Wybory ach wybory
Wybory zawsze budzą sporo emocji. Wywołują w ludziach te najbardziej skrywane zwierzęce instynkty, każące szczypać, drapać, gryźć i kopać przeciwnika. Negatywny przekaz okazuje się być bardziej czytelny i podkreślający różnice między pretendentami na taką czy inną funkcję niż rzeczowa i konstruktywna dyskusja. nic więc dziwnego, że ich się właściwie nie organizuje, a przedwyborcze debaty to jedynie karykatury publicznego dyskursu.
Władza lub choćby samo jej poczucie demoralizuje. Mechanizm ten w wielu przypadkach zaczyna działać jeszcze zanim komuś uda się zasiąść w ławach sejmowych, samorządowych czy w fotelach starostów, prezydentów lub wójtów.
Trudno się więc dziwić, że ludzie walczą na różne sposoby, by ten upragniony cel wyborczy osiągnąć. Imają się zarówno tych ogólnie przyjętych metod, jak bezpośredni kontakt z wyborcami, czyli rozmowy, wręczanie ulotek, wieszanie banerów i plakatów. Czasem jednak próbują też metod mało etycznych, chociaż nie zawsze nie zgodnych z prawem.
Przy czym działa tu często Prawo Greshama zwane również prawem Kopernika, skazujące nas na ciągłe obniżanie klasy i poziomu osób pełniących funkcje ze społecznego wyboru. Powodem z jednej strony jest fakt niskiej świadomości wyborców.
Z drugiej strony, osoby, które mogłyby wnieść coś do życia publicznego, choćby swoją wiedzę, doświadczenie, kreatywność, pomysły i aktywność, nie garną się do kandydowania. Dlaczego? Bo żyjemy w świecie miernot. Ludzi miałkich, cynicznych i pozbawionych jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego.
Brakuje trzeba uzupełnić
Jednomandatowe okręgi wyborcze to nowość w naszym życiu samorządowym, która pojawiła się w ubiegłym roku. ich efekt zaskoczył chyba wszystkich. Okazało się bowiem, że kluczowe znaczenie ma nie osoba, która w nich bierze udział ale szyld pod jakim występuje. W ten sposób doszło do kuriozalnego odpodmiotowienia procesu wyborczego, a przecież cel JOW-ów był zupełnie przeciwny.
W poprzedniej ordynacji, zwanej proporcjonalną, w przypadku rezygnacji z mandatu któregoś z radnych, istniała możliwość uzupełnienia ustawowego składy Rady przez osobę z listy kandydatów danego komitetu, mającą największą liczbę głosów. Teraz koniecznymi są wybory uzupełniające.
Taka sytuacja miała miejsce właśnie w opisywanym przypadku. Po wyborze Zofii Szymańskiej na wiceprezydenta miasta, zwolniło się miejsce w Radzie Miejskiej. Ogłoszono więc i przeprowadzono kolejne wybory w okręgu wyborczym, z którego mandat uzyskała. W szranki stanęło kilkoro kandydatów, chociaż od początku wiadomo było, że w wyścigu liczyć się będą jedynie ci z partyjnymi szyldami, a więc Jarosław Batorski (PO) oraz Tomasz Wawro (PiS).
Faworytem był tu kandydat reprezentujący partię Jarosław Kaczyńskiego. Uzyskanie przez niego mandatu było tym bardziej prawdopodobne, że przez dwie kadencje pełnił już rolę miejskiego radnego. Okazało się jednak, że Batorski zaskoczył i o kilkadziesiąt głosów Wawrę pokonał.
Wygrany pod Sąd
Już w dniu wyborów dochodziło do różnych kontrowersyjnych sytuacji. Wzywano trzykrotnie policję. Można o nich przeczytać w naszym artykule Batorski nowym radnym Rady Miejskiej!. Sprawdzano nawet na wniosek jednego z mężów zaufania trzeźwość Przewodniczącej Komisji Wyborczej. Okazało się jednak, że wszyscy są trzeźwi, chociaż tego samego nie można było powiedzieć o wielu odwiedzających lokal wyborczy, głosujących.
Już w dniu wyborów pełnomocnicy części kandydatów zapowiedzieli złożenie protestu wyborczego. Ich zdaniem doszło w czasie głosowania do szeregu nieprawidłowości, które mogły mieć wpływ na ostateczne rozstrzygnięcie. Temat ten poruszyliśmy w artykule Smutek nad urną.
Skarżący podnosili, że w czasie głosowania uprawnieni naruszali tajność głosowania poprzez wrzucanie kart do urny w taki sposób, by uwidocznić na kogo został oddany głos oraz że około ośmiu osób pojawiało się w lokalu wyborczym wielokrotnie, zawsze z nowa grupą wyborców, których dowożono samochodami. Osoby dowożące miały wchodzić za parawan razem z głosującymi i wskazywać na kogo mają oddać głos, co można uznać za stosowanie agitacji wyborczej.
Zastrzeżenia wniesiono także do działania przewodniczącej komisji, która uznała opisane wyżej zachowania za poprawne i nie wymagające interwencji.
Wzywano Policję i fotografowano osoby głosujące oraz dowożące na głosowanie. Sami dowożący w toku postępowania nie zaprzeczali, że wielokrotnie odwiedzali lokal wyborczy i dowozili osoby głosujące.
Sąd zważył co następuje
Przede wszystkim trzyosobowy skład orzekający nie uznał, by zeznania którejkolwiek z przesłuchiwanych osób były niewiarygodne. Zdaniem Sądu brak jest więc jakichkolwiek dowodów na to, że osoby, które zostały dowożone oddawały głos wyłącznie na Jarosława Batorskiego. Zeznania skarżących nie potwierdzają prowadzenia agitacji politycznej na terenie obwodowej komisji wyborczej. W uzasadnieniu podkreślono, że jedyna osoba, która zeznała, iż zagłosowała w zamian za kwotę 5 zł, jest osobą chorą z problemami natury psychicznej.
Skład orzekający uważa także, że składający skargę w żaden sposób nie wykazali, że działania związane z dowożeniem miały charakter zorganizowanej akcji wyborczej ani też że doszło do kupowania głosów. na okoliczność tę przywołano jedynie zasłyszaną rozmowę dwóch osób umawiających się "na wiśniówkę".
Sędziowie nie znaleźli też podstaw do przyjęcia tezy, że liczba przywiezionych osób miała wpływ na bezpośredni wynik wyborów.
Także przywołany przez skarżących art. 250 Kodeksu Karnego nie może mieć zastosowania w przypadku złożonej skargi wyborczej. Aby można było mówić o jego złamaniu należałoby wskazać, że do glosowania wyborców zmuszano przemocą, za pomocą groźby bezprawnej, lub nadużycia stosunku zależności.
Sąd w swoim uzasadnieniu odniósł się także do tajności głosowania, wskazując, że jest ona przywilejem a nie obowiązkiem, z którego można skorzystać, chociaż nie ma takiego obowiązku. Oddanie głosu w sposób jawny, o ile nie stanowi formy agitacji wyborczej, nie wiąże się z żadnymi negatywnymi konsekwencjami prawnymi.
To jeszcze nie koniec
Sprawa wyborów uzupełniających i protestu wyborczego wróci jeszcze na sądową wokandę. Pełnomocnicy zapowiadają, że przygotowują zażalenie. Podnoszą, że piotrkowski Sąd popełnił szereg błędów oraz w sposób niewłaściwy zinterpretował zeznania świadków oraz zebrany materiał dowodowy.
Nie pozostaje nic innego niż na koniec zapytać: wybory to święto, czy kompromitacja demokracji
Napisz komentarz
Komentarze