Czarne chmury nad starostą zbierały się od jakiegoś czasu. Przypomnieć należy, że nie otrzymał on wotum zaufania od radnych. Jest to równoznaczne z wnioskiem o odwołanie całego Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. We wczorajszym oświadczeniu publikowanym przez finansowany przez Powiat portal internetowy, Mariusz Węgrzynowski okłamał mieszkańców powiatu twierdząc, że wniosek o odwołanie zarządu został poddany pod obrady w możliwie najkrótszym czasie. 'To kłamstwo.
Być może jest on najkrótszy według standardów Starosty, na którego decyzje urzędnicy czekać potrafią całymi tygodniami, jednak ustawa przewiduje jedynie minimalny czas 14 dniowy, a więc ni mniej ni więcej, obiektywnie rzecz ujmując, czas najkrótszy z możliwych to 15 dni, a nie kilka miesięcy, jak twierdzi Węgrzynowski. Starosta miał czas na "kupowanie" sobie przychylności tego lub innego radnego i to płacąc grube tysiące złotych.
Temat powrócił całkiem niedawno. Termin zbiegł się z powołaniem na prokurenta w tomaszowskim szpitalu Grzegorza Glimasińskiego z niebagatelnym, jak na nasze warunki, wynagrodzeniem bliskim 20 tysięcy złotych. Trzeba podkreślić, że jest to kwota, jakiej nie otrzymują w TCZ nawet niektórzy ratujący życie lekarze.
Dzisiaj okazało się, że jest to najprawdopodobniej nieprzypadkowy zbieg terminów. Według naszych informacji Grzegorz Glimasiński jest blisko rodzinnie związany z radną powiatową wybraną z listy Koalicji Obywatelskiej, Lidią Jackow. To właśnie ta radna na czwartkową sesję nie przybyła, mimo że dzień wcześniej deklarowała swoje uczestnictwo i głosowanie za odwołaniem Mariusza Węgrzynowskiego.
W dniu Sesji wyłączyła telefon. Jej koledzy z Klubu radnych Koalicji Obywatelskiej nie mogli się z nią skontaktować. Mówią też, że kontaktu z nią nie mógł nawiązać poseł Adrian Witczak. Tymczasem urzędnicy powiatowi twierdzą, że widzieli ją tego dnia w budynku starostwa właśnie razem z Glimasińskim. Czy jest to prawda? To możliwe, bo jaki mieliby powód, by kłamać.
Z tego właśnie powodu Dariusz Kowalczyk zgłosił wniosek o przerwę w obradach do kolejnego dnia. Gotowość odwołania Zarządu deklarowała duża grupa radnych w tym właśnie pani Jackow. Są czasem zdarzenia losowe, które wymuszają na nas zmianę planów, powodują nasza nieobecność. Gdyby nie jasna deklaracja złożona w obecności 12 radnych oraz innych osób w ramach struktur Platformy Obywatelskiej nikt by sobie przerwami głowy nie zawracał,
Nic nie stało na przeszkodzie, by w jasny sposób stwierdziła, że zamierza wspierać Mariusza Węgrzynowskiego. Nikt nie miałby pretensji, a co najwyżej wykluczono by ją z klubu radnych i mogłaby przystąpić do PiS, a później załatwiać różne dobrze płatne "fuchy" innym członkom swojej rodziny. Tak się jednak nie stało
Wyszła niestety kompromitacja. Pani Jackow skompromitowała nie siebie ale grupę swoich kolegów radnych z Koalicji Obywatelskiej. To również kompromitacja dla posła Witczaka, który niestety ponosi polityczną odpowiedzialność za to, co się w tomaszowskiej Platformie wyrabia.
***
Kim jest Lidia Jackow? Kiedy pytamy członków Platformy Obywatelskiej okazuje się, że nikt tego nie wie. Jedynkę na liście otrzymała niespodziewanie. Z Platformą Obywatelska nie ma nic wspólnego i wszyscy się od niej odcinają. Wcześniej z tego miejsca w okręgu kandydować miał Grzegorz Glimasiński, przygarnięty do KO po tym, jak Marcin Witko usunął go z posady prezesa w Miejskim Zakładzie Komunikacyjnym. Po buncie innych kandydatów, ostatecznie byłego działacza PiS z listy wycofano, mimo że w całym powiecie zdążył już rozwiesić dziesiątki, jeśli nie setki banerów. Zamiast samego siebie wskazał najprawdopodobniej członka własnej rodziny.
****
Całą poprzednią kadencję Mariusz Węgrzynowski zarządzał powiatem dzięki grupie skorumpowanych stanowiskami działaczy Platformy Obywatelskiej. Warto wspomnieć, że żadna z tych przekupionych wówczas osób nie została powtórnie wybrana do Rady.
***
Korupcja to nowotwór, jaki toczy polskie samorządy. Radni nie działają w interesie wyborców, ale własnym i swoich rodzin. O jakiejkolwiek etyce nie ma tu mowy. Lokalnego samorządowca można kupić posadą za kilka tysięcy złotych. Pod warunkiem, że nie będzie się musiał za bardzo napracować. Jak to zmienić? Nie jest to proste, kiedy ludzie są w stanie patrzeć w lustrze we własną twarz
Napisz komentarz
Komentarze