego OP i ks. Józefa Stanka SAC - męczeńskich i walecznych kapelanów powstania. Ich życie było dobrze udokumentowane co pokazuje, że Kościół o swoich bohaterach pamiętał.

Dopiero jednak w ostatnich latach przyszedł czas na odrodzenie pamięci i pokazanie tak ważnych epizodów Powstania Warszawskiego jak życie duchowe jego uczestników - ale w sposób bardziej masowy, szerszy. Okładka mojej książki jest ilustracją duchowego oblicza powstania. To ikona walczącego miasta. Oto, w morzu nienawiści, tragedii, zniszczenia, są ludzie, którzy... jaśnieją. Dla wierzących będzie to blask aureoli świętości. Dla ateistów - ta jasność to bycie z drugim człowiekiem, dawanie innym nadziei. Przecież nie wszyscy uczestnicy Powstania Warszawskiego byli wierzący w Pana Boga, lecz wszyscy niemal wierzyli w wolność, dobro. Tej świętości - w wymiarze religijnym, w wymiarze uniwersalnym - po prostu dobra, w powstaniu było bardzo wiele. Twierdzę, że więcej niż zła.

PAP: Wielu świętych, których sylwetki znalazły się w książce, takich jak ks. Michał Czartoryski, decydowało się na zachowanie stroju duchownego. Zrzucenie go mogłoby ich uratować. Mieli świadomość, jak wielkie ryzyko podejmują. Jak ich poświęcenie tłumaczyli świadkowie ich służby?

A.P.: Dominikanin Michał Czartoryski był w szczególnej sytuacji, bo jego habit był biały. Od początku jego służby, dla tego przedstawiciela rodu książęcego, habit miał szczególne znaczenie. Był to dla niego rodzaj zbroi duchowej. Jego habit był szczególnym symbolem również dla tych, których odwiedzał: dla chorych, rannych w powstańczych szpitalach. Przychodził do nich skromny, a jednocześnie dystyngowany książę w bieli.

Noszenie habitu nie oznaczało jednak, że ojciec Czartoryski lub którykolwiek z bohaterów tej książki za wszelką cenę chciał być męczennikiem. Czartoryski zresztą, był człowiekiem bardzo konkretnym, architektem, a wcześniej żołnierzem 1920 roku. Był bardzo ostrożny, nie ryzykował na próżno, nie szafował swoim życiem, gdy było to pozbawione sensu. Podobnie inni kapelani. Ksiądz Józef Stanek SAC, młodziutki kapłan walczący na początku sierpnia w Śródmieściu, stwierdził, że nie ma szansy na przebicie się w miejsce, gdzie miał być kapelanem. Został więc tam, gdzie było rozsądniej i bezpieczniej. 1 sierpnia był zresztą w Warszawie na studiach, na tajnych kompletach, a więc incognito - bez sutanny. Dopiero później pożyczył ją od jednego z kleryków. Założył ją, bo było to bardzo ważne dla powstańców. Był to dla nich znak wsparcia duchowego. Stanek zresztą, w momencie próby, też nie zdjął sutanny, nie skorzystał z możliwości ucieczki na drugą stronę Wisły. I został przez Niemców powieszony na Czerniakowie. Nie jesteśmy jednak w stanie stwierdzić, czy zrzucenie sutanny pozwoliłoby przeżyć jemu lub Czartoryskiemu. Natomiast jedno jest pewne: wszyscy uczestnicy Powstania Warszawskiego chcieli żyć i mieli dla kogo żyć. Również kapelani.

PAP: Ci, którzy cudem przeżyli masowe egzekucje w których zginęli kapłani wspominają jednak o niezwykłym spokoju, którym duchowni emanowali, a także obdarzali innych. Wspomina Pani, że w hagiografii prawosławnej jest określenie „strastotierpcy” oznaczające tych, którzy ze spokojem przyjmują niesprawiedliwie zadaną śmierć, zawierzają w tym momencie swoje życie Bogu. Jakim polskim słowem można określić postawę bohaterów Pani książki?

A.P.: Myślę, że to określenie jest zasygnalizowane już w tytule: „będziesz miłował”. Byli kochający, bo byli do końca z ludźmi. Nawet w ich zgodzie na śmierć było nie tyle pragnienie męczeństwa, co twarda chęć bycia do końca z ludźmi, których kochali, którym służyli. Spełniali nakaz miłowania na bardzo wiele sposobów. Redemptorysta Józef Palewski, staruszek który zginął w Rzezi Woli, był z ludźmi do końca. Przyjmował do klasztoru przerażonych cywilów, którym wydawało się, że w tym schronieniu przeżyją, bo nie przeczuwali tak wielkiego bestialstwa Niemców. Wraz z nimi, zupełnie niewinny, został zawleczony na śmierć, bestialsko zamordowany. I to jego właśnie określono mianem „strastotierpca”.

PAP: Dziś obchodzimy 80 rocznicę jednego z najtragiczniejszych momentów w historii Powstania Warszawskiego. Pod gruzami zbombardowanego przez Niemców kościoła Sakramentek na Rynku Nowego Miasta zginęło około 1000 osób, w tym mniszki, benedyktynki sakramentki. Co wiemy o losach tego miejsca w ciągu pierwszego miesiąca powstania i tego jak siostry niosły pomoc mieszkańcom Warszawy?

A.P.: Benedyktynki sakramentki są zakonem kontemplacyjnym, czyli zamkniętym. Nie wpuszczają za klauzurę nikogo, same też jej nie opuszczają. Modlą się, nieustannie adorują Najświętszy Sakrament. Przybyły do Warszawy w XVII wieku i wtopiły się w krajobraz miasta. W sierpniu 1944 roku mniszki z Nowego Miasta otworzyły jednak klauzurę dla cywilów, wspierały żołnierzy, cały czas się modliły. Leczyły rannych, gotowały i wydawały posiłki. Gdy pod koniec sierpnia 1944 roku wzmagały się bombardowania, zarówno mniszki jak i około tysiąca warszawian, schroniły się w piwnicach klasztoru i kościoła. Nie sądzono wówczas, że Niemcy zburzą to miejsce: naziści mieli świadomość, że tam ukrywają się cywile. Jednak stało się inaczej: z premedytacją bombardowali kościół. Zawaliła się kopuła, pod gruzami znaleźli się niewinni ludzie. Zginęły 34 mniszki i około tysiąca innych osób.

Co istotne, współczesne benedyktynki szukają śladów i dokumentów po zabitych. Ich dokumenty zaginęły, spłonęły w czasie powstania, a są potrzebne do ewentualnego procesu beatyfikacyjnego mniszek. Można kontaktować się (również przez internet) z klasztorem na Nowym Mieście, i wspólnie szukać historii zabitych sióstr. Ważne, by docierać do ich rodzin, co mimo upływających lat, jest nadal możliwe. I zgłaszają się rodziny, przynoszą siostrom pamiątki po mniszkach. Okazuje się więc, że nawet w osiemdziesiąt lat od powstania, odradza się pamięć, a być może i kult tamtych „nieformalnych” jeszcze, świętych. Czy za jakiś czas mniszki zostaną sługami Bożymi, zacznie się ich proces beatyfikacyjny? Niewykluczone.

Autor: Michał Szukała


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Sejm odrzucił w czwartek wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministry zdrowia. Posłowie PiS zarzucili jej działania wbrew interesom pacjentów. Premier Donald Tusk zapowiedział, że po odrzuceniu wniosku Izabela Leszczyna "będzie nadal wyciągała z bagna system ochrony zdrowia" po rządach PiS.Data dodania artykułu: 21.11.2024 19:58Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec ministry zdrowia Izabeli Leszczyny Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Przed sądem rejonowym w Oświęcimiu 4 grudnia ma ruszyć proces byłego nauczyciela jednej z tamtejszych szkół, który odpowie m.in. za prezentowanie pornografii nastolatkom i naruszenie ich nietykalności cielesnej – dowiedziała się PAP w krakowskiej prokuraturze okręgowej.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:37Były nauczyciel odpowie m.in. za prezentowanie pornografii młodzieży Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów W trzech kwartałach tego roku do sądów okręgowych w całej Polsce wpłynęło blisko 62 tys. pozwów rozwodowych. To o 1,5% więcej niż w analogicznym okresie 2023 roku, kiedy było ich prawie 61 tys. Najwięcej pozwów złożono do sądów w dużych miastach. W całej Warszawie odnotowano ich łącznie 5,8 tys. Z kolei w Poznaniu było 3,9 tys. takich przypadków, a w Gdańsku zaobserwowano ich 3,4 tys. Eksperci nie są zaskoczeni tymi danymi. Jednocześnie wskazują, że spada liczba zawieranych małżeństw. Można zatem postawić tezę, że w strukturze społecznej zachodzą istotne zmiany.Data dodania artykułu: 20.11.2024 18:30Polacy coraz częściej chcą się rozwodzić. Potwierdzają to eksperci. Widać to też po danych z sądów
Reklama
Reklama
„Miłość jak miód” „Miłość jak miód” „Miłość jak miód”seans w ramach cyklu Kultura Dostępna!W czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Majkę (Agnieszka Suchora) i Agatę (Edyta Olszówka) równie dużo łączy, co dzieli. Obie są po pięćdziesiątce, przechodzą menopauzę i nie wierzą, że w ich życiu cokolwiek zmieni się na lepsze. Jedna mieszka nad Bałtykiem, druga w Tatrach. Jedna prowadzi cukiernię, druga jest wziętą architektką wnętrz. Jedna jest wdową, drugą partner właśnie zostawił dla młodszej. Jedna poświęca się dzieciom i wnukom, kompletnie zapominając o sobie, druga nie ma rodziny i dba o swój duchowy rozwój. Pewnego dnia przyjaciółki spotykają się na pogrzebie koleżanki z liceum. Agata namawia Majkę do spontanicznego wyjazdu w góry, sama zaś zajmuje jej miejsce. Nieoczekiwana zamiana ról przynosi szereg komplikacji, zabawnych zwrotów akcji i wyzwań, którym kobiety będą musiały stawić czoła. Czy uda im się przezwyciężyć przyzwyczajenia, uprzedzenia i lęki? Czy zdobędą się na odwagę, żeby otworzyć się na miłość i rozpocząć nowy rozdział w życiu? Czy naprawdę nigdy na nic nie jest za późno?Kultura Dostępna w Kinach jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest Narodowe Centrum Kultury. Projekt dofinansowano ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Szczegółowe informacje i repertuar najnowszej edycji cyklu w kinach Helios w całej Polsce dostępne są pod adresem: www.helios.pl/kultura_dostepna oraz www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/kultura-dostepna. Data rozpoczęcia wydarzenia: 28.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Dawid Podsiadło - Dokumentalny  w Helios na Scenie Dawid Podsiadło - Dokumentalny w Helios na Scenie W czerwcu 2024 roku Dawid Podsiadło zagrał 7 koncertów stadionowych dla pół miliona widzów. Finałem tej trasy były rekordowe dwa koncerty na Stadionie Śląskim w Chorzowie dla prawie 200 tys. osób. Ten film to zapis tych 7 wyjątkowych dni, a zobaczymy go już 3 grudnia w kinach Helios.Film „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” to intymny portret jednej z największych postaci polskiej sceny muzycznej. Reżyser Tomasz Knittel zabiera widzów na pełną emocji podróż, towarzysząc Dawidowi Podsiadle podczas jego monumentalnej trasy koncertowej, obejmującej siedem występów na stadionach w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Chorzowie. Jednak to nie same koncerty są tu najważniejsze, lecz Dawid – artysta, który tą trasą zamyka pewien etap swojej kariery i zastanawia się, co przyniesie przyszłość.Kamery śledzą Dawida nie tylko na scenie, ale przede wszystkim za kulisami – w chwilach skupienia, zmęczenia, radości i refleksji. Film pokazuje jego prawdziwą twarz: człowieka pełnego pasji, ale i niepewności.Dawid otwiera się przed widzami, dzieląc się przemyśleniami o drodze, którą przeszedł, o presji związanej z popularnością oraz o tym, co dalej po zakończeniu tak ogromnej trasy. Obecność znakomitych gości, takich jak Edyta Bartosiewicz, Monika Brodka, Daria Zawiałow, Kaśka Sochacka, Artur Rojek, Ralph Kaminski, Kortez i Vito Bambino zdecydowanie podkreśla wagę tego etapu.To unikalna okazja, aby zobaczyć, jak wygląda życie artysty w momentach triumfu, ale i w tych cichszych, bardziej intymnych chwilach, kiedy sceniczne światła gasną, a pytanie „co dalej?” staje się najważniejsze.Helios zaprasza melomanów na ten wyjątkowy seans! Bilety dostępne są na stronie www.helios.pl, a także w kasach kin i aplikacji mobilnej. W ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz” dokonując zakupu z wyprzedzeniem, można wybrać najlepsze miejsca, a także - zaoszczędzić.Data rozpoczęcia wydarzenia: 03.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 9°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1020 hPa
Wiatr: 18 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 340 Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 340 Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 340 w rozmiarze 120×200 cm w kolorze buk z płytą osłaniającą napęd łóżka. Akcesoria: stolik Rubens 9 w kolorze buk.Wyjątkowa propozycja wśród łóżek, zaprojektowana z myślą o komforcie i bezpieczeństwie użytkowników o zwiększonej masie ciała. Wzmocniona konstrukcja, szersze leże oraz dostosowane do dużych obciążeń napędy, pozwalają na korzystanie z tego łóżka przez użytkowników o maksymalnej wadze do 215 kg. Z uwagi na ponadprzeciętne parametry techniczne, łóżko PB 340 przeznaczone jest szczególnie dla pacjentów bariatrycznych.DETALE PRODUKTU:1. Szerokość leża 100 i 120 cm4. Wytrzymałe, higieniczne leże2. Dopuszczalne obciążenie 250kg5. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji3. Nowoczesny napęd podnoszenia łóżka6. Osłona frontu (opcja)OPCJE:osłona frontu • zmiana długości i szerokości leżaPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze250 kgMaksymalna waga użytkownika215 kgRegulacja wysokości leża:od 30 do 80 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:218 × 112 (132) cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 16 cmCiężar całkowity:109,8 (123,5) kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama