Po co nam lądowisko?
Wszystko przez przepisy, jakie w formie rozporządzenia wprowadził minister zdrowia. Zgodnie z ich brzmieniem do końca 2016 roku (pierwotnie do końca 2013 roku) każdy szpitalny oddział ratunkowy (SOR), posiadając kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, powinien zostać wyposażony w całododobowe lądowisko dla śmigłowców. Musi być ono tak zlokalizowane, aby przyjęcie osób znajdujących się w stanie nagłego zagrożenia zdrowia możliwe było bez pośrednictwa specjalistycznych środków transportu sanitarnego. W przypadku, kiedy nie jest to możliwe, lądowisko powinno być dostępne w takiej odległości, aby czas trwania transportu do SOR-u nie przekraczał 5 minut, licząc od momentu przekazania pacjenta przez załogę LPR.
Robert Gałązkowski, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego twierdzi na jednym ze specjalistycznych portali internetowych, że:
- Szpital, który chce autentycznie stworzyć pełne spektrum możliwości terapeutyczno-transportowych dla pacjentów, takim lądowiskiem powinien dysponować. Spełnienie minimalnych wymogów dla miejsca, w którym śmigłowiec może wylądować w transporcie to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tyle kosztuje zakup rękawa, oznaczenie i ogrodzenie miejsca służącego jako lądowisko przyszpitalne. Wystarczy wydać jeszcze kilkadziesiąt tysięcy złotych na oświetlenie, żeby lądowisko było całodobowe. Oczywiście, można je wybudować też za kilkaset tysięcy złotych, czy za milion, bo to zależy od umiejscowienia oraz od tego, na ile lądowisko będzie profesjonalne.
Skąd więc w Tomaszowie wynika taka "kosmiczna" wręcz cena? Należałoby zacząć od historii. Pierwotnie lądowisko dla śmigłowców zamierzano zbudować na jednym z budynków wchodzących w skład Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Ta koncepcja lansowana była przez dłuższy czas, przygotowywano koncepcję i weryfikowano możliwości uzyskania dofinansowania. Pomysł okazał się jednak zbyt drogi. Oszacowano, że koszt jego realizacji może zamknąć się kwotą kilku milionów złotych.
Zdecydowano się poszukać innego rozwiązania. Problem w tym, że ani sam szpital ani powiat nie dysponował odpowiednim terenem. Dotąd śmigłowce LPR lądowały na terenach przy ulicy Strzeleckiej, jednak z różnych względów lokalizacja ta nie wydawala się najwłasciwsza. Rozwiązaniem miała być dzierżawa terenów należących do tomaszowskicj jednostki wojskowej.
Okazało się jednak, że i tu koszt (mimo, że zdecydowanie niższy) będzie stosunkowo wysoki. Wstępnie oszacowany na 1,5 miliona złotych, po przetargu zatrzymał się na kwocie o 200 tysięcy niższej. Okazało się, że nie wysytarczającym będzie ogrodzenie terenu, montaż oświetlenia i rękawa. Lektura dokumentów przetargowych rzuca nieco więcej światła na poszczegolne składniki kosztu inwestycji. Przede wszystkim lądowisko zbudowane ma zostać w modnym ostatnio systemie "projektuj i buduj", co oznacza, że wykonawca musi przygotować pełną dokumentację technniczną przedsięwzięcia. Obejmuje ona nie tylko samą płytę, na której będą lądować helikoptery ale również drogę dojazdową, miejsca postojowego dla ratownictwa medycznego i straży pożarnej, niezbędne przyłącza oraz odprowadzenia ścieków, oświetlenia lądowiska, naziemne urządzenia lotnicze, łączności oraz ogrodzenia lądowiska.
Wszystkie te elemenety łączn ie mają wpływ na wysoki koszt inwestycji. Trudno się dziwić wątpliwością radnych, skoro śmigłowce LPR użytkowane są u nas średnio 3 razy do roku. Powiat przyygtoowując inwestycję liczył na uzyskanie unijnego dofinansowania. Zgodnie jednak z nowymi wytycznymi jednostka samorzadu terytorialnego nie może otrzymac dotacji na taki cel. Beneficjentem musi więc stać się Tomaszowskie Centrum Zdrowia. Urzędnicy Starostwa Powiatowego zapewniają, że problem uda się rozwiązać, kiedy TCZ przejmie na siebie całość inwestycji.
- Większość takich inwestycji, realizowanych w Polsce była finansowana przy udziale funduszy unijnych na poziomie 85% - mówił Paweł Łuczak na ostatniej sesji Rady Powiatu Tomaszowskiego. - Znalazł się też szpital, który bardzo sprytnie obszedł przepisy i zamiast lądowiska wybudował miejsce staru i lądowań dla helikoptera. Niskie koszty, a budowa zajęła niecały tydzień. NFZ nie wniósł zastrzeżeń, szpital podpisał umowę i wszystko działa jak należy.
Tomaszów nie jest oczywiście przypadkiem odosobnionym. Kilkadziesiąt szpitali w całej Polsce alarmuje, że nie stać ich ani też ich ich podmiotów porwadzących na budowę kosztownych lądowisk a przepisy, które mają wejść w życie nijak się mają do realnych potrzeb. Urzędnicy odpowidają, że nakłady zwrócą się w ciągu zaledwie kilku lat a kontrakty na Szpitlane Oddziały Ratunkowe stanowią pokaźne pozycje w budżetach powiatowych lecznic.
Mirosław Kukliński zwraca też uwagę na umowę użyczenia, jaką powiat podpisał z jednostką wojskową. Jego zdaniem jej zapisy są niekorzystne dla Powiatu Tomaszowskiego. Podlegli mu urzędnicy zapewniają jednak, że umowa ma charakter standardowy i nie znajdują w niej niczego niekorzystnego, a odstąpienie od niej może nastąpić jedynie w szczególnych okolicznościach. Starosta jednak wylicza:
- Po wybudowaniu zrzekamy się wszelkich praw do tego miejsca, czyli polepszamy substancję tej nieruchomości, nie otrzymując nic w zamian. Nie to byłoby jednak najważniejsze - tłumaczył radnym. - Najistotniejsze jest to, że użyczający ma prawo odstąpienia od umowy w trybie natychmiastowym lub za trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Po rozwiązaniu umowy, mamy jej przedmiot na swój koszt przywrócić do stanu obecnego.
Zarząd Powiatu rozpatruje prawne możliwości odstąpienia od umowy z wykonawcą. Jeśli to nastąpi może być zobowiązany na zapłatę odszkodowania.
Napisz komentarz
Komentarze