Rzecznik żywieckiego magistratu Marusz Hujdus powiedział PAP, że w niedzielę ofiarom deportacji hołd oddadzą żywieccy samorządowcy. Złożą kwiaty przed obeliskiem upamiętniającym Aktion Saybusch oraz tablicą pamiątkową na budynku centrum kultury w Żywcu.
Aktion Saybusch była pierwszą podczas II wojny akcją wysiedleńczą na okupowanych ziemiach polskich. Jej przeprowadzenie umożliwił dekret Adolfa Hitlera o umocnieniu niemczyzny z 7 października 1939 r., który miał na celu stworzenie nowych niemieckich obszarów osiedleńczych poprzez usunięcie stamtąd innych grup narodowościowych. Dokument zakładał włączenie do Rzeszy tzw. rejencji katowickiej na Górnym Śląsku, w której granicach znalazła się Żywiecczyzna.
22 września 1940 r. Niemcy wysiedlili pierwsze dwie miejscowości - Jeleśnię i Sopotnię Małą. Dom straciło 207 polskich rodzin. Wcześnie rano Niemcy otaczali wieś. Mieszkańcy otrzymywali 20 minut na spakowanie. Polakom odbierano dobytek - gospodarstwa, pieniądze, wartościowe przedmioty oraz inwentarz. Mogli zabrać ze sobą jedynie drobny sprzęt, koce i ubrania oraz zapas żywności na trzy dni. Każda osoba miała także otrzymać 20 zł. W ich majątkach osiedliły się 53 rodziny niemieckie; 232 osoby.
Akcją Żywiec dowodził obergruppenfuehrer SS Erich von dem Bach-Zelewski, który osobiście objeżdżał wsie, a później witał niemieckich kolonistów, pochodzących głównie z terenów Bukowiny w Rumunii.
Wysiedlonych Niemcy zgrupowali w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd koleją byli wywożeni do miejscowości w Generalnym Gubernatorstwie, między innymi na Lubelszczyznę i Kielecczyznę. Na miejscu byli pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie. Młodych rejestrowały niemieckie urzędy pracy. Byli wywożeni na przymusowe roboty do Rzeszy. Odbierano w ten sposób rodzinom ich żywicieli.
Ogółem w ciągu niespełna trzech miesięcy Niemcy wysiedlili około 20 tys. Polaków z 35 miejscowości. Deportacje nie objęły Żydów oraz rodzin, których przynajmniej jeden członek przebywał w tzw. starej Rzeszy i był zobowiązany do świadczeń na rzecz obrony.
Po wypędzeniu Polaków do wsi wprowadzano tak zwane ekipy porządkowe, złożone z Żydów i młodych kobiet, przymusowo zabranych z okolicznych, niewysiedlonych wsi. Zaraz potem wprowadzali się osadnicy. Każda niemiecka rodzina otrzymywała po kilka mniejszych gospodarstw chłopskich.
Aktion Saybusch została zakończona przede wszystkim wskutek interwencji generalnego gubernatora Hansa Franka, który nie chciał przyjmować tysięcy ludzi. Polaków nadal jednak wysiedlano, ale już na ziemie wcielone do Rzeszy, a później do tak zwanych Polenlagrów, skąd byli kierowani do pracy przymusowej.
Do końca wojny Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny około 50 tys. Polaków, czyli około 30 procent mieszkańców. W 1945 r. część z nich powróciła.
Mirosława Sikora i Monika Bortlik-Dźwierzyńska w książce "Aktion Saybusch. Wysiedlenie mieszkańców Żywiecczyzny przez okupanta niemieckiego 1940-1941", wydanej przez IPN, podkreśliły wyjątkowość akcji, która wynikała ze skali zaangażowanych w nią sił administracyjno-policyjnych, jak i z liczby wysiedlonych i deportowanych do Generalnego Gubernatorstwa Polaków. Operacje wysiedleńcze o podobnej skali realizowane były na terenie tak zwanego Kraju Warty, w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie, czy też na Zamojszczyźnie. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze