Pytania nasuwają się oczywiście same. Przede wszystkim liczba butelek świadczy o tym, że jest to stałe miejsce biesiadowania, co z kolei może oznaczać, że w pobliżu ktoś przedsiębiorczy handluje w swoim domu nielegalnym alkoholem. Oczywiście akcja policyjna w tym zakresie zostanie wszczęta wtedy, kiedy media nagłośnią (podobnie, jak w przypadku dopalaczy) kilka przypadków zatrucia.
Widoczek taki świadczy też o tym, że powiatowej ulicy Św. Antoniego zwyczajnie nie ma kto sprzątać. Butelki nie pojawiły się tu zapewne w czasie jednego popołudnia, czy wieczora.
Po trzecie, wydaje się, że jako społeczeństwu, widok zapijaczonego osobnika, który nieprzytomny leży na ławce na tyle nam spowszedniał, że przestał przeszkadzać i razić. Zresztą dotyczy to nie tylko zwykłych mieszkańców miasta.
Niedawno osobiście widziałem przejeżdżający ulicą Graniczną radiowóz, z którego policjanci jedynie przyglądali się leżącemu na ławce na skwerku przy szpitalu pijakowi.
Dziwi w Tomaszowie całkowity brak reakcji służb na wszechobecnych pijaczków. Okupują ławki centralnych punktach miasta, a także parki i skwerki.
Napisz komentarz
Komentarze