Zdarza się jednak, że puszczają mi nerwy i mam ochotę rzucić soczystym przekleństwem, a jak mam ochotę to i rzucam, bo w sumie to i dlaczego nie... Wszak poprawność polityczna to kompletna bzdura. Teraz rzucam wiązanki słów dosadnych co paręnaście minut, czyli za każdym razem kiedy mój wzrok padnie na pulpit komputera, na którym zapisaną mam fotografię, która przedstawia dokument (chyba urzędowy bo ma nadany numer), jaki powstał w tomaszowskim starostwie powiatowym. Ale po kolei...
W miniony wtorek miałem okazję uczestniczyć w posiedzeniu komisji Edukacji Kultury i Sportu Rady Powiatu Tomaszowskiego. Pojawił się na niej jeden niespodziewany temat, związany z wizytą przedstawicieli Rady Rodziców Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego przy ulicy Majowej.
Relację z tego spotkania znajdziecie w osobnym artykule poniżej, nie będę więc się na ten temat szerzej rozpisywać. Nie ono jest też powodem mojego poirytowania. To, co mnie naprawdę denerwuje to urzędnicze nieróbstwo, tzw. spychoterapia, lekceważenie obywatela i zachowania, które czasem określam mianem biurestwa. O tak, wiem, że słowo to jest bliskobrzmiące z tym uznawanym za kompletnie nieparlamentarne. Używam, go w sposób nieprzypadkowy.
W Ośrodku źle się dzieje
Zacznijmy jednak od początku. Otóż wszystkie jednostki podległe powiatowi i finansowane z budżetu powiatu (tak jak i w przypadku innych jednostek samorządowych) mają obowiązek sporządzania rocznych planów finansowych. Zawierają one zarówno potrzeby związane z bieżącym funkcjonowaniem placówek, jak i koszty ewentualnych remontów itd. a także niezbędnych nakładów inwestycyjnych. Na ich podstawie tworzy się dopiero główny budżet, który uchwalany jest przez Radę Powiatu. Taki też plan musi sporządzić i przesłać organowi prowadzącemu dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno Wychowawczego.
Dokument ten nie jest niczym tajnym i w sumie wgląd do niego może mieć każdy (chociaż moje stwierdzenie, że będę prosił o pierwotne plany przy omawianiu budżetu wywołał spore zaskoczenie u służb finansowych Starostwa - może dlatego, że nikt tego wcześniej nie praktykował). Tym bardziej zapoznać z nim ma prawo Rada Rodziców SOSW. Z uwagi na fakt, iż rodzice uważają, że szkoła, do której uczęszczają ich dzieci jest od lat niedoinwestowana poprosili o przekazanie kopii dokumentu w trybie ustawy regulującej dostęp do informacji publicznej.
Wydawać by się mogło, że nie powinno być z tym żadnego problemu, bo przecież kserokopiarki w Starostwie są a i pracowników przeszkolonych w ich obsłudze nie powinno w urzędzie brakować. I chyba tak jest, tyle, że ci pracownicy zwyczajnie nie mają czasu na bzdurne kserowanie, ponieważ uczestniczą w dziesiątkach codziennych spotkań, uroczystości, składania wiązanek i wieńców, konferencji, akademii, kawonasiadówek, koncertów i wernisaży. Na pracę "u podstaw" zwyczajnie brakuje czasu. Najlepiej więc ją przerzucić na kogoś innego.
Tak też się stało i w tym przypadku. Zamiast skorzystać z ksera, odesłano pismo do dyrektorki szkoły, by ona udzieliła na nie odpowiedzi i aby panie Robak i Stańczyk, zawiadujące powiatową oświatą, nie musiały się zanadto przemęczać wydawaniem poleceń podległym pracownikom, bo przecież nikt od nich nie wymaga osobistego kserowania dokumentów.
Opisany przykład złości mnie tak bardzo dlatego, że pokazuje on dobitnie, że do służby publicznej trafiają osoby, które absolutnie nie pojmują znaczenia słowa służba. Kojarzą je z bywaniem, jakimś prestiżem (co zaskakuje), możliwością brylowania w takim czy innym towarzystwie, wpływami i robieniem sobie sweet foci na tej czy innej uroczystości. To też sposób na życie.... ale o tym innym może razem.
Zapominają te wszystkie osoby, że bycie urzędnikiem, radnym, starostą, prezydentem, naczelnikiem itd. to bycie pracownikiem najemnym (nawet jeśli pracę zapewniła jakaś partyjna koteria) takim samym jak sprzątaczka, pomywaczka w restauracji w Londynie, dozorca, czy salowa w szpitalu. Zapominają, że służba publiczna, to przede wszystkim świadczenie usług na rzecz społeczeństwa, które płaci za nią za pomocą podatków i szeregu innych danin publicznych.
Napisz komentarz
Komentarze