Kamil rundą jesienną sezonu 2016/2017 wg. portalu 90 minut zaliczyłeś już swój dwunasty rok w pierwszym zespole Lechii. Jaki to był okres dla ciebie jako piłkarza?
Krótki. Nawet nie spodziewałbym się że tu już dwanaście lat jest. Zleciało to bardzo szybko, ale jak patrzę w swoją metrykę to może tak wychodzić. Jak mogę to podsumować? Były wzloty i upadki spowodowane wieloma czynnikami. Były to nie tylko moje błędy, ale także urazy o których nie mówiłem. Chciałem po prostu grać i pomagać drużynie.
Z dzisiejszego punktu widzenia coś byś zmienił w swojej karierze? Jest może jakaś decyzja, której żałujesz?
Nie rozpatruje tego w tych kategoriach. Jestem zadowolony z życia jakie posiadam.
…ale piłkarsko zmienił byś coś?
Myślę że piłkarsko bym coś zmienił. Chciałbym dostać taką prawdziwą szansę, której nigdy nie dostałem. To także zależało jednak od wielu czynników, nie zawsze do końca ode mnie zależnych. Z chęcią chciałbym spróbować, gdzie indziej, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Byłem coś piłkarsko wart, czy też nie?”. Teraz jednak jest za późno, na to aby się z tym mierzyć. Mam życie ustabilizowane, także nie ma się co „szarpać”. To nie jest czas na takie sprawdziany.
….a które lata ze wspomnianych dwunastu wspominasz najlepiej?
Nie mam takich. Starałem się generalnie cieszyć każdym meczem i każdym nowym sezonem. Moim założeniem od samego początku była gra w piłkę i czerpanie radości z niej. Staram się to robić do tej pory, póki mam jeszcze z tego dużą frajdę i dużą radochę. Jeżeli jednak tak się stanie że zakończę kiedyś przygodę z naszym klubem to gdzieś tam sobie będę kopał dla samego ruchu, bo jak wspomniałem – piłka sprawia mi frajdę.
Nie tak dawno był taki dość kryzysowy moment gdzie panowała opinia z trybun „Szymczak to już nie ten piłkarz co kiedyś” „Szymczak gra co raz słabiej”. Jak rozmawialiśmy prywatnie wówczas zastanawiałeś się czy nie odwiesić już butów.
Z zewnątrz moja gra być może wyglądała słabiej, ale nikt nie wie jak było tak naprawdę. Przez dwa sezony zmagałem się z urazem, którego lekarze nie mogli mi zdiagnozować. Często wychodziłem na mecze, w których nie mogłem normalnie pobiec, czy kopnąć piłki w taki sposób, aby nie czuć bólu.
….ale miałeś takie chwile zwątpienia, po których mówisz „pas”?
Jeżeli chodzi o samą grę w piłkę to z pewnością – nie miałem. Bardziej ten „pas” związany był z klubem tutaj. Wydawało mi się ( i dalej mi się wydaje) że grając dla Lechii tyle lat zasługuję na jakikolwiek szacunek – mniejszy, bądź większy. Można było się ewentualnie powstrzymać od jakichkolwiek komentarzy – mam na myśli te bardzo krytyczne. Los piłkarza jest jednak jaki jest. Jesteś albo na górze, albo na dole.
Spoglądając na swoje doświadczenie piłkarskie, namawiałbyś dzisiaj swoich synów do gry w piłkę, czy też wskazałbyś im inną drogę?
Szczerze? Namawiałbym bym ich na grę w piłkę nożną. Futbol nauczył mnie wiele. Generalnie pomógł mi on w życiu. Z drużyny juniorskiej w której grałem, już nikt w piłkę nie gra. Nie wszyscy skończyli tak jak powinni, bo gdzieś tam te ich drogi życiowe nie poukładały się tak jak chcieli. Ja jednak z tej piłki postarałem się wyciągnąć to co najlepsze i to co najważniejsze w życiu.
Prowadziłeś młodych Lechistów z rocznika 2000. Powiedz mi gdzie dzisiaj zanika ta granica. Na boiskach widzimy utalentowane dzieci, a po ukończeniu szkoły średniej, ci młodzi chłopcy wybierają inną drogę?
Uważam że ta droga dużo wcześniej jest gubiona. Moment pójścia do Gimnazjum to jest taki przeskok dla nich, kiedy oni myślą że są „piłkarskimi Bogami”. Nie tylko w piłce, ale w życiu codziennym ci chłopcy sądzą że są już dorośli, że wszystko mogą. Zaczynają się ważniejsze dla nich rzeczy sprawy jak choćby pierwsza dziewczyna
…a czy tak rzeczy nie jest spowodowany warunkami jak stwarza PZPN. Mam na myśli to, iż dzisiaj młody gracz nie mający zaplecza w postaci menedżera , czy też innego wsparcia – nie widzi dla siebie szansy?
Z pewnością trudno się przebić nie mając jakiegoś tam zaplecza menedżerskiego, czy pomocy z zewnątrz, ale nie powiedziałbym że jest to kluczowy powód. Jeżeli ktoś jednak uprawia futbol, bo lubi, bo chce, bo wiąże z tym przyszłość – to na jakimś poziome zawsze będzie grał, jeżeli tylko odda się temu i będzie się starał. Mnie bez żadnej pomocy udało mi się dobiec do tej trzeciej ligi. Może nie jest to szczyt marzeń, ale jakiś poziom to jest. Życzę każdemu chłopcu z naszej Akademii, aby dane mu było zagrać na tym poziome, gdyż wówczas zobaczy sobie jak wygląda życie takiego zawodnika, profesjonalnego, czy półprofesjonalnego (akurat większość z nas jest profesjonalnych, ale ja o sobie tego nie mogę powiedzieć).
Jeżeli chodzi o te małe dzieci, które dzisiaj grają. Powiedz mi co poradziłbyś rodzicom młodych piłkarzy?
Rodzicom tych dzieci proponuję zachować chłodną głowę i spokój w tym wszystkim. To że dzisiaj mój dzieciak jest ciut słabszy od innych, nie oznacza że za chwilę nie będzie lepszy. Rodzice często napędzają swoje dzieci i do głów wkładają im takie rzeczy, że to jest po prostu nie do pomyślenia. Nie można powiedzieć dziecku dwanaście lat, że będzie on grał w piłkę, gdyż rodzić sam nie jest w stanie tego przewidzieć. Życie wszystko weryfikuje. Wielu z nich nie chce grać, albo nie osiągają danego poziomu przez swój samozachwyt, który powoduje to, iż nie przykładają się oni do zajęć, a przez co stoją w miejscu.
Z czasem ci co przykładają się sumiennie zaczynają iść w górę i przewyższać tych, którzy brylowali na początku. Taka jest kolej rzeczy, że jeżeli nie włożymy sto procent w to co robimy to nie będzie z tego żadnego efektu.
Zakończmy naszą rozmowę o młodych adeptach i powróćmy do tego co się działo w ostatnich dwóch latach. W zeszłym sezonie walczyliście nie tylko z rywalami, ale także z reformą. Jedni walczyli o awans, większość o utrzymanie. Traktowaliście ten sezon normalnie jak każdy inny, czy jednak odczuwaliście podwyższoną presję?
Nie ma co ukrywać że zeszły sezon był piekielnie trudny. Były pojedynki, gdzie graliśmy o awans i były mecz w których broniliśmy się przed spadkiem. Z pewnością jakaś presja była, ale nie ona zadecydowała o tym że nie wywalczyliśmy awansu. Jeżeli chodzi o strefę spadkową? Byliśmy świadomi swojego potencjału i może tak do końca nie obawialiśmy się o ten spadek, bo zdawaliśmy sobie sprawę że mamy na tyle dobrą drużynę że raczej naszym celem będzie walka do końca o drugą ligę. Nie udało się osiągnąć celu, poprzez takie „głupie” mecze w których byliśmy drużyna lepszą, a jednak przegrywaliśmy.
W tym sezonie strata do ŁKS Łódź to już 10 punktów. Biorąc po uwagę klasę ŁKS to raczej strata nie do odrobienia. Jako zespół wierzycie jeszcze w awans, czy chcielibyście budować już zespół pod kątem przyszłego sezonu?
Ciężko mi ocenić jak w klubie na to spoglądają. Ja ze swojego punktu widzenia nie zamierzam się poddawać, dopóki będzie jakakolwiek szansa. Nigdy nie wiadomo. Daj Bóg żeby ŁKS stracił punkty w przykładowo w dwóch spotkaniach i zrobi się też nieciekawie u nich. Gdzieś tam mogą się pojawić jakieś problemy i po prostu ten awans może im uciec.
Ja skupiam się bardziej na sobie i celu, który sobie wyznaczamy. Skupiam się na tym, aby nasz mecz był jak najlepszy i aby go wygrać. Pod koniec sezonu będziemy weryfikować na co nas stać, a na co nie było nas stać. Łatwo teraz powiedzieć że można walczyć, a rzeczywistość będzie taka że my dostaniemy dwa mecze w „czopę” i okaże się że będziemy na siódmym, ósmym miejscu. Myślę że jednak po to są zmiany w klubie robione, aby jednak podjąć jeszcze jakąś próbę walki i jestem przekonany że ją podejmiemy
Napisz komentarz
Komentarze