Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 16:47
Reklama
Reklama

III PUŁTUSK FESTIWAL im. Krzysztofa KLENCZONA II (94)

Druga część relacji z festiwalu im. Krzysztofa Klenczona przygotowanej przez Antoniego Malewskiego

[reklama2]

Sobota27.06.2015r - Zasiedliśmy, wszyscy „nasi”, pod zadaszoną wiatą (Adam Jarzębiński, Wiesław Wilczkowiak, Marek Zając, Kaziu Bihun,  ja Antoni, również przy stoliku obok, Alicja z rodziną Klenczonów i inni VIP-owie) a do nas, przy jednym ze stołów przyłączyli się, bardzo skromni, ojciec Walery z córką Moniką (Białoszyccy) praktykujący głęboko, polscy katolicy (przestrzegajcy zasady: Bóg, Honor, Ojczyzna) z Ukrainy. Córka Monika to 11-letnia dziewczynka, uczestniczka pułtuskiego konkursu (IV Nagroda Alicji Klenczon).

 

W rozmowie (świetnie mówili po polsku, bez akcentu wschodniego), nawiązaliśmy swobodną dyskusję o aktualnej, dramatycznej  sytuacji na Ukrainie (mieszkali 300 km od Kijowa i 400 od Lwowa) i ich osobiste uczucia do Polski. Uderzyła nas jego miłość, wielki patriotyzm do ojczyzny oraz historyczna wiedza o naszym kraju. A młoda Monika zaskoczyła nas sporą wiedzą o twórczości KK, jak wyznała, jej wielkiego idola. Alicja, żona idola, dodatkowo od siebie podarowała im najnowszą płytę Krzysztofa Klenczona (jest to zbiór 30 najlepszych kompozycji w wykonaniu patrona festiwalu) a ja (zawsze zabieram z sobą w drogę dwa/trzy komplety) podarowałem mieszkańcom Ukrainy, z wpisem, swój Tomaszowski Tryptyk (Moje miasto w rock’n’rollowym widzie, A jednak Rock’n’Roll i Rodzina LITERACKA ’62).

 

 

Punktualnie o godz. 18.30 na scenie głównej Rynku (obok widniał dużych rozmiarów telebim) rozpoczął się konkurs laureatów III Pułtusk Festiwalu. Spotkanie otworzyli, Alicja Klenczon oraz Maciej Cybulski, kolejno zapraszając na scenę wykonawców (soliści, zespoły). Po każdym zakończonym występie, artyści amatorzy, nagradzani byli przez fundatorów nagród. Muszę przyznać, że zainstalowany obok sceny telebim, pełnił bardzo ważną funkcję. Dzięki zbliżeniu ekranowemu można było dokładnie zobaczyć twarze wykonawców, ich emocje, ekspresję, tremę, radości i smutki. Uważam, że koncert laureatów, stał na wyższym poziomie niż w 2013 roku podczas I Festiwalu (w drugim festiwalowym konkursie nie uczestniczyłem więc nie mogę się wypowiedzieć w tym temacie).

 

 

Finałowy koncert był muzycznie tak barwny, ekspresyjny, stojący na dobrym, wysokim poziomie o dziwnych, przeróżnie egzotycznych interpretacjach, że nie sposób na łamach tego felietonu ich opisać. O twórczości Klenczona w moich artykułach, publikacjach, cyklicznych (Herosi Rock’n’Rolla) spotkaniach dużo opowiedziałem, że nie będę się powtarzał na tych łamach.

 

Pozwolę sobie tylko wymienić listę, słusznie i sprawiedliwie ocenionych przez jury, nagrodzonych w III pułtuskim, muzycznym konkursie im. Krzysztofa Klenczona. Bez względu na fundatora i konkursowej, chronologicznej kolejności, pozwolę sobie ich wymienić:

 

Sylwia Martyniuk – Nagroda Główna Burmistrza Miasta Pułtusku za utwór: 

(Muzyka z tamtej strony dnia),
 

Monika Białoszycka – IV Nagroda Alicji Klenczon,


Zespół KATEDRA – III Nagroda Alicji Klenczon, III Nagroda Burmistrza Pułtusk,

utwór (Nie przejdziemy do historii)
 

Zespół OLDYOUNG – Nagroda od Internautów, Nagroda Stowarzyszenia CHRISTOPHER za
utwór (Samotny cygan),


Zespół OMNI MODO -  II Nagroda Burmistrza Pułtusk, II Nagroda Alicji Klenczon,

Nagroda rodziny Klenczonów (elektryczna gitara) za utwór (Nie przejdziemy do historii),


Marcin Błądzyński -  Nagroda Anny Kondratowicz

(żona Janusza – poety),

 

 

Jury miało najwięcej kłopotów (taki jest konkursowy regulamin) z zakwalifikowaniem, chyba najlepszego, tegorocznego wykonawcy – młodzieżowy zespół z Chicago  PROFUSION z liderką grupy Karoliną Baran  – w strefie nagród, najbardziej profesjonalnego wykonawcy coverów Klenczona. Jednak konkursowe jury i opinia publiczna - uzyskali największą liczbę punktów od jurorów – uznała ich wielkość i tak członek jury, Paweł Sztompke z Polskiego Radia zaprosił Karolinę Baran z zespołu do swojego programu „Muzyczna Jedynka” na ogólnopolskiej antenie PR a Alicja Klenczon przyznała I Nagrodę zespołowi PROFUSION (za utwór 10 w skali Beauforta) i Nagrodę Stowarzyszenia „Polski Rock’n’Roll”, którego prezesem jest juror, Maciej Cybulski. Zespół wywołał tak duże emocje,  sympatie, że na niedzielę (zakończenie III Pułtusk Festiwal) organizatorzy zaproponowali zespołowi blisko godzinny występ, koncert (godz. 17.00) na scenie głównej Rynku.

 

 

O godzinie 20.00 na scenie głównej pułtuskiego Rynku wystąpił zespół Klenczon Projekt, promowany przez  gdyńskie Stowarzyszenie Muzyczne CHRISTOPHER imieniem Krzysztofa Klenczona. Po rozpadzie „Czerwonych Gitar” powstały dwie, różne (personalnie) muzyczne grupy. Jedna pod egidą Jurka Skrzypczyka (na czele z Jerzym Kosselą, pod starą nazwą) a drugą stworzył inny, były członek zespołu - Bernard Dornowski (Ex Czerwone Gitary).

 

 

Właśnie, po odejściu Bernarda, trzon zespołu przejęli nowo, starzy członkowie i w styczniu 2015r powstał pod patronatem Stowarzyszenia CHRISTOPHER – zespół KLENCZON PROJEKT w składzie – Tadeusz Rząca, Zenon Miluski, Marek Zienkowski i Sławomir Koryzno. W ciągu godziny, żaden zespół (jest to moja prywatna opinia) tak wiernie nie interpretował, odtwarzał, nawet grą na gitarze, utworów kompozycji i w wykonaniu, jak sam Krzysztof Klenczon. Wśród przybyłych byli tacy, którzy ze zdziwieniem otwierali usta, - A co to, dziś jest koncert Czerwonych Gitar? Jest z nimi Krzysztof Klenczon? Przecież w programie mają wystąpić w dniu jutrzejszym? O scenerię, podobnie jak w amfiteatrze zadbał Wiesław Wilczkowiak stawiając z przodu sceny ostatnią gitarę Krzysztofa Klenczona – Gipson Les Paul, rocznik 1967. Przed wykonaniem piosenki Biały Krzyż lider zespołu Klenczon Projekt – Tadeusz Rząca - kładzie symbolicznie przy tej  gitarze czerwoną różę. Naprawdę było to wspaniałe widowisko (same, wielkie hiciory KK), wspaniała zabawa, idealne preludium przed jutrzejszym koncertem Czerwonych Gitar pod egidą perkusisty, Jurka Skrzypczyka.

 

 

Na zakończenie drugiego dnia III Festiwalu o godzinie 21.00 wystąpiła oczekiwana z dużym zainteresowaniem przez lokalnych fanów, pułtuszczan, przy kompletnie wypełnionym placu Rynku, w rock’n’rollowym koncercie super grupa TSA, na czele z jej liderem, ulubionym przez wszystkich, Markiem Piekarczykiem. Dużo o Marku, o TSA pisałem w swoich felietonach, o ich muzyce i repertuarze, choćby dwukrotnie występującego z zespołem na zakończenie V i VI Edycji konkursu Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla w Operze Leśnej i Muzycznej SCENIE w Sopocie

 

Dziś chciałem opowiedzieć o tym wspaniałym występie Marka ze względu na zakończenie występu poświęcone starszemu, przedwcześnie zmarłemu (39 lat) koledze z muzycznej branży. Pragnę zakończyć tę część felietonu, cytując fragment przepięknego, wyśpiewanego epitafium na cześć Krzysztofa, - „Idąc cmentarną aleją widzę Ciebie mój przyjacielu. Odszedłeś bo byłeś słaby jak suchy liść. Dzisiaj możemy dotknąć Cię naszymi, pustymi duszami, obnażyć swe oszustwa i nasze wypalone sumienia …”.

 

 

W tak nostalgicznym natchnieniu udaliśmy się wszyscy, w cholernie upalny wieczór, na dziedziniec Domu Polskiego, na którym zoczyliśmy suto zastawione stoły niezłym, smacznym jadłem, owocami, słodyczami, napojami właściwymi, wieloowocowymi przepitkami i sokami. A co to za uroczystość, zadaliśmy sobie to pytanie? A to moi drodzy … 71 urodziny naszego współtwórcy Festiwali w Pułtusku, WIESŁAWA WILCZKOWIAKA. Nastąpiły dla Wiesława gorące życzenia, a po nich biesiadowanie, biesiadowanie … aż do rana białego.

 

 

Niedziela 28.06.2015r – To była beatlesowska noc po ciężkim dniu (A Hard Days Night). Wielkie szczęście, że przed południem nie było żadnych, programowych zajęć. Wstaliśmy, prawie wszyscy uczestnicy urodzinowej biesiady, około 10.00, by jeszcze rzutem na taśmę załapać się na hotelowe śniadanie. Na zewnątrz upał nie ustępował. Wybraliśmy się nad rzekę Narew (Marek, Wiesław, Adam i ja) na spacer i wokół cienia starych drzew, doszliśmy łukiem do centrum miasta, na Rynek. Bo na tej ulicy (stanowiący wybrukowany, prostokątny plac) znajdują się wszystkie urzędy miasta, instytucje i najważniejsze budynki i budowle Pułtuska.

 

Tu zrobiliśmy pod nowo odrestaurowanym domu, w którym urodził się Krzysztof (kiedy byłem tu 2013r budynek stanowił uliczną ruinę) kilka fotek, następnie kilkadziesiąt metrów dalej stoi, również odrestaurowany dom, w którym na krótko, idąc na Moskwę, mieszkał Napoleon Bonaparte a dalej, bliżej zabytkowej wieży i kościoła budynek, na którym widnieje pamiątkowa tablica informująca, że w tym budynku (były Komitet PZPR) nagrywano kilka (pierwszy odcinek) scen z filmowym Stanisławem Aniołem (aktor Roman Wilhelmi) do telewizyjnego serialu „Alternatywy 4”. Zmęczeni upałem poszliśmy na popołudniową sjestę by po chłodnym prysznicu, na godzinę 17.00 udać na Rynek, bo o tej godzinie miał się odbyć niezapowiedziany w programie koncert, grupy z Chicago  PROFUSION.

 

 

O godzinie 17.00 zjawiliśmy się na Rynku w towarzyskim komplecie we wiacie dla VIP-ów, by uczestniczyć wcześniej w nie planowanym koncercie grupy muzycznej z USA, PROFUSION, która mocnym, rock’n’rollowym, w iście amerykańskim stylu rozpoczęła utworem „10 w skali Beauforta” swój muzyczny recital by po chwili utworem „Port” wywołać wśród publiczności muzyczne podniecenie. Wykonali kilka światowych, będących na czasie przebojów, m.in. „Hotel California”, „Show Must Go On” czy „House Of The Rising Sun”. Swój blisko godzinny recital zakończyli wielkimi hitami Klenczona, „Nie przejdziemy do historii” i „Matura”.


Przy nieustających owacjach, okrzykach bisowania, weszła na scenę planowana w programie, utalentowana grupa MugSHOTS (zwycięzca ubiegłorocznego festiwalu). Wspaniały zespół (band) mający w swoim składzie bardzo dobrych, młodych muzyków grających na takich instrumentach jak saksofon, trąbkę, puzon, klawisze, instrumenty perkusyjne ze wspaniałym piosenkarzem. Zespół w sposób bardzo ekspresyjny, jazzujący, wykonał wiele dixlandowych znanych hitów z repertuaru Klenczona i sporo utworów kompozycji własnej i światowych przebojów utrzymując publikę, non stop, w ciągłym napięciu i muzycznej ekstazie. Po tym muzycznym bombardowaniu nastąpiło troszkę spokoju.

 

Na ekranie telebimu ukazał się kolejny, 30-minutowy, film Kazimierza Bihuna „Zbuntowany Anioł Polskiego Rocka” opowiadający o Krzysztofie Klenczonie i zespole Czerwone Gitary  na kanwie piosenki pod tym samym tytułem. (piosenka do słów Janusza Kondratowicza i Wiesława Wilczkowiaka, muzykę napisali: Asha Lunarzewski i Tom Williams z Australii)   Na ekranie wypowiadali się koledzy z zespołu, krytycy muzyczni, przyjaciele, rodzina (żona Alicja, siostra Hanna, kuzyni Krzysztofa). Wypowiedzi niektórych osób dotyczyły niepotrzebnego wyjazdu do Stanów czy silnego konfliktu między Sewerynem a Krzysztofem. Myślę, że najbliżej prawdy był znający konflikt, znawca tego rodzaju muzyki, Marek Karewicz, który na ekranie tak się wypowiedział, - Seweryn był niezłym muzykiem ale kochał słodki jej rodzaj (sweet) natomiast Krzyśka cechował inny styl, bardziej ostry, rockowy o czym mogły świadczyć utwory nagrane przez Trzy Korony jak „10 w skali Beauforta” czy „Port”. I to było, moim zdaniem, podstawą konfliktu.

 

 

Tuż po filmie na scenę, przy szczelnie wypełnionej widowni, rozkołysanej rock’n’rollowo, przy rosnącym napięciu wchodzą, strojąc swoje instrumentarium, chłopcy zespołu wszechczasów - Czerwone Gitary, który to zespół w tym roku obchodzi swój niekwestionowany jubileusz - 50 lecie powstania (3 styczeń 1965r) i koncertowania po kraju, Europie i świecie.

 

I zaczęło się bardzo mocnym akcentem, utworem „To właśnie my”, który to, mogę śmiało dziś powiedzieć, przebój od pierwszej chwili wprowadził pułtuską publiczność w niezwykły szał, wręcz amok. Jak za dawnych lat fruwały kapoty, okrzyki, jak na piłkarskim stadionie, które na scenie wprowadzały śpiewających muzyków w taneczne szaleństwo. Wszyscy na estradzie tańczyli. A Jurek Skrzypczyk, jak prawdziwy wodzirej, zza perkusji, swymi podpuszczającymi publiczność okrzykami, dolewał oliwy do ognia. Wszystkim nam, pod VIP-owską wiatą, to szaleństwo się udzieliło. Mogę powiedzieć, że co najmniej przez dobre półtorej godziny na pułtuskim Rynku wszyscy jak jeden mąż kołatali, tańczyli, wspólnie śpiewali, jednym słowem panowało wielkie szaleństwo.

 

Nie jestem w stanie wymienić  dziś wszystkich utworów, ich kolejności, jakie zespół wyśpiewał. Wymienię te, które najbardziej zapamiętałem, które na pewno były, „Nikt na świecie nie wie”,  „Takie ładne oczy”, „Licz do stu”, „Historia jednej znajomości”, „Tak bardzo się starałem”, „Kwiaty we włosach”, „Wróćmy na jeziora”, „Matura”, „Taka jak ty” czy „10 w skali Beauforta” i „Port”. Był także „Biały Krzyż”, przy którym to utworze, wszyscy siedzący powstali z miejsc trzymając rękę w górze a w dłoni symboliczne światełko (zapalniczki), reflektor skierował snop światła na stojącą na scenie  gitarę Klenczona.

 

Finał był niesamowity, bis za bisem, nie jestem w stanie odtworzyć powtarzanych utworów. A na scenie w tym czasie, zespół nadal grał i śpiewał, weszli wszyscy, którzy te wspaniałe trzy dni tworzyli: Burmistrz i pani zastępca Burmistrza, Andrzej Ambroziak, Wiesław Wilczkowiak, Alicja Klenczon, przedstawiciel Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i inni bliżej mi nieznani osobnicy. Wszyscy na scenie przy muzycznym akompaniamencie Czerwonych Gitar zaczęli tańczyć, wydawało się, że impreza w Pułtusku będzie trwać, trwać i trwać, że nigdy się nie skończy

 

Po 22.00 wróciliśmy z Markiem do Domu Polonii, na którym to zamkowym dziedzińcu, zebrali się wszyscy organizatorzy pułtuskiego festiwalu, goście, rodzina Klenczonów, reżyser Kazimierz Bihun i członkowie zespołu Czerwone Gitary. Jak zawsze po takim wydarzeniu, przy skromnie zastawionym stole i szczypcie alkoholu, gdy opadnie bitewny pył, odchodzą hamujące działanie emocje, gdzie stresy całkowicie odpuściły, spokojnie i merytorycznie można podsumować poniesiony wysiłek. My z Markiem, już byliśmy spakowani, musieliśmy  z zakończenia i przyjemności z tym związanych, zrezygnować. Jeszcze tego wieczoru wracać  musieliśmy do domu. Marek rano szedł do pracy. O godzinie 22.30 pożegnaliśmy wszystkich biesiadujących przy zakończeniu i podsumowaniu festiwalu i ruszyliśmy kierunek Tomaszów. Do domu zajechaliśmy już w poniedziałek, około godziny 1.00 w nocy. III Pułtusk Festiwal im. Krzysztofa Klenczona przeszedł do historii.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Antek Malewski 11.07.2015 16:05
Opis FOTO: 1. FOTO1 - Ogólne zdjęcie, niektórych wykonawców konkursu twórczości KRZYSZTOFA KLENCZONA (pierwsza stojąca w sukienkę w kwiaty 11-letnia Monika z Ukrainy. 2.FOTO2 - Wiesław Wilczkowiak współtwórca festiwalu, pomysłodawca wizerunku KK i nadania amfiteatrowi JEGO imienia, obchodził (27) swoje 71 urodziny. Jako prezent dla siebie samego wykonał przy wizerunku IDOLA i PRZYJACIELA te oto FOTO. 3. FOTO3 - Wiata dla VIP˝- przy barierce oparty Wieslaw Wilczkwiak, pani w jasnej bluzce to Alicja Klenczon z rodzina, w glebi nasza grupa

Edek Wójciak 13.07.2015 13:16
Super artykuł, dziękuję Antek. Jakbym tam był.

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama