Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 14 grudnia 2025 00:53
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Marian Gadaj: "Jak się gra tu w piłkę, to może da się żyć"

To był jeden z tych meczów, który zakończył się pokonaniem drużyny niemieckiej. Niestety Polacy - ze względu na miejsce, w którym się znajdowali - tym razem nie mogli się cieszyć z wygranej.

Imre Kertész miał 14 lat, gdy przekraczał wysoką bramę, zwieńczoną napisem "Arbeit macht frei" ("Praca czyni wolnym"). W ciągu roku miał ją minąć raz jeszcze - tylko po to, aby przenieść się z Auschwitz do Buchenwaldu. Obóz wywierał stopniowo coraz większy wpływ na jego percepcję. Po dłuższym pobycie w otoczonym drutem miejscu, tak wspominał współwięźniów i strażników: "Wszyscy jakoś wypięknieli, przynajmniej w moich oczach. Dopiero potem [...] zrozumiałem, że to my musieliśmy się zmienić".

 

Pochodzący z ubogiej żydowskiej rodziny z Budapesztu Kertész, próbował jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tym, co od razu wzbudziło jego zainteresowanie, było starannie przygotowane boisko do gry w piłkę nożną. "To, co zobaczyłem w trakcie tej krótkiej drogi, całkowicie zyskało moją aprobatę. Zwłaszcza bardzo mnie ucieszyło boisko do piłki nożnej, na wielkiej łące zaraz po prawej ręce od szosy. [...] Zaraz też powiedzieliśmy sobie z chłopakami: pogramy tu sobie po pracy" - pisał w swojej autobiografii.



Podobne wrażenia towarzyszyły osadzonemu w Gross-Rosen Marianowi Gadajowi, piłkarzowi grającemu przed wojną w klubie Lechia Tomaszów Mazowiecki. "Jak się gra tu w piłkę, to może da się żyć" - pomyślał, gdy zobaczył po raz pierwszy białe bramki. Takich jak Gadaj i Kertész było znacznie więcej - boiska piłkarskie budowano bowiem w prawie każdym niemieckim obozie koncentracyjnym.
 

Mecze w cieniu krematoryjnego komina


W bliskim otoczeniu Auschwitz Niemcy chętnie wznosili obiekty rozrywkowe, co - w zestawieniu z sąsiedztwem masowej zbrodni - tworzyło iście makabryczny kontrast. Zaledwie 30 km od golgoty europejskich Żydów oraz pozostałych "wrogów" III Rzeszy, esesmani odpoczywali po "pracy" w malowniczym ośrodku Solahütte (polecamy artykuł: Solahütte - ośrodek wypoczynkowy, w którym bawiła się załoga Auschwitz). Oświęcimskie boisko sportowe było jednak znacznie bliżej ludzkiej tragedii. Zbudowano je bowiem na terenie obozu szpitalnego Blif, tuż obok rampy wykładowczej i... krematorium.
 

W budowie tego obiektu brał udział polski pisarz Tadeusz Borowski, który pełnił funkcję pomocnika w obozowym szpitalu. W opowiadaniu "Ludzie, którzy szli" wspominał: "Kiedy podlewane kwiatki podrosły, skończyliśmy boisko. Teraz kwiatki rosły same, chorzy sami leżeli w łóżkach, a myśmy grali w nożną. Co dzień po rozdaniu wieczornych porcji na boisko przychodził kto chciał i kopał piłkę". Borowski opisał również wspomniany wyżej makabryczny kontrast: "Stałem na bramce — tyłem do rampy. Piłka poszła na aut i potoczyła się aż pod druty. Pobiegłem za nią. Podnosząc ją z ziemi, spojrzałem na rampę. Na rampę zajechał właśnie pociąg. Z towarowych wagonów poczęli wysiadać ludzie i szli w kierunku lasku. [...] Wróciłem z piłką i podałem na róg. Między jednym a drugim kornerem za moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi".

Więźniowie grali między sobą, ale odbywały się również spotkania pomiędzy esesmanami i uprzywilejowaną grupą więźniów z Sonderkommanda. Byli to Żydzi, którzy w zamian za większe racje żywnościowe i lepsze warunki bytowe mieli uczestniczyć w Holokauście. Ich zadania polegały na prowadzeniu innych więźniów do komór gazowych oraz paleniu ciał w krematorium.
 

Zupełnie inną rangę miały rozgrywki piłkarskie w obozie Gross-Rosen. Tamtejsi strażnicy podchodzili do nich zdumiewająco poważnie: tworzyli własne ligi i reprezentacje oraz organizowali turnieje. Zniesiono tu zasadę znaną z Auschwittz: z esesmanami grali już nie tylko Żydzi z komanda specjalnego, ale też drużyny zgrupowane według narodowości. W 1944 r. w obozie działało już kilka lig, zrzeszających około stu zawodników.
 

Każde sportowe wydarzenie miało więc bardzo doniosły charakter - momentami można wręcz było ulec wrażeniu, że odbywa się tu coś w rodzaju obozowego mundialu. Wzdłuż drogi głównej, tzw. Hauptlagerstrasse, ustawiano nawet miejsce dla VIP-ów - lożę honorową dla wysoko postawionych esesmanów. Zasady sportowego fair play i złudne poczucie człowieczeństwa znikały jednak wraz z ostatnim gwizdkiem. Wtedy do schodzących z murawy więźniów znów powracała złowieszcza myśl, że znajdują się właśnie w samym przedsionku piekła.
 

Bramki anioła śmierci


Tryb rozgrywania meczów piłkarskich w Auschwitz opisał dokładnie Miklos Nyiszli, rumuński Żyd węgierskiego pochodzenia, który ze względu na swoje medyczne wykształcenie i dobrą znajomość języka niemieckiego, został obozowym asystentem Josefa Mengele. "Bo i boisko sportowe jest na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Korzystają jednak z niego tylko więźniowie uprzywilejowani, przeważnie Niemcy. W niedzielę odbywają się tutaj mecze sportowe. W pozostałe dni plac jest pusty" - wspominał.
 

W 1944 r. rozegrano w Oświęcimiu spotkanie, które Nyiszli zrelacjonował w następujący sposób: "Sonderkommando przynosi przepisową futbolówkę. Ustawiają się dwie drużyny: SS kontra Sonderkommando. [...] Kopią piłkę. Na podwórzu rozlega się głośny śmiech. Złożona z esesmanów i ludzi Sonderkommanda publiczność kibicuje i zachęca zawodników do gry, jakbyśmy znajdowali się na jakimś zwyczajnym boisku w małym miasteczku. Ze zdumieniem przyjmuję i to do wiadomości".
 

W dni, w które na boisku nie odbywały się mecze, bramki wykorzystywał doktor Mengele. Wiemy o tym dzięki zeznaniom złożonym podczas procesu Adolfa Eichmanna, przez byłego więźnia obozu Josepha Zelmana Kleinmana. Według jego relacji Mengele kazał ustawiać bod bramką deskę, pod którą mieli przechodzić młodzi chłopcy. "Doktor Mengele kazał pierwszej grupie przejść pod tą deską. Ruszyli oni w jednym szeregu. [...] Od razu zrozumieliśmy, że niżsi chłopcy, którzy byli w stanie pod nią przejść, szli na śmierć" - zeznawał Kleinman.
 

W dalszej części procesu przyznawał: "Każdy z nas zaczął się rozciągać, każdy chciał być wyższy o kolejny centymetr, kolejne pół centymetra. Ja również próbowałem się rozciągnąć, ale szybko zrezygnowałem zrozpaczony, bo widziałem, że nawet chłopcom wyższym ode mnie, nie udało się osiągnąć wymaganej wysokości - ich głowy nie dotknęły deski". Sprytny pomysł pozwolił mu jednak przeżyć selekcję anioła śmierci. Do swoich butów włożył zwinięte szmatki oraz kamienie, przez co przechodząc pod poprzeczką, musiał się schylić.
 

 

Zwycięstwo gorsze od porażki


Wydawać by się mogło, że wygrany przez więźniów mecz zyska aprobatę wszystkich kibiców. Niestety tak nie było. Nieprzewidywalni strażnicy potrafili poczęstować za spektakularną grę papierosami, ale również wymierzali kary.



Wiosną 1944 r. rozegrano w Gross-Rosen mecz pomiędzy drużyną Polen I i Deutsche I. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla Polaków (po bramce Zdzisława Lewandowskiego). Wieczorem do bloku, w którym odpoczywali polscy piłkarze, wtargnęło kilku strażników. Zaczęli okładać zawodników kijami, po czym przyznali bezceremonialnie, że to "konsekwencja" ich wygranej.


Na jesieni tego samego roku w filii Gross-Rosen w Jeleniej Górze, AL Hirschberg, rozegrano pamiętny mecz pomiędzy niemieckimi żołnierzami i węgierskimi Żydami. Publiczność złożona z więźniów dosłownie oszalała, gdy bramkarz drużyny węgierskiej, Ferencz Moroz, obronił podyktowaną pod koniec spotkania jedenastkę. Mecz zakończył się remisem. Niedługo potem Moroz został śmiertelnie postrzelony przez strażnika, który nadzorował jego pracę przy wyrębie lasu. Niektórzy więźniowie nie mieli jednak wątpliwości, że była to zemsta za tamten turniej.


Jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń piłkarskich miało jednak spotkać ukraińskich jeńców, byłych zawodników klubu Dynamo Kijów, którzy dostali się do niewoli podczas inwazji III Rzeszy na ZSRR. Piłkarze pokonali wszystkie drużyny biorące udział w zorganizowanych rozgrywkach. Większość meczów wygrali bardzo wysokimi wynikami - rumuński garnizon miał z nimi podobno przegrać aż 11:0. Po tym jak w 1942 r. pokonali jednak 5:1 zawodników z drużyny Luftwaffe (5:3 w rewanżu), zostali aresztowani, a część z nich przeniesiono do obozów (m.in. w Babim Jarze). Niektórzy z nich nie dożyli końca wojny. Ponieważ szybko pojawiły się przypuszczenia, że ich śmierć była związana ze sportową kompromitacją Niemców, do kultury popularnej spotkanie to przeszło jako "mecz śmierci".
 

Wiele wskazuje jednak na to, że prawdziwej przyczyny szukać należy w przypuszczeniach gestapo, iż zawodnicy ci byli członkami NKWD. Mit "meczu śmierci" był wykorzystywany przez radzieckich propagandystów, którzy nieustannie poszukiwali nowych bohaterów "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej". Legenda piłkarzy, którzy dzielnie broniąc Kijowa przed najeźdźcą, dokonali żywota upokarzając go na boisku, stała się w ZSRR bardzo popularna szczególnie w latach 60.
 

Ukojenie dla duszy


Nie ulega wątpliwości, że powody, dla których Niemcy budowali boiska w obozach, były po części te same, co w przypadku sadzenia kwiatów i malowania ścian baraków: stworzenie pozorów normalności. Mechanizm tego działania dobrze zobrazowano w słynnym filmie "Ucieczka z Sobiboru": w scenie, w której pociąg towarowy wjeżdżał na teren obozu, esesmani puszczali z głośników kojącą muzykę, mającą zmylić czujność nowo przybyłych więźniów. Mecze obozowe miały też spełniać bardziej prozaiczne zadanie: dostarczać rozrywkę strażnikom i oficerom.
 

Badacze tego osobliwego fenomenu, dopatrują się w nim również prób uspokojenia przez esesmanów ich własnych sumień. Bardzo precyzyjnie wyjaśnił to włoski chemik i pisarz pochodzenia żydowskiego Primo Levi, były więzień obozu pracy Auschwitz-Monowitz (Auschwitz III w Monowicach). W swojej powojennej relacji "Pogrążeni i ocaleni" stwierdził, że dzięki wspólnej grze w piłkę, esesmani mogli zmyć z siebie pełnię winy za zbrodnie. Miało to oczywiście podłoże psychologiczne: więźniowie komanda, rywalizując z Niemcami jak równy z równym, podświadomie mieli się do nich upodabniać. "Objęliśmy was uściskiem, zdeprawowali, pociągnęli na dno razem ze sobą. Już jesteście tacy jak my. Wy także, jak my i jak Kain, zabiliście brata. Podejdźcie bliżej, możemy zagrać w piłkę" - opisywał Levi ten koszmarny "rytuał przejścia".



To, co dla esesmanów stanowiło sposób na ucieczkę od poczucia winy, dla więźniów miało być - zdaniem włoskiego filozofa Giorgio Agambena - kolejną z wielu obozowych traum. W książce "Co zostaje z Auschwitz" argumentował, że mecz, który mógł się wydawać "przebłyskiem człowieczeństwa w bezmiarze potworności" był tak naprawdę "przejawem prawdziwego obozowego okrucieństwa". Bo bestialstwa, o których sportowa rywalizacja pozwalała na chwilę zapomnieć, odbywały się przecież w dalszym ciągu. Nie można również zapominać, że naprzeciwko Niemców stawali często ludzie wycieńczeni i niedożywieni, dla których sportowe zmagania wiązały się z ogromnym wysiłkiem fizycznym.



Studiując losy zawodników grających w obozowych ligach, trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem Agambena. Piłka nożna, która łączy dziś miliony ludzi na całym świecie, w tamtych realiach przerodziła się w przymus i nadzieję na przeżycie. Znamienna jest tu historia Leo Goldsteina, Żyda z Polski, który był prowadzony do komory gazowej w Auschwitz. Ocalał, ponieważ przygotowujący się do meczu strażnicy potrzebowali osoby, która mogłaby poprowadzić to spotkanie. Goldstein nie znał się wprawdzie zbyt dobrze na sędziowaniu, ale wiedział, że to jedyna szansa na przetrwanie. Nie mylił się. Po wojnie został profesjonalnym sędzią piłkarskim i wziął nawet udział w mundialu w Chile.



Z reguły osoby, które przeżyły obóz, nie potrafiły jednak patrzeć na piłkę tak jak wcześniej. Tylko nieliczni piłkarze więzieni w Auschwitz, Majdanku czy Gross-Rosen, postanowili wrócić do sportu. Obozy nie tylko złamały im zatem psychikę, ale odebrały też jedną z najwspanialszych wartości: pasję.
 

Adam Gaafar dla Wirtualnej Polski (źródło: wp.pl)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

25.12.2016 20:35
,,nawet chłopcom wyższym ode mnie, nie udało się osiągnąć wymaganej wysokości - ich głowy nie dotknęły deski". Sprytny pomysł pozwolił mu jednak przeżyć selekcję anioła śmierci. Do swoich butów włożył zwinięte szmatki oraz kamienie, przez co przechodząc pod poprzeczką, musiał się schylić." - przecież to bzdura zniechęcająca do czytania reszty.

Opinie

Reklama
Reklama
Repertuar kina Helios

Repertuar kina Helios

W najbliższym tygodniu Helios zaskoczy kinomanów nie tylko mnogością propozycji filmowych, lecz także projektów specjalnych dla widzów o rozmaitych zainteresowaniach. W repertuarze znajdzie się najnowsza animacja „Magiczna gwiazdka zwierzaków”, japoński hit „Jujutsu Kaisen: Execution” oraz projekcje muzyczne i tematyczne cykle.Od piątku, 12 grudnia w repertuarze zagości nowość w klimacie nadchodzących Świąt – animacja „Magiczna gwiazdka zwierzaków”. Podczas gdy dzieci wypatrują Świętego Mikołaja, on sam rozbija się na lodowej wyspie, z której musi wydostać się jak najszybciej. Jednocześnie maleńkie pisklę musi uratować przyjęcie w kurniku, dziewczynka, której mama wciąż jest bardzo zajęta, szuka choinki na własną rękę, mały jenot zgubił się w lesie, a ryś próbuje dotrzeć na czas na magiczny spektakl. Różnorodne historie przypomną kinomanom, dlaczego co roku nie możemy doczekać się Gwiazdki!Na ekranach Heliosa znajdą się też inne gwiazdkowe produkcje. „Mikołaj i ekipa” to historia Świętego Mikołaja, który po niefortunnym wypadku zaczyna uważać się za superbohatera i znika tuż przed Wigilią… Elf Leo oraz odważna 11-letnia Billie wyruszają na wielkie poszukiwania, a po drodze odkrywają spisek bezwzględnego producenta zabawek, chcącego zniszczyć świąteczną tradycję i przejąć kontrolę nad prezentami… Inną propozycją na rodzinny seans jest zabawny tytuł „Mysz-masz na Święta”. Mysia rodzina szykuje się do wspólnego spędzania Świąt. Jednak wszystko się zmienia, kiedy w ich domu pojawiają się… ludzie. Myszy nie chcą dzielić się przestrzenią i rozpoczynają realizację planu, który mają na celu wyproszenie nieproszonych gości! Wśród filmów dla widzów w każdym wieku ogromną popularnością cieszy się animacja Disneya „Zwierzogród 2”. Opowiada ona o ambitnej króliczej policjantce, Judy Hops oraz przebiegłym lisie, Nicku Bajerze. Duet detektywów tym razem rusza tropem tajemniczego gada, który nagle pojawia się w Zwierzogrodzie. Helios zaprasza na inne filmowe hity, do których należy kontynuacja horroru na podstawie kultowych gier – „Pięć koszmarnych nocy 2”. Akcja filmu toczy się rok po traumatycznych wydarzeniach w pizzerii Freddy’ego Fazbeara. Mike Schmidt i policjantka Vanessa Shelly próbują chronić młodszą siostrę Mike’a, Abby, jednak dziewczynka zaczyna potajemnie wracać do pizzerii, a w tle ponownie pojawia się postać tajemniczego Williama Aftona. Nadal na ekranach sieci dostępny jest też szeroko komentowany „Dom dobry” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Obraz przedstawia toksyczny związek Gośki i Grześka, w którym dochodzi do coraz bardziej niebezpiecznych sytuacji, a przemoc staje się codziennością… W głównych rolach wystąpili Agata Turkot i Tomasz SchuchardtSieć przygotowała również seanse dla fanów japońskiej animacji w ramach cyklu Helios Anime. W dniach 12-18 grudnia we wszystkich kinach odbędą się projekcje tytułu „Jujutsu Kaisen: Execution Shibuya Incident x The Culling Game Begins”. Kulminacją filmu, który podsumowuje dotychczasowe wydarzenia z serialu, jest dramatyczny pojedynek dwóch ulubionych uczniów Gojō. To wstęp do trzeciego sezonu anime, prezentowany przedpremierowo w kinach! Na piątek, 12 grudnia zaplanowano wydarzenie z cyklu Nocne Maratony Filmowe – tym razem będzie to Maraton Strachów. O godzinie 23:00 rozpoczną się projekcje aż czterech horrorów, w tym porywającej nowości „Cicha noc, śmierci noc”. To nie koniec projektów specjalnych odbywających się w najbliższym tygodniu! Swój czas w repertuarze będzie miał słynny maestro i jego orkiestra. „André Rieu. Wesołych Świąt!” to koncert z najpiękniejszymi kolędami i przebojami na radosny czas wyczekiwania Gwiazdki. Widowisko będzie dostępne w piątek i sobotę, 12 i 13 grudnia, a następnie 17 i 18 grudnia. Ponadto w niedzielę, 14 grudnia w wybranych kinach sieci odbędzie się wyjątkowa transmisja baletu „Dziadek do orzechów” wprost z Londynu! Widowisko urzeka niezwykłą choreografią i magiczną scenografią, nawiązującą do świątecznej aury.W poniedziałek, 15 grudnia do wybranych lokalizacji zawita cykl Kino Konesera z tajwańskim kandydatem do Oscara – „Left-Handed Girl. To była ręka… diabła!”. Samotna matka i jej dwie córki powracają do Tajpej po kilku latach życia na wsi, aby otworzyć stoisko na tętniącym życiem nocnym targu. W czwartkowe popołudnie, 18 grudnia we wszystkich kinach zagości cykl Kultura Dostępna i komedia „LARP. Miłość, trolle i inne questy”. Sergiusz, nastolatek zakochany w fantastyce i LARP-ach, zmaga się z prześladowaniami w szkole i swoim uczuciem do Helen. Gdy odkrywa jej tajemnicę, zyskuje szansę na niezwykłą przygodę!Bilety na grudniowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”.Helios S.A. to największa sieć kin w Polsce pod względem liczby obiektów. Obecnie dysponuje 53 kinami, które mają łącznie 300 ekranów i ponad 54 tysiące miejsc. Spółka skupia swoją działalność głównie w miastach małej i średniej wielkości, ale jej kina są również obecne w największych aglomeracjach Polski, m.in. w Łodzi, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu. Helios S.A. jest częścią Grupy Agora, jednej z największych grup medialnych w Polsce, działającej m.in. w segmencie prasy (wydawca m.in. „Gazety Wyborczej”), reklamy zewnętrznej (lider rynku - AMS), internetu (portal Gazeta.pl) oraz radia (9 stacji radiowych z portfolio Grupy Eurozet).Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.12.2025
Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim

Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim

Gwiazdy europejskiego łyżwiarstwa szybkiego w Tomaszowie Mazowieckim powalczą o medale mistrzostw EuropyTo będzie jeden z najważniejszych sprawdzianów przed igrzyskami olimpijskimi w Mediolanie! Na początku stycznia, niespełna miesiąc przed rozpoczęciem najważniejszej imprezy sportowej czterolecia, w Tomaszowie Mazowieckim odbędą się Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Szybkim.Tomaszów Mazowiecki kolejny raz będzie gościł czołowych panczenistów Europy a Polacy będą startować w najmocniejszym składzie, z wszystkimi gwiazdami polskich panczenów, m.in. Kają Ziomek-Nogal, Andżeliką Wójcik, Damianem Żurkiem, Markiem Kanią, Piotrem Michalskim, czy Władymirem Semirunnijem na czele.Mistrzostwa Europy w tomaszowskiej Arenie Lodowej rozpoczną się w piątek, 9 stycznia, wieczorem. Już pierwszego dnia o medale zawodnicy powalczą w czterech konkurencjach – sprincie drużynowym kobiet, drużynie mężczyzn oraz na 3000 metrów kobiet i 1000 metrów mężczyzn. Dzień później zmagania rozpoczną się o godz. 14, a w programie są sprint drużynowy mężczyzn, 500 metrów kobiet, 5000 metrów mężczyzn i 1500 metrów kobiet. Mistrzostwa zakończą się w niedzielę, 11 stycznia, a tego dnia w Arenie Lodowej zostaną rozdane medale na dystansach 1000 metrów kobiet, 500 i 1500 metrów mężczyzn oraz w rywalizacji drużynowej mężczyzn i w biegach ze startu masowego.Organizatorzy jak zawsze przygotowali dla kibiców jak zawsze dużo dobrej zabawy, emocji a całość uświetni piątkowy pokaz świateł.09-11 stycznia 2026 r.Arena Lodowa w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 09.01.2026
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

Morawiecki w Tomaszowie Mazowieckim. Najpierw hospicjum, potem rozmowa z mieszkańcamiPŚ w łyżwiarstwie szybkim - drugie miejsce Żurka na 1000 m w HamarTwarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Ogień w JaninowieStrażacy szybko opanowali ogieńFILMOWY SYLWESTER w kinie Helios!Śledztwo w Tomaszowie: Norbert C. aresztowany na 2 miesiącePŚ w łyżwiarstwie szybkim - Żurek trzeci na 500 m w HamarDach i wsparcie na start: w powiecie tomaszowskim rusza 3‑letni program mieszkań treningowychLechia zagra o spokój w tabeli. Do Tomaszowa przyjeżdża wyjazdowa SpartaDzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego – tomaszowianie pamiętająPełnomocnik od Klapsów? Nowa „dyscyplina” w Tomaszowskim Centrum Zdrowia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: xXXTreść komentarza: Wyznawcy to w twoim PiSŹródło komentarza: Spotkanie z Adrianem Zandbergiem i Aleksandrą Owcą w Piotrkowie Trybunalskim.Autor komentarza: xxxTreść komentarza: A Starosty nie zaprosili?Źródło komentarza: Morawiecki w Tomaszowie Mazowieckim. Najpierw hospicjum, potem rozmowa z mieszkańcamiAutor komentarza: PnTreść komentarza: A kto zamierza te kurniki wybudowaćŹródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Na jakiej podstawie wysnuł Pan tezę, że my, tzn. prawica idziemy razem z komuchami ? Myślę, że jednak od debilowatego ryżego, który twierdzi (dla swoich wielbicieli- idiotów), że kto jest przeciwko niemu, to jest zwolennikiem putina. Trzeba się zdecydować, czego się chce w życiu, mój milusiński, ukryty czerwoniaku. PS. Głupi Pan nie jest, ale trochę przestawiony przez wiele lat komuny. Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Dwa miesiące na kilka prostych pytań. Tomaszowskie Centrum Zdrowia testuje granice jawnościAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Mój wredny dodatek do poprzedniego wpisu. Ci buntownicy, to jest typowa kicha kaszana. Formalnie pracują w Tomaszowie, a nieformalnie mają kasiorkę z lokali i domków letniskowych. I chwalą zasadę: niech żyje wolność (podatkowa), niech żyje zabawa!!! Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowna Redakcjo. Przestańcie w niektórych tematach wstawiać totalny kit Waszym czytelnikom. Prośba: nie postępujcie tak, jak to robi gazeta wybiórcza, albo tuskowe tvn. To jest zła droga. Piszecie duży temat, o którym Wasi czytelnicy nic nie wiedzą. Tacy jesteście euroekolodzy, że zapominacie , iż w każdym, drażliwym temacie należałoby przedstawić opinie dwóch stron i wypadałoby pokazać lokalizacje tych istniejących i projektowanych kurników. Wtedy ludzie, czytający taki materiał będą bardziej zorientowani, o co właściwie chodzi. Domyślam się, że tutaj chodzi o dawno istniejące kurniki przy drodze do Karolinowa i o budowę nowych kurników. Ludzie! Nie tanie sensacje, ale KONKRETY!!! Mógłbym się na ten temat wypowiedzieć, ale nic nie napiszę, bo ten materiał powyżej NIC NIE WYJAŚNIA, a tylko dolewa oliwy do ognia.Źródło komentarza: Twarda kontra dla kurczaków. Mieszkańcy: „To już nie wieś rolnicza, tylko domy ludzi”
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama