- Kiedy zobaczyliśmy, w jaki sposób został wykonany garb mający spowolnić ruchu i będący równocześnie przejściem dla pieszych przy skrzyżowaniu z ulicą Żwirki i Wigury złapaliśmy się po prostu za głowy – mówi Paweł Łuczak. – Mówi się wiele o likwidacji barier dla osób niepełnosprawnych a tu pojawił się twór budowlany, który nijak się ma do możliwości poruszania się wózkami inwalidzkimi. Widziałem, jak ktoś przejeżdżał tędy rowerem i niewiele brakowało a by się przewrócił. Postanowiliśmy sprawdzić, jak zachowa się na tym przejściu wózek inwalidzki. Efekty tego sprawdzania możecie obejrzeć na przygotowanym przez nas krótkim filmie.
Inwestycja od samego początku wydaje się być źle przygotowana. Już na etapie projektowania zaplanowano zbyt krótkie stanowiska postojowe. Samochody zaparkowane w nich wystawały na ulicę, utrudniając potencjalny ruch zwężoną aktualnie ulicą. Zanim ktoś poszedł po rozum do głowy, większość z nich została już wykonać i należało je rozebrać i wykonać na nowo.
Tomaszowska firma, która projekt wykonała nie ma sobie oczywiście nic do zarzucenia, podobnie jak zarząd powiatu, którego członek, odpowiedzialny właśnie za drogi, na ostatniej sesji powiatowego samorządu, przyznaje, że o wadliwym projekcie było wiadomo od samego początku, ale że większość projektów posiada jakieś wady, które są korygowane w trakcie prac budowlanych. Problem jednak w tym, że w Starostwie Powiatowym istnieje komórka (posiadająca nawet dyrektora), która za właściwe przygotowanie realizacji inwestycji a także za bieżące utrzymanie dróg odpowiada. Ktoś tez prace na budowie powinien nadzorować.
I okazuje się, że taki nadzór istnieje. Tyle, że sprawuje go właściciel firmy, która przygotowała wadliwy projekt, co nie jest nielegalne ale może budzić różnego rodzaju wątpliwości.
Jakiego rodzaju? Otóż okazuje się, że jako podwykonawcę, główny wykonawca, czyli firma z Mińska Mazowieckiego, zatrudniła z kolei firmę należącą do syna tej samej osoby. Zresztą nie był to jedyny podwykonawca na tej budowie.
Być może nawet nie zwrócilibyśmy na to uwagi, gdyby nie stosunkowo zabawne zdarzenie sprzed kilku tygodni, kiedy przygotowywaliśmy reportaż poświęcony inwestycji. Otóż o postęp prac budowlanych rozpytywaliśmy robotników. Ludzie ci, wesoło i bez żadnych problemów opowiadali o swojej pracy, dopóki nie zadaliśmy pytania w jakiej firmie pracują.
Ku naszemu zaskoczeniu po jego usłyszeniu robotnicy zaczęli przed nami uciekać. Dziwne to trochę było i wzbudziło naszą ciekawość. W końcu złapali za łopaty i zaczęli udawać, że są zajęci i mówić, by im nie przeszkadzać. W końcu zdecydowali się nieco pokrętnie tłumaczyć, że inwestorem jest firma z Mińska ale oni pracują w firmie z Tomaszowa, która na inwestycji jest podwykonawcą.
Zgodnie z umową główny wykonawca budowy powinien fakt zatrudnienia podwykonawców zgłosić inwestorowi, a wiec Starostwu Powiatowemu. Z tego obowiązku się nie wywiązał. Ciekawym natomiast jest to, że powiatowi urzędnicy mieli świadomość kto i jakie prace na budowie wykonuje. Między innymi dlatego wystąpili do wykonawcy z zapytaniem, czy zatrudniania firmy podwykonawcze. Odpowiedź była oczywista i brzmiała: podwykonawców nie ma!. Trudno się jej zresztą dziwić. Gdyby była inna Powiat miałby prawo do odstąpienia od umowy.
Urzędnicy jednak na tym jednym zapytaniu poprzestali. Mieli pismo w szufladzie i byli, krótko mówiąc: kryci.
O zatrudnienie podwykonawców próbowaliśmy też zapytać dyrektora firmy wykonującej prace budowlane. Ten jednak, kiedy dowiedział się o co chodzi stwierdził, że jest już po południe, on jest zmęczony a nas nie powinno to obchodzić czy zatrudnia podwykonawców i zwyczajnie nie mówiąc do widzenia się rozłączył.
W takiej sytuacji jesteśmy niestety bezsilni, podobnie jak wspomniany wyżej członek zarządu powiatu, który żali się, że kiedy próbował na budowie interweniować w sprawie wad wykonawczych kazano mu ordynarnie „sp…..ać” i miał wrażenie, że na werbalnej agresji by się nie skończyło.
Przykład inwestycji na głównej ulicy miasta pokazuje, że Powiat Tomaszowski zarządzany jest katastrofalnie a działania podejmowane są tylko na pokaz. Szczególnie wiele do życzenia pozostawiają ulice należące do tego samorządu, a położone w granicach administracyjnych miasta. Miesiącami oczekujące na naprawę łańcuchy zabezpieczające na skrzyżowaniach, połamane słupki, chodniki poprzerastane chwastami.
To obraz rażącej niekompetencji i braku jakiegokolwiek nadzoru nad publiczną przestrzenią i publicznym majątkiem. Kiedy zapytaliśmy przedstawiciela powiatu, dlaczego nie zostanie wymieniony dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych, skoro źle zarządza, odpowiedział nam: taki jest układ i ja nic nie mogę na to poradzić.
Napisz komentarz
Komentarze