[reklama2]
Wnioskami z lektury dzieliłem się z Wami na bieżąco. Liczba wyświetleń 3 postów dotyczących CETA była każdorazowo poniżej średniej. Oznacza to, że wśród obywateli zainteresowanie tematem jest niewielkie. Uwaga mediów, śmiem twierdzić, jest jej odwzorowaniem. Ten post zawiera podsumowanie moich badań i odkłamanie naiwnych obaw, dlatego liczę, że rozniesie się po sieci kilkukrotnie szerzej.
Obawy silnie zaangażowanych emocjonalnie komentatorów, konfrontowałem z rzeczywistością, a nie z wzorcem wolnego rynku, o jakim marzymy.
Sam traktat CETA zawiera 3 elementy:
1. Wolność handlu i świadczenia usług:
a) stopniowe, rozłożone na 8 lat znoszenie ceł, które oceniam jako powolne, acz korzystne.
b) od wolności świadczenia usług pozostaje wiele wyłączeń, ale lepsza dla gospodarki część wolności niż jej brak.
2. Wzajemna uznawalność dopuszczeń produktów na rynek. Otwarcie furtki dla GMO i niższych niż europejskie standardów produkcji żywności. Mój komentarz poniżej.
3. Wspólny sąd arbitrażowy ICS, który zastąpi dotychczasową polsko-kanadyjską umowę o ochronie inwestycji, wprowadzając bardziej korzystne dla RP rozwiązania. Oceniam ten krok zdecydowanie na plus, choć oczywiście lepiej by było, gdybyśmy mieli większość parlamentarną zdolną do wypowiedzenia wszystkich zawartych przez Polskę Bilateral Investment Treaties.
AD 2.Rolnictwo.
Raj socjalizmu w Europie. Dotacje do rolnictwa stanowią połowę budżetu Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że po to powstała Europejska Wspólnota Gospodarcza, aby wspierać europejskich rolników kosztem afrykańskich, zamykając jednocześnie europejski rynek dla konkurencji farmerów amerykańskich. W Polsce rolnictwo wytwarza 3% PKB. Jest to najmniej istotna branża z punktu widzenia budowania majętności polskiego społeczeństwa (rozwoju branż o najwyższej wartości dodanej). Skansen realnego socjalizmu.
Dopuszczenie konkurencji wysokowydajnego rolnictwa zza oceanu zmusi nas do weryfikacji dotychczasowej nieefektywnej ekonomicznie polityki w tym zakresie. Zdemoluje system dopłat, czyli redystrybucji dochodu z branż dochodowych w ręce rolników. Rolników, którzy stosują w Europie równie szkodliwe dla zdrowia środki ochrony roślin, czy hodowców szprycujących zwierzęta hormonami i antybiotykami.
Zdrowa i smaczna żywność nie jest produktem rolnictwa wielkoskalowego, które walczy przeciw CETA, ale małych gospodarstw, które produkują na lokalne rynki - sprzedają na ryneczkach i targach. W małych i dużych miastach. Z nimi walczą polskie samorządy a nie zagraniczne korporacje.
Otwarcie rynku kanadyjskiego spowoduje więcej korzyści dla polskich rolników. Jeżeli na polski stół trafi kanadyjska żywność, to tylko tych, którzy kupują wysokoprzetworzoną, fabryczną żywność z hipermarketów. A dla nich rozwiązanie jest jedno - przestać kupować to świństwo. Bez względu na to czy pochodzi z Niemiec czy Kanady, produkowane jest przez Holendrów czy Szwajcarów.
Musimy w końcu po szaleństwie lat 90-tych nauczyć się odrzucać obce marki.
Nie tylko dlatego, że wspierają majętność innych społeczeństw, ale przede wszystkim dlatego, że stoi za nimi niska jakość produktów, żenująco niska zawartość wartościowych składników odżywczych w porównaniu do polskich produktów (poproście biotechnologa o porównanie serka Danio i Kaśki).
Reasumując: w wyniku umowy CETA dostanie się do polski trochę śmieciowej żywności z Kanady, która będzie konkurowała ze śmieciową żywnością z zachodu Europy. Jest to koszt otwarcia kanadyjskiego rynku, który powinniśmy ponieść. Tym bardziej, że przemawiają za tym nie tylko argumenty ekonomiczne, ale również natury geopolitycznej.
więcej na temat CETA znajdziecie na profilu posła na FB zachęcamy do lektury komentarzy parlamentarysty
Napisz komentarz
Komentarze