Dosyć atrakcyjna działka od wielu lat czeka na kogoś, kto zdecyduje się ją zagospodarować. Zapewne dawno by się tak stało, gdyby nie konieczność uregulowania jej stanu prawnego.
Próbę sprzedaży działki podjęto zresztą już jakiś czas temu, wtedy jednak radni odrzucili projekt ze względu na brak w tym miejscu planu zagospodarowania przestrzennego, którego zapisy mogą mieć decydujący wpływ na jej wartość.
Na początek wniosek o zdjęcie uchwały z porządku obrad i skierowanie jej do dalszych prac w komisjach złożył radny Adam Iwanicki. Wniosku swojego szerzej nie uzasadniał, stwierdzając jedynie, że składa go w imieniu bliżej nieokreślonej grupy przedsiębiorców.
W odpowiedzi na wniosek radnego, wiceprezydent Tomasz Jurek, przypominał, że budżet miasta na bieżący rok zakłada dochody ze sprzedaży składników majątku na określonym poziomie siedmiu milionów złotych. W pierwszej połowie tego roku sprzedano dopiero nieruchomości na kwotę nieco przekraczająca półtora miliona złotych. Organizowane dotąd przetargi pozostają bez rozstrzygnięcia, ze względu na brak zainteresowania potencjalnych nabywców. Wiceprezydent podkreślił też, że przygotowanie uchwały poprzedziły liczne negocjacje.
Argumentacja Tomasza Jurka nie przekonała radnego Cezarego Krawczyka, który przywołał fakt, że na części nieruchomości zlokalizowanych jest 5 drewnianych baraków, w których kilku przedsiębiorców prowadzi działalność gospodarczą . Według Krawczyka, sama troska o wysokość zaplanowanych dochodów budżetowych w tym przypadku nie jest jedyną, którą przy sprzedaży należy brać pod uwagę, ale że należy uwzględnić również interesy osób prowadzących działalność w tym miejscu.
- Z najemcami odbyły się trzy spotkania - wyjaśniał Tomasz Jurek. - Pierwsze spotkanie dotyczyło czynszów, jakie ci Państwo mają do płacenia, ponieważ te czynsze w stosunku do innych obszarów miasta są niskie. Te negocjacje się nie powiodły. Drugie spotkanie dotyczyło tego, co proponujemy w ramach "zgody" na zbycie tej działki. Proponowaliśmy nowe lokalizacje oraz pokrycie kosztów rozbiórki, znajdujących się na naszym terenie kiosków. Umowy, jakie najemcy mają zawarte, nie dają możliwości ubiegania się o zwrot nakładów w przypadku ich rozwiązania. Dwa podmioty zaakceptowały takie rozwiązania. Trzy z nich nie były do końca zadowolone.
Zastępca Marcina Witko przyznał, że do miasta zgłosił się oferent zainteresowany zakupem działki, jednak będzie on musiał brać udział w przetargu otwartym nieograniczonym. Dziwne dosyć wydały się wyjaśnienia mówiące o tym, że władze miasta zaaranżowały spotkanie z potencjalnym nabywcą a najemcami terenu. Dziwne dlatego, że podmiot ten nie jest na ten moment stroną sporu, nie posiadając żadnych praw do nieruchomości.
- Zaproponowano możliwość pozostania w tej lokalizacji, która aktualnie jest z ewentualnym przesunięciem istniejących naniesień o kilkadziesiąt metrów z możliwością wykupienia udziałów w działce za symboliczną złotówkę - wyjaśniał Tomasz Jurek.
Jednym słowem nabywca podarował łaskawie to, co do niego nie należy, a władze miasta zapomniały, że sprzedaż nieruchomości ma charakter absolutnie bezwarunkowy, tak jak prawo własności nie może być ograniczone inaczej niż w formie aktów prawnych (prawa krajowego ale i miejscowego np. w postaci miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego). Dziwaczne to bardzo i przy tego rodzaju rozmowach i "negocjacjach" sprawa tzw. Wenecji to kolokwialnie mówiąc "pikuś".
Władze miasta doprowadziły do sytuacji, w której osoby nie mające żadnych tytułów prawnych do miejskiej nieruchomości negocjowały między sobą warunki sprzedaży majątku publicznego. Z czymś takim prokuratorzy chyba się jeszcze nie spotkali. W dodatku wiceprezydent publicznie o tych działaniach opowiada.
Zakładając jednak, że nie było tu żadnych złych intencji powstaje szereg istotnych pytań. Co stanie się z ustaleniami, jeśli do przetargu przystąpi więcej niż jeden oferent? I jak władze Tomaszowa Mazowieckiego zamierzają zmusić nabywcę, by się ze swoich "zobowiązań" wywiązał po podpisaniu aktu notarialnego.
Na brak logiki w argumentacji wiceprezydenta wskazał Cezary Krawczyk, któremu doświadczenia samorządowego trudno odmówić.
Na zakończenie swoich wyjaśnień wiceprezydent jeszcze raz wrócił do tematu dochodów budżetowych i zagrożenia ich realizacji w założonej wysokości, co przy utrzymaniu poziomu wydatków, skutkować może koniecznością zaciągnięcia dodatkowego kredytu.
Mimo, że wniosek radnego Iwanickiego o zdjęcie z porządku obrad został pierwotnie odrzucony, to jednak wrócił on w dalszej części obrad i tym razem uzyskał akceptację.
Napisz komentarz
Komentarze