Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 11 stycznia 2025 08:57
Reklama
Reklama

Kamil Szymczak: "Byłem coś piłkarsko wart, czy też nie?"

We wtorek tomaszowscy piłkarze rozpoczynają treningi. Wykorzystaliśmy ten ostatni, wolny czas i w dniu wczorajszym umówiliśmy się na rozmowę z Kamilem Szymczakiem. Ambitny, pewny siebie, znający swoją wartość, ale co najważniejszy wymagający od siebie i mocno samokrytyczny. Z naszym byłym kapitanem porozmawialiśmy nie tylko o jego życiu piłkarskim, o dwunastu latach kariery w seniorach Lechii, ale także o młodych adeptach futbolowej sztuki. Zapraszamy do lektury

 

Kamil rundą jesienną sezonu 2016/2017 wg. portalu 90 minut zaliczyłeś już swój dwunasty rok w pierwszym zespole Lechii. Jaki to był okres dla ciebie jako piłkarza?

Krótki. Nawet nie spodziewałbym się że tu już dwanaście lat jest. Zleciało to bardzo szybko, ale jak patrzę w swoją metrykę to może tak wychodzić. Jak mogę to podsumować? Były wzloty i upadki spowodowane wieloma czynnikami. Były to nie tylko moje błędy, ale także urazy o których nie mówiłem. Chciałem po prostu grać i pomagać drużynie.

 

Z dzisiejszego punktu widzenia coś byś zmienił w swojej karierze? Jest może jakaś decyzja, której żałujesz?

Nie rozpatruje tego w tych kategoriach. Jestem zadowolony z życia jakie posiadam.

 

…ale piłkarsko zmienił byś coś?

Myślę że piłkarsko bym coś zmienił. Chciałbym dostać taką prawdziwą szansę, której nigdy nie dostałem. To także zależało jednak od wielu czynników, nie zawsze  do końca ode mnie zależnych. Z chęcią chciałbym spróbować, gdzie indziej, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Byłem coś piłkarsko wart, czy też nie?”. Teraz jednak jest za późno, na to aby się z tym mierzyć. Mam życie ustabilizowane, także nie ma się co „szarpać”. To nie jest czas na takie sprawdziany.

 

….a które lata ze wspomnianych dwunastu wspominasz najlepiej?

Nie mam takich. Starałem się generalnie cieszyć każdym meczem i każdym nowym sezonem. Moim założeniem od samego początku była gra w piłkę i czerpanie radości z niej.  Staram się to robić do tej pory, póki mam jeszcze z tego dużą frajdę i dużą radochę. Jeżeli jednak tak się stanie że zakończę kiedyś przygodę z naszym klubem to gdzieś tam sobie będę kopał dla samego ruchu, bo jak wspomniałem – piłka sprawia mi frajdę.

 

Nie tak dawno był taki dość kryzysowy moment gdzie panowała opinia z trybun „Szymczak to już nie ten piłkarz co kiedyś” „Szymczak gra co raz słabiej”. Jak rozmawialiśmy prywatnie wówczas zastanawiałeś się czy nie odwiesić już butów.

Z zewnątrz moja gra być może wyglądała słabiej, ale nikt nie wie jak było tak naprawdę. Przez dwa sezony zmagałem się z urazem, którego lekarze nie mogli mi zdiagnozować. Często wychodziłem na mecze, w których nie mogłem normalnie pobiec, czy kopnąć piłki w taki sposób, aby nie czuć bólu.

 

….ale miałeś takie chwile zwątpienia, po których mówisz „pas”?

Jeżeli chodzi o samą grę w piłkę to z pewnością – nie miałem. Bardziej ten „pas” związany był z klubem tutaj. Wydawało mi się  ( i dalej mi się wydaje) że grając dla Lechii tyle lat zasługuję na jakikolwiek szacunek – mniejszy, bądź większy. Można było się ewentualnie powstrzymać od jakichkolwiek komentarzy – mam na myśli te bardzo krytyczne. Los piłkarza jest jednak jaki jest. Jesteś albo na górze, albo na dole.

 

 

Spoglądając na swoje doświadczenie piłkarskie, namawiałbyś dzisiaj swoich synów do gry w piłkę, czy też wskazałbyś im inną drogę?

Szczerze? Namawiałbym bym ich na grę w piłkę nożną. Futbol nauczył mnie wiele. Generalnie pomógł mi on w życiu. Z drużyny juniorskiej w której grałem, już nikt w piłkę nie gra. Nie wszyscy skończyli tak jak powinni, bo gdzieś tam te ich drogi życiowe nie poukładały się tak jak chcieli. Ja jednak z tej piłki postarałem się wyciągnąć to co najlepsze i to co najważniejsze w życiu.

 

Prowadziłeś młodych Lechistów z rocznika 2000. Powiedz mi gdzie dzisiaj zanika ta granica. Na boiskach widzimy utalentowane dzieci, a po ukończeniu szkoły średniej, ci młodzi chłopcy wybierają inną drogę?

Uważam że ta droga dużo wcześniej jest gubiona. Moment pójścia do Gimnazjum to jest taki przeskok dla nich, kiedy oni myślą że są „piłkarskimi Bogami”. Nie tylko w piłce, ale w życiu codziennym ci chłopcy sądzą że są już dorośli, że wszystko mogą. Zaczynają się ważniejsze dla nich rzeczy sprawy jak choćby  pierwsza dziewczyna

 

…a czy tak rzeczy nie jest spowodowany warunkami jak stwarza PZPN. Mam na myśli to, iż dzisiaj młody gracz nie mający zaplecza w postaci menedżera , czy też innego wsparcia – nie widzi dla siebie szansy?

Z pewnością trudno się przebić nie mając jakiegoś tam zaplecza menedżerskiego, czy pomocy z zewnątrz, ale nie powiedziałbym że jest to kluczowy powód. Jeżeli ktoś jednak uprawia futbol, bo lubi, bo chce, bo wiąże z tym przyszłość – to na jakimś poziome zawsze będzie grał, jeżeli tylko odda się temu i będzie się starał. Mnie bez żadnej pomocy udało mi się dobiec do tej trzeciej ligi. Może nie jest to szczyt marzeń, ale jakiś poziom to jest. Życzę każdemu chłopcu z naszej Akademii, aby dane mu było zagrać na tym poziome, gdyż wówczas zobaczy sobie jak wygląda życie takiego zawodnika, profesjonalnego, czy półprofesjonalnego (akurat większość z nas jest profesjonalnych, ale ja o sobie tego nie mogę powiedzieć).

 

Jeżeli chodzi o te małe dzieci, które dzisiaj grają. Powiedz mi co poradziłbyś rodzicom młodych piłkarzy?

Rodzicom tych dzieci proponuję zachować chłodną głowę i spokój w tym wszystkim. To że dzisiaj mój dzieciak jest ciut słabszy od innych, nie oznacza że za chwilę nie będzie lepszy. Rodzice często napędzają swoje dzieci i do głów wkładają im takie rzeczy, że to jest po prostu nie do pomyślenia. Nie można powiedzieć dziecku dwanaście lat, że  będzie on grał w piłkę, gdyż rodzić sam nie jest w stanie tego przewidzieć. Życie wszystko weryfikuje. Wielu z nich nie chce grać, albo nie osiągają danego poziomu przez swój samozachwyt, który powoduje to, iż  nie przykładają się oni do zajęć, a przez co stoją w miejscu.

 

Z czasem ci co przykładają się sumiennie zaczynają iść w górę i przewyższać tych, którzy brylowali na początku. Taka jest kolej rzeczy, że jeżeli nie włożymy sto procent w to co robimy to nie będzie z tego żadnego efektu.

 

 

Zakończmy naszą rozmowę o młodych adeptach i powróćmy do tego co się działo w ostatnich dwóch latach. W zeszłym sezonie walczyliście nie tylko z rywalami, ale także z reformą. Jedni walczyli o awans, większość o utrzymanie. Traktowaliście ten sezon normalnie jak każdy inny, czy jednak odczuwaliście podwyższoną presję?

Nie ma co ukrywać że zeszły sezon był piekielnie trudny. Były pojedynki, gdzie graliśmy o awans i były mecz w których broniliśmy się przed spadkiem. Z pewnością jakaś presja była, ale nie ona zadecydowała o tym że nie wywalczyliśmy awansu. Jeżeli chodzi  o strefę spadkową? Byliśmy świadomi swojego potencjału i może tak do końca nie obawialiśmy się o ten spadek, bo zdawaliśmy sobie sprawę że mamy na tyle dobrą drużynę że raczej naszym celem będzie walka do końca o drugą ligę. Nie udało się osiągnąć celu, poprzez takie „głupie” mecze w których byliśmy drużyna lepszą, a jednak przegrywaliśmy.

 

W tym sezonie strata do ŁKS Łódź to już 10 punktów. Biorąc po uwagę klasę ŁKS to raczej strata nie do odrobienia. Jako zespół wierzycie jeszcze w awans, czy chcielibyście budować już zespół pod kątem przyszłego sezonu?

Ciężko mi ocenić jak w klubie na to spoglądają. Ja ze swojego punktu widzenia nie zamierzam się poddawać, dopóki będzie jakakolwiek szansa. Nigdy nie wiadomo. Daj Bóg żeby ŁKS stracił punkty w przykładowo w dwóch spotkaniach i zrobi się też nieciekawie u nich. Gdzieś tam mogą się pojawić jakieś problemy i po prostu ten awans może im uciec.

 

 Ja skupiam się bardziej na sobie i celu, który sobie wyznaczamy. Skupiam się na tym, aby nasz mecz był jak najlepszy i aby go wygrać. Pod koniec sezonu będziemy weryfikować na co nas stać, a na co nie było nas stać. Łatwo teraz powiedzieć że można walczyć, a rzeczywistość będzie taka że my dostaniemy dwa mecze w „czopę” i okaże się że będziemy na siódmym, ósmym miejscu. Myślę że jednak po to są zmiany w klubie robione, aby jednak podjąć jeszcze jakąś próbę walki i jestem przekonany że ją podejmiemy


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Zupełnie nikt 09.01.2017 07:53
"Wydawało mi się ( i dalej mi się wydaje ) że grając dla Lechii tyle lat zasługuję na jakikolwiek szacunek - mniejszy, bądź większy." Kaziu, szacunek to ty u kibiców miałeś i masz. I tu go buduj a od drugiej strony nawet nie oczekuj.

Snarki 07.01.2017 09:47
Kaziu,widać że w Tobie płynie krew w której glownym.skladnikiem.jest Lechia.Madry wywiad,szczególnie o mlodych adeptach pilkarskich.

Opinie
Reklama
Reklama
Malarska opowieść o rzece Marcina Stańca Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza na wyjątkowy wernisaż malarstwa „W NURCIE”, który odbędzie się 17 stycznia, o godz. 18 w sali wystawowej MCK przy placu Kościuszki 18. Wstęp wolny.Ekspozycja obejmuje zbiór prac powstałych na przestrzeni ostatnich trzech lat w ramach cyklu „Rzeka”. Motyw rzeki w pejzażu jest obecnie głównym tematem malarskim realizowanym przez autora. Obrazy przedstawiają miejsca, które artysta lubi nazywać „swoimi”. Są to leśne strumienie i zbiorniki wodne znajdujące się w okolicy Tomaszowa Mazowieckiego. Prace wykonane zostały w technice olejnej na płótnie.Marcin Staniec to artysta wszechstronny – malarz, grafik, ceramik, a także organizator licznych plenerów artystycznych. Jego bogaty dorobek obejmuje m.in. udział w prestiżowej wystawie „Najlepsze dyplomy ASP” oraz nagrodę Galerii Manhattan. Od 2017 roku prowadzi zajęcia artystyczne dla dzieci, młodzieży, dorosłych i seniorów oraz aranżuje wystawy w Miejskim Centrum Kultury. Jest także autorem projektów murali, scenografii dla lokalnych instytucji kultury, a także współtworzy elementy graficzne dla Love Polish Jazz Festival.Wystawa „W NURCIE” to nie tylko podróż po malowniczych zakątkach regionu, ale również okazja do zapoznania się z wyjątkową wrażliwością artysty, który z pasją i niezwykłą starannością uchwycił piękno natury.Data rozpoczęcia wydarzenia: 17.01.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Profilowana poduszka do siedzenia SEAT COMFORT Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientówWygodna pozycja siedzącaOchrona przed napięciami mięśniowymiOdciążenie kręgosłupaSeat Comfort to idealne rozwiązanie dla osób szukających komfortu i prawidłowego ułożenia ciała podczas siedzenia. Dostosowująca się do ciężaru użytkownika pianka z pamięcią kształtu umożliwia właściwą pozycję i równomierne rozłożenie ciężaru ciała. Dzięki temu odciążony jest kręgosłup, co niweluje odczucie zmęczenia podczas czynności wykonywanych na siedząco. W zajęciu prawidłowej pozycji pomagają dodatkowe wyprofilowania pod uda.Poduszka uniwersalna ze względu na swoją elastyczność i możliwość dopasowania do miejsca, w którym jest stosowana. Idealna do wykorzystania w domu, pracy, samochodzie lub na wózku inwalidzkim. Spód wykonany jest z materiału antypoślizgowego, dzięki czemu poduszka nie przesuwa się i w przeciwieństwie do innych tego typu wyrobów, doskonale działa ze śliskimi powierzchniami (np. metal, tworzywo sztuczne).Wskazania: Profilaktyka w powstawaniu odleżyn, przeciążenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa, choroba zwyrodnieniowa kręgosłupa, wymuszona długotrwała pozycja siedząca.Przeciwwskazania: Nie stwierdzonoKonserwacja: Pianka z pamięcią kształtu nie nadaje się do prania. Pokrowiec zewnętrzny jest zdejmowalny i może być prany w temperaturze do 30°C/ 86°F. Ze względu na sposób transportu, poduszka po wyjęciu z opakowania może mieć "zapach fabryczny". Aby zniknął, przed pierwszym użyciem, wystarczy przewietrzyć poduszkę.Skład:Poduszka: 100% PUPoszewka (góra i boki): 93% poliester, 7% spandex, z uchwytem z bokuPoszewka (spód): 100% poliester z kropkami antypoślizgowymiWymiary: 45X 37X9cmGęstość: 45kg/m3
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama