Po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, kiedy ktoś o matce dziewczynki z porażeniem mózgowym powiedział do mnie, że ta "pani jest bardzo roszczeniowa", kilkanaście lat temu. Miała ona miejsce, kiedy zaangażowałem się w zbieranie funduszy na zakup specjalistycznego wózka, którego zakupu żadna z publicznych instytucji sfinansować nie chciała.
Przyznam, że byłem w sporym szoku, bo nigdy wcześniej w tak bezpośredni sposób nie zetknąłem się z podobną formą znieczulicy. Zrobiło to na mnie tak piorunujące wrażenie, że do dzisiaj, kiedy słyszę to słowo, zaczyna się we mnie burzyć krew.
A zdarza mi się je słyszeć ostatnio dosyć często i to ze strony osób, od których oczekiwałbym czegoś więcej niż bezdusznego podejścia do cudzego nieszczęścia. Słyszę to od lekarzy, urzędników i radnych.
Kilka miesięcy temu odwiedziliśmy wspólnie z komisją edukacji Rady Powiatu Tomaszowskiego Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy. Wizyta miała związek ze skargami, jakie składali do Rady rodzice dzieci uczęszczających do Ośrodka.
Poszliśmy więc i obejrzeliśmy. Okazało się, że sporo jest do zrobienia. Ośrodek posiada bardzo dobrą kadrę, ale na przykład wiele pomieszczeń wymaga remontów. Najpoważniejszym problemem jest oczywiście finansowanie, ponieważ Powiat do placówki dopłaca co roku niebagatelne kwoty pieniężne. Mogłoby być lepiej, ale rodzice dzieci, które mogłyby do szkoły uczęszczać nie posyłają ich do niej, bo wciąż w naszej mentalności funkcjonuje ta "majowa", jako symbol kształcenia osób drugiej (gorszej) kategorii.
Przy okazji spotkania z powiatowymi urzędnikami, radnymi i władzami szkoły, znowu ktoś użył określania o roszczeniowych rodzicach, a mnie znowu puściły nerwy. Bo cóż to niby znaczy "roszczeniowy"? Czy to jest ktoś komuś się czegoś nie chce robić a jedynie oczekuje pomocy od kogoś innego nie wykazując własnego zaangażowania? No trudno odebrać to w inny sposób.
Tymczasem rodzice dzieci niepełnosprawnych to nie są konsumenci socjalu, mający najczęściej dwie lewe ręce do pracy, ale ludzie, którzy każdego dnia i w każdej godzinie walczą o swoje dzieciaki i poświęcają im każdą minutę a ich całe życie zdeterminowane jest dobrem maluchów. Tak to odczuwam i cieszę się, że moje dzieci nie są dotknięte niepełnosprawnością.
Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy dysponuje Salą Integracji Sensorycznej. Miejsce wykorzystywane jest każdego dnia do ćwiczeń z dziećmi. Wymagało ono jednak lekkiego remontu. Zaproponowałem więc rodzicom, że swoją "roszczeniowość" mogą zamienić na innego rodzaju aktywność i wspólnymi siłami salkę odnowimy.
Rodzice bezproblemowo się zgodzili i w sposób jak najbardziej "roszczeniowy" poświęcili sobotnie przedpołudnie na prace malarsko - budowlane. Wcześniej wychowankowie szkoły wspólnie z nauczycielami przygotowali salę do malowania a piszący te słowa zakupił farby i inne materiały malarskie.
Efekt "roszczeniowej" współpracy możecie zobaczyć na poniższym teledysku i nie zamierzamy na tym poprzestać. Być może do pomocy przyłączą się też inni radni, do czego z całego serca zachęcam
Polecamy także Czy to jest problem? Nie, to są dzieci
Napisz komentarz
Komentarze