Mniej więcej dwa tygodnie wcześniej grupa 15 nowo wybranych podpisała umowę koalicyjną. Byli wśród nich radni PiS, PSL i Platformy Obywatelskiej i moja skromna republikańska osoba, która do Rady weszła również dzięki temu, że znalazłem się na liście PO.
To, co chciałbym podkreślić to fakt, że podpisana przez nas umowa koalicyjna miała mieć charakter programowy. Tymczasem odkąd złożyliśmy na niej swoje podpisy minęły już ponad 4 miesiące i o żadnych programach, wspólnych pomysłach i koncepcjach nie było nawet mowy.
Nie wiem czy ktokolwiek z kimkolwiek o jakichkolwiek programach i pomysłach rozmawiał bądź rozmawia, ale przyznam, że mnie nikt ani razu w żadnej sprawie o zdanie nie zapytał. O tworzeniu koncepcji w szerszym wymiarze i dłuższej perspektywie czasowej nawet nie wspominam.
Jedyne konstruktywne rozmowy, jakie udało mi się przeprowadzić, to indywidualne pogaduchy z poszczególnymi radnymi, i ze Starostą Kuklińskim. Nie ma tu żadnych spotkań koalicyjnych, dyskusji, burzy mózgów, strategicznych debat o bezrobociu, oświacie. Nie ma wypracowywania stanowisk i nowatorskich koncepcji. Może i jestem ciężkim frajerem, ale nie tak to sobie wyobrażałem. Chyba, że takie debaty są ale ja nie jestem na nie zapraszany.
W każdym razie, ja o takich nie słyszałem. Cóż zatem działo się przez cztery miesiące naszego "urzędowania". Z informacji, jakie do mnie docierały w Starostwie trwała reorganizacja, której nie należy odczytywać w żaden inny sposób, jak bitwę o stołki.
Ta bitwa w głównej mierze dotyczyła nie tyle osób, które miałyby być gdzieś zatrudnione, ale tych, których pod żadnym pozorem nie wolno zwolnić. Nie ma znaczenia, czy się do czegokolwiek nadają, czy stanowią absolutne zaprzeczenie jakichkolwiek kompetencji, liczy się, że są np. z PSL-u, lub przez PSL bywają ochraniani.
Nie wiem, czy istnieje w powiecie jakikolwiek wydział, gdzie nie zatrudniono by jakiegoś wybitnego specjalisty, będącego działaczem albo synem lub córką działacza. Wszystkie te osoby oczywiście są nietykalne.
A gdzie koalicyjna umowa programowa? Najwidoczniej dla osób które ją podpisały program = zestaw stołków do zagospodarowania. Ech, użyłbym słowa nieco bardziej dosadnego, ale znowu musiałbym zapłacić grzywnę za nieobyczajne zachowanie (pozdrawiam pana Dariusza, który zawsze gotów jest napisać na mnie jakiś mały donosik).
Jak to mówią, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Z tego samego materiału chyba wyłożona jest podłoga w Starostwie Powiatowym. Bo chęci dużej grupie radnych nie brakuje, tylko co z tego, kiedy konsultują je indywidualnie ze Starostą lub dyskutują w podgrupach, a przecież nie o to w tej "zabawie" chodzi.
Spodziewam się, że jutro rano znowu rozdzwonią się telefony i parę osób będzie tłumaczyło Arkowi Gajewskiemu, że tego typa (znaczy się mnie) to trzeba z tej komisji wywalić i z koalicji na zbity pysk wyrzucić. Cóż, słyszałem to w ciągu 4 miesięcy już co najmniej kilka razy. Zwykłem jednak umów dotrzymywać, a tych spisanych dotrzymuję ze szczególną starannością. Tu jednak czuję się robiony "w bambuko", bo to ktoś nie dotrzymuje umowy zawartej ze mną.
Napisz komentarz
Komentarze