Szkoła, któa swoją nową siedzibę ma w Tomaszowie Mazowieckim przy ulicy Wrzosowej realizuje program "5 lat - 5 kultur - 5 kontynentów". Jego integralną częścią są oczywiście podróże.
- Jest to Program wymyślony przez dyrektora Fundacji PRO-em, Pana Władysława Dwulata. Wziął się on stąd, że mamy bardzo dużo zaprzyjaźnionych szkół na całym świecie. Są to takie szkoły, jak nasza, chrześcijańskie, chociaż często chrześcijańskimi się nie nazywają. Mamy te szkoły w Indiach, Chinach, Brazylii, Kenii i oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Powstał więc pomysł, że możemy wymieniać się dziećmi. W tamtym roku pojechaliśmy do USA, bo było nam najprościej zorganizować wyjazd, ponieważ mamy tam najwięcej znajomych. Odwiedziliśmy tamtejsze szkoły. Dla dzieci było to super przeżycie. I pomyśleliśmy, że w tym roku pojedziemy w drugą stronę świata. W przyszłym roku planujemy wyjazd do Brazylii, potem do Kenii i jeszcze jakiegoś europejskiego kraju, być może do Irlandii - opowiada dyrektorka szkoły Alicja Zwolak - Plichta.
Dyrektorka podkreśla, że tegoroczny wyjazd był zupełnie inny niż wizyta w USA. Był on ciekawy zarówno dla naszej młodzieży, jak i goszczącej ją młodzieży z Chin. Różnice kulturowe były tu dużo bardziej widoczne. Ale o to właśnie chodzi, ponieważ organizatorzy programu chcą pokazać młodym ludziom jak różnorodny potrafi być świat. Chiny to nowoczesny kraj, który potrafi zaskakiwać. Zwraca uwagę wszechobecna czystość. Chińczycy bardzo dbają o własne otoczenie.
Niestety w egzotyczne podróż nie mogą pojechać wszystkie dzieci uczęszczające do szkoły, a jest ich łącznie około 300. Tak więc zwyczajem jest, że uczestnicy spotykają się ze wszystkimi klasami po kolei i na zmianę opowidają o tym co widzieli i o swoich wrażeniach. Opowieści ilustrowane są oczywiście fotografiami.
- Mamy na świecie problem z tolerancją i okazywaniem sobie szacunku. Inność dla wielu Polaków jest problemem. My chcemy aby dla naszych dzieci ona problem nie była. M to być radość z tego, że one mmoga poznać innego człowieka. Chcemy aby każdy człowiek, który się u nas pojawi czuł się szanowany i chciany - dodaje Alicja Zwolak - Plichta. Wydaje się, że ten cel udaje się usiągać. Aby się o tym przekonać wystarczy krótki spacer szkolnymi korytarzami. Trudno spotkać tam osobę dorosłą lub dziecko, które z uśmiechem nie powiedziałoby "dzień dobry"
- Jadąc do Chin obawialiśmy się, że jedzenie tam będzie bardzo ostre i że będziemy musieli żywić się w fast foodach. Nasze obawy okazały się nieuzasadnione, bo w naszym hotelu był doskonały kucharz, a jedzenie okazało się przepyszne. Jedzenie pałeczkami też nie było specjalnie trudne i pod koniec naszego pobytu wszysycy posługiwaliśmy się nimi bez problemu. Jedzenie podawane jest w miseczkach, ponieważ talerzy się nie używa. To, co nas zaskoczyło, to fakt, że ryż jest jedynie małym dodatkiem do potrawy, a nie jak u nas podstawą tzw. chińskiego menu. Na stół dostawaliśmy kilka lub kilkanaście różnych potraw. Byłą okazja do spróbowania ulicznego jedzenia w postaci ośmiorniczek, skorpionów, czy pączków ryżowych - opowiada Marcin
- Chińska szkoła, którą odwiedziliśmy była bardzo duża. Było tam bardzo dużo dzieci. Do szkoły prowadziła duża, piękna brama, przy której stała straż. Rodzice, kiedy przychodzili po dzieci. nie mogli wejść na jej teren. Na nasze powitanie wszystkie dzieci podbiegły do nas z wielką radością. Wszystkie były ubrane w jednakowe szkolne mundurki. Ten strój założyły specjalnie dla nas, ponieważ inne dzieci, które nie miały z nami styczności, chodziły w zwyczajnych ubraniach. Powitanie było niesamowite, bo podjeżdżaliśmy busem, padał deszcz, a ze szkoły wybiegają uczniowie i ustawiają się w szpaler. Przygotowali dla nas prezenty. Czuliśmy się wręcz jak gwiazdy filmowe. We wszystkich oknach w szkole były polskie biało czerwone flagi. Uczennice, któe nas powitały, najlepiej posługiwały się angielskim, one nas oprowadzały, zaprowadzały na zajęcia i opowiadały o szkole. Każdy chciał sobie zrobić z nami zdjęcie i przytulić się - mówi kolejna uczestniczka wyprawy.
Szkoły podpisały umowę o współpracy. Mówi ona nie tylko o wymianie młodzieży ale także nauczycieli a nawet całych rodzin. Dzieci z Tomaszowa miały też okazję uczestniczyć w zajęciach lekcyjnych razem ze swoimi chińskimi rówieśnikami. Młodzi tomaszowianie podkreślają poziom wyposażenia i nowoczesność chińskich szkół.
- Zwiedzaliśmy część Chińskiego Muru oddaloną od Pekinu o 55 km. Mieliśmy bardzo wyczerpującą drogę na górę, którą trzeba było podzielić na części. Etapy wyznaczały pobudowane na murze wieżyczki. Szliśmy po schodach półtorej godziny. Mieliśmy piękną pogodę. Piękne niebo i widoczność. W samym Pekinie smog zasłania całkowicie niebo a wiele osób chodzi w maseczkach. Co ciekawe przewodnik zostawił nas u podnóża schodów, pokazał tylko którędy mamy wejść i zejść. Fragment muru, na który wchodziliśmy to mur zrekonstruowany specjalnie dla turystów - opowiadają uczniowie.
Chiński Mur to nie jedyne historyczne miejsce, które odwiedzili tomaszowianie. Kolejnym były grobowce Cesarzy Chiński z dynastii Ming. Grobowce to prawdziwe marmurowe, podziemne pałace. Zostały one wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. W programie podróży nie zabrakło też wizyty w Zakazanym Mieście, największym kompleksie pałacowym na świecie. Każdego dnia odwiedza to miejsce 80 tysięcy osób i obowiązuje tu limit zwiedzających. Uwagę w tym miejscu zwracała duża intensywność kolorów.
- Odwiedziliśmy także międzynarodową szkołę prowadzoną przez amerykanów. Była olbrzymia, mimo, że miała tyle samo uczniów, ilu ma nasza szkoła. Pokazywaliśmy tam naszą prezentację poświęconą Polsce, czyli filmy i zdjęcia. Mogliśmy uczestniczyć w zajęciach plastycznych, programowania lub teatralnych. Szkoła jest doskonale wyposażona. Uczyliśmy się też pisać własne imiona po chińsku - opowiada Nikola.
Będąc w Chinach nie można było nie odwiedzić Ośrodka Hodowli Pand.
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze