Wybrałem się z aparatem i z kamerą, aby na własnej skórze przekonać się ile tej „telewizyjnej agresji” jest na wspomnianej uroczystości z udziałem młodych Polaków.
Wraz z moimi kompanami Przemkiem i Robertem dotarliśmy na miejsce około godziny 13.00. Wjeżdżając do Warszawy pierwszym dość przykrym widokiem, był obraz Polaków z biało – czerwoną flagą, którzy szli w zupełnie przeciwną stronę. W dniu kiedy wszyscy powinniśmy świętować razem jedni szli na Marsz Niepodległości, inni na Marsz zorganizowany przez Komitet Obrony Demokracji.
Na ulicach Warszawy od strony Mszczonowa nie wyczuwało się atmosfery uroczystości, jednak im głębiej wpuszczaliśmy się w stolicę, tym częściej na swojej drodze spotykaliśmy rodziny z dziećmi, młodych ludzi obu płci, czy też tych ciut starszych.
Po krótkiej podróży zaparkowaliśmy auto w podziemnym parkingu „Złotych Tarasów”. Po wyjściu z budynku na ulicach zobaczyłem tłum. Roześmiani, rozgadani. W przeważającej większości młodzież ubrana w biało – czerwone barwy, spacerowała kierunku Ronda Dmowskiego. Z oddali słychać organizatorów. Mieliśmy szczęście trafiliśmy na moment, w którym czytali list od Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy.
Po odczytaniu listu, w rytm pieśni „Warszawskie Dzieci” - ruszyliśmy w kierunku Stadionu Narodowego. Pierwsze wrażenia? Gęsia skórka. Tak jak pisałem wyżej przedział wiekowy dość szeroki. Młodzież gimnazjalna, młodzież ze szkół średnich, studenci, ludzie z rodzinami i seniorzy.
Z czasem jednak emocje lekko opadły. Trzeba było zabrać się do pracy. Niestety opady śniegu z deszczem i wielki tłum ludzi ograniczyły nam możliwości. Na szczęście co nieco udało się uwiecznić.
Na trasie mimo ścisku w niektórych miejscach ogólnie luźno. Trasa Marszu jest tak dobrana, aby każdy po „warszawskich dwupasmówkach” mógł się spokojnie poruszać. Część malutkich dzieci szło z rodzicami za rękę, a część swój Marsz odbywało na plecach taty w pozycji „na barana”.
Prowokacje? Była jedna (choć ciężko nazwać to prowokacją).. Grupka ludzi związanych z Ruchem Antyfaszystowskim chciała zwrócić na siebie uwagę. Organizatorzy dbając o bezpieczeństwo i spodziewając się agresywnych zachowań zasłonili prezentację ANTIFY wielką plandeką, na której białą farbą wypisane były nazwy miast. Szczerze, gdybym ktoś nie rzucił hasła „ooo jest Antifa” to nawet bym ich nie zauważył.
[reklama2]
Sam Marsz przebiegał w spokojnej atmosferze, na twarzach ludzi było jednak widać dumę i radość z samego uczestnictwa.
Co do treści haseł na transparentach, to często się powtarzały. Były te wymierzone personalnie, ale tych była garstka. Najwięcej uwagi w mediach, już po samym Marszu dotyczyło hasła „Śmierć wrogom Ojczyzny”. I tutaj rozświetlę pewne mity i legendy przekazywane w mediach mainstreamowych.
Hasło samo w sobie dość brutalne, ma jednak charakter symboliczny. Uczestnicy w ten sposób nawiązują do słów naszego Hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my (Polacy) żyjemy”, a dokładnie zawiera ono przesłanie, iż w przypadku potencjalnego konfliktu zbrojnego, są jeszcze ludzie, którzy będą walczyć i bronić Polski, oraz interesu obywateli. Hasło to nie jest kierowane personalnie, a ma jedynie wydźwięk patriotyczny.
Przechodząc przez Most Poniatowskiego w okolice Stadionu Narodowego mogliśmy wreszcie ujrzeć mniej, więc jak wygląda długość Marszu. Byliśmy pod wielkim wrażeniem. Wydaje się że szacunki Policji tj. 75.000 są nieco zaniżone i uczestników było ponad 100 tysięcy. Porównanie mam, gdyż Stadion Narodowym z kompletem widzów (60 tysięcy) przy okazji meczów Reprezentacji odwiedziłem kilka razy. Wracając tym samym mostem Poniatowskiego wraz z kibicami, takiego tłumu jeszcze nie widziałem. Można rzec że było dwa razy tyle ludzi. Sama Frekwencja to jednak sprawa drugorzędna.
Podsumowując. Na Marsz Niepodległości z pewnością wrócę za rok. O ile pogoda, o ile nic nie stanie na przeszkodzie to już nie sam, a z partnerką i moim 6 letni dzieckiem, które miało ze mną jechać w tym roku, ale niestety grypa jelitowa wygrała. Mitomanii telewizyjnej na temat Marszu Niepodległości proszę nie słuchać. Owszem zdarzyły się dwa incydenty z udziałem flagi Ukrainy i logo Facebook, ale ja dopiero dowiedziałem się o tym w mediach. Były po prostu niezauważalne. Poczucie jedności, poczucie siły, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa w tym miejscu jest niesamowite. Was zachęcam do tego, abyście dołączyli do nas w przyszłym roku.
Napisz komentarz
Komentarze